Komisja Europejska wszczęła we wtorek śledztwo, czy internetowy potentat Google nie wykorzystuje swojej dominującej pozycji na rynku wyszukiwarek, zaniżając w wynikach wyszukiwania miejsce swoich potencjalnych konkurentów. Oni sami poskarżyli się na to KE.



"Śledztwo dotyczy wszystkich krajów UE" - powiedziała rzeczniczka KE ds. konkurencji Amelia Torres. Dodała, że KE pozostaje w kontakcie z amerykańskimi władzami ds. konkurencji.

Konkurenci zarzucają pochodzącemu z USA Google, że stara się on ukryć linki do stron, które potencjalnie konkurują z jego własnymi usługami, takimi na przykład jak strony, gdzie można porównywać ceny produktów. Według nich, umieszcza je niżej w wynikach wyszukiwania, a wyżej plasuje własne tego rodzaju usługi. Chodzi tutaj o wyszukiwanie, gdzie właściciele stron nie płacą za umieszczenie swojego linka wyżej w wynikach; taką komercyjną usługę Google także oferuje.

Jeśli chodzi o płatne linki (linki sponsorowane), to KE zbada inny zarzut: czy Google nie obniża ich tzw. quality score - rodzaju współczynnika obliczanego skomplikowanym algorytmem, dotyczącego pozycji na liście wyników, który wpływa na cenę płaconą Google przez inne firmy. W tym wypadku także miałoby chodzić o zwalczanie stron z podobnymi, konkurencyjnymi wobec Google usługami internetowymi.

Ponadto KE zbada m.in., czy Google nie narzuca ograniczeń na ogłoszeniodawców oraz czy nie próbuje wpływać na dostawców sprzętu i oprogramowania w celu wyeliminowania innych wyszukiwarek.

Cytowany przez AFP rzecznik Google w Paryżu zapewnił, że firma jest gotowa do współpracy w śledztwie. "Oczywiście jesteśmy świadomi, że zawsze możemy być jeszcze lepsi i z tego powodu będziemy współpracować z KE, by rozwiać wszelkie wątpliwości" - powiedział.

KE zastrzega, że otwarcie śledztwa nie przesądza o jego wynikach i że na razie nie dysponuje dowodami przeciwko Google. Z formalnego punktu widzenia nie została nawet stwierdzona pozycja dominująca amerykańskiego giganta. Termin zakończenia dochodzenia - którego możliwość KE sygnalizowała już w lutym - nie jest znany.

Jednym z portali, który skarżył się na politykę Google, był Ciao należący do Microsoft, który służy porównywaniu różnych ofert handlowych w internecie. Tak samo postąpił m.in. brytyjski portal Foundem i francuski ejustice.fr specjalizujący się w kwestiach prawnych.

KE już wcześniej wykazała się determinacją w walce o konkurencję w internecie. Np. amerykański koncern Microsoft został po długiej batalii prawnej zmuszony do oferowania użytkownikom dostępu do różnych przeglądarek internetowych na równi z jego własnym Explorerem.