Aktor Krzysztof Kowalewski użyczył głosu buldogowi Luizowi w animowanej bajce dla dzieci "Rio", która w piątek trafi do polskich kin. Artysta mówi o pracy nad dubbingiem i technologii 3D.

PAP: - Na uroczystą premierę filmu animowanego "Rio" zabrał pan córkę. Jakie były jej wrażenia?

Krzysztof Kowalewski: - Bardzo jej się podobało. Myślę, że wszystkie dzieci, które były na tej premierze, wróciły do domu zadowolone. Widziałem, że dobrze się bawiły.

PAP: - Lubi pan dubbing?

K.K.: - To jedna z odsłon mojego zawodu. Odczuwam przyjemność, gdy moja postać w filmie animowanym jest śmieszna i dobrze narysowana. Wtedy moja praca jest miła i zabawna.

PAP: - "Rio" to bajka w technologii 3D. Wita pan nowe technologie filmowe z otwartymi rękoma?

K.K.: - Do 3D ciągle nie jestem przekonany. Nie uwiodła mnie ta technologia. Zapewne dojdzie do tego, że filmy w 3D będzie można oglądać bez okularów i wtedy wszyscy się na to przestawimy, natomiast na razie nie mogę się do tego przekonać.

PAP: - Dubbing "Rio" nagrywany był w studiu w Budapeszcie.

K.K.: - Tak. To było moje pierwsze zetknięcie ze słynnym studiem Mafilm. Wiszą tam na ścianach zdjęcia gwiazd filmu z całego świata. Tam nagrywali najlepsi. Najbardziej zdziwiło mnie to, że ta wytwórnia jest skromna. Nasza łódzka jest bardziej imponująca niż jej węgierska odpowiedniczka.

PAP: - Czy dzięki wyjazdom na plany filmowe odkrył pan jakieś miejsca, do których lubi pan wracać?

K.K.: - Mało jest takich miejsc, ponieważ wyjazdy na plany filmowe wiążą się zawsze z umordowaniem i niewygodą.

Krzysztof Kowalewski, aktor filmowy, telewizyjny i teatralny. Znany głównie z licznych ról komediowych, m.in. często występował w filmach Stanisława Barei: "Nie ma róży bez ognia", "Brunet wieczorową porą". Aktor teatrów Klasycznego, Dramatycznego, Polskiego, Studenckiego Teatru Satyryków, Rozmaitości, Kwadrat oraz Teatru Współczesnego w Warszawie. Znany również ze słuchowiska radiowego "Kocham pana, panie Sułku". Ma 74 lata.

Rozmawiała: Dominika Gwit