Sytuacja jest tak zła, że tylko pomoc międzynarodowych instytucji uratuje kraj przed bankructwem.
Irlandia idzie w ślady Grecji. Rząd w Dublinie rozpoczął poufne rozmowy z Komisją Europejską i MFW w sprawie pomocy. Takie informacje podały w sobotę BBC i Reuters. W niedzielę o kolejnej rundzie rozmów pisał „Financial Times”.
Irlandczycy mieliby otrzymać około 80 mld euro na zasilenie budżetu państwa. W zamian mieliby zrzec się części swojej suwerenności w sprawach gospodarczych i zrealizować narzucony przez komisję i fundusz program naprawy finansów publicznych. Negocjacje na ten temat zakończą się w ciągu kilku dni.
– Nie bardzo wiemy, jak Irlandczycy mieliby przetrwać bez wykorzystania Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF) – powiedział Reuterowi europejski dyplomata, bezpośrednio zaangażowany w negocjacje z Dublinem.

Niepopularna decyzja

Irlandzki minister finansów Brian Lenihan nie chce oficjalne potwierdzać tych doniesień. Pomoc Brukseli jest na wyspie bardzo niepopularna. Z prostego powodu: rząd będzie musiał się zobowiązać – jak w przypadku Grecji – do radykalnych cięć. Tymczasem według władz w Dublinie dalsze cięcia wydatków państwa i w budżetówce doprowadzą do pogłębienia recesji w przyszłym roku. Już w 2009 roku irlandzki PKB skurczył się o 3 proc., a w tym roku załamał się o kolejne 8 proc.
Dublin jest jednak w sytuacji bez wyjścia. I to nie on stawia warunki przy współpracy z komisją i MFW. Tegoroczny deficyt budżetowy kraju wyniesie aż 12 proc. PKB (część mediów podaje liczbę 32 proc. PKB, która uwzględnia koszty ratowania systemu bankowego).

Naciski Merkel

W zamian za zakup irlandzkich obligacji inwestorzy domagają się coraz większej premii za ryzyko: pod koniec ubiegłego tygodnia urosła ona już do 6,46 pkt procentowych powyżej niemieckich obligacji. Podobnie jak parę miesięcy temu Grecji, tak dziś Irlandii grozi spirala zadłużenia: rząd będzie musiał przeznaczać coraz większą część dochodów na obsługę długu, aż w końcu straci płynność.
Do oficjalnego wystąpienia o europejską pomoc na Irlandczyków naciska kanclerz Angela Merkel. Jawna deklaracja pozwoli jej zdaniem uniknąć spekulacji i zapobiegnie powtórce paniki na rynku, jaką poprzedziło porozumienie o uratowaniu Grecji wiosną tego roku.
Irlandia byłaby pierwszym krajem, który skorzystałby z wartego 750 mld euro mechanizmu EFSF (Ateny otrzymały od UE i MFW 110 mld euro pomocy w ramach dwustronnego porozumienia, kiedy EFSF jeszcze nie istniał). W ramach tej pomocy kraje strefy euro wyemitowałyby wspólne obligacje na rynkach międzynarodowych, których oprocentowanie byłoby tylko nieco wyższe od obligacji niemieckich. Uzyskane w ten sposób pieniądze przekazywałyby z dodatkową, niewielką premią (pokrywającą koszty administracyjne) Irlandii. Dublin otrzymywałby więc pożyczkę po cenach wyraźnie niższych, niż dziś musi płacić na rynkach międzynarodowych. Ale de facto w zamian za utratę na czas obowiązywania programu suwerenności w sprawach gospodarczych.
Plany procedury bankructwa
Andre Sapir
ekonomista z Universite Libre de Bruxelles
Kłopoty finansowe Irlandii zwiększają prawdopodobieństwo ustanowienia procedury bankructwa państwa strefy euro. Okazuje się, że powołany w maju przez przywódców UE Europejski Mechanizm Stabilności Finansowej (EFSF) nie jest tylko zabiegiem teoretycznym, ale będzie wykorzystywany w praktyce. W zamian za jego utrzymanie na stałe po 2013 roku Niemcy domagają się właśnie opracowania procedury bankructwa. Zdaniem Angeli Merkel tylko obawa przed takim bankructwem zdyscyplinuje rządy przed nadmiernym wydawaniem, a inwestorów przed pożyczaniem nieodpowiedzialnym państwom. Dziś mogą oni liczyć, że zostaną uratowani z pieniędzy podatników i dlatego nie obawiają się ryzyka. Na październikowym szczycie w Brukseli przywódcy Unii już polecili Komisji Europejskiej podjęcie analiz, jak procedura bankructwa mogłaby wyglądać.