Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna nie sądzi, że powinny być wyciągnięte "jakieś konsekwencje" w stosunku do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego w związku ze sprawą odsłuchania przez niego nagrań w Instytucie Ekspertyz Sądowych.

W krakowskim instytucie badany jest m.in. zapis z "czarnych skrzynek" samolotu Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W piątek Kwiatkowski zapoznawał się w tam z metodami badań nagrań czarnych skrzynek samolotów. Odsłuchał nagranie - jak wyjaśniał - materiał poglądowy, a nie dowód w śledztwie ws. katastrofy Tu-154M.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która jako prowadząca śledztwo jest dysponentem zapisów z czarnych skrzynek rządowego tupolewa, nie wyrażała zgody na ich odsłuchiwanie, a taka zgoda byłaby wymagana prawem.

"To było na pewno niezamierzone, bo miałem okazję z nim (Kwiatkowskim) rozmawiać po wszystkim jeszcze wieczorem" - powiedział dziennikarzom Schetyna, który w sobotę uczestniczył w konwencji krakowskiej PO. "Tak się po prostu stało. Niezręczność i tylko tyle. Natomiast nie widzę w tym żadnej złej woli ze strony ministra Kwiatkowskiego" - dodał.

Schetyna stwierdził, że nie uważa, iż "powinny być wyciągnięte jakieś konsekwencje w stosunku do ministra". "Ale przełożonym ministra jest premier Donald Tusk; chociaż nie sądzę, żeby tu była potrzeba wyciągania jakichś konsekwencji" - dodał.

"Mam do Kwiatkowskiego duże zaufanie"

Pytany o tę samą sprawę podczas wizyty w Zabrzu Schetyna podkreślił, że sam ma do Kwiatkowskiego duże zaufanie, jako osoby bardzo sprawnej i dobrze zarządzającej resortem sprawiedliwości. "Za to go szanuję i cenię, natomiast tych spraw dokładnie nie znam i po prostu nie chcę ich komentować" - zastrzegł.



W piątek w Instytucie Ekspertyz Sądowych dziennikarze wraz z ministrem wysłuchali nagrania z rejestratora. Była to rozmowa wieży w Mińsku z - jak to określono - "nie naszym" samolotem oraz szum w kabinie pilotów. Sam minister wysłuchał natomiast w słuchawkach kilkusekundowego nagrania, w którym, jak poinformował, "miał wszystkie głosy". Wyraził przekonanie, iż trudność pracy polega "na rozkładaniu tych głosów, tak aby zindywidualizować ich odbiór".

Kwiatkowski: nagrania nie stanowiły materiału dowodowego objętego śledztwem

Kwiatkowski tłumaczył potem, że nagrania, których odsłuchiwał, nie stanowiły materiału dowodowego objętego śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej, a były tylko standardowymi próbkami z kabiny pilotów.

Późnym wieczorem minister powiedział w TVN24, że nigdy nie oczekiwał i nie prosił "o dostęp do materiału, który byłby materiałem dowodowym, nie będąc już prokuratorem generalnym". "Potwierdzeniem tego, co mówię, jest udział dziennikarzy w odsłuchiwaniu tego materiału, udział za zgodą - powtórzę to jeszcze raz - szefostwa Instytutu, a nie byłaby ona możliwa, gdyby miało dojść do odsłuchiwania materiału innego niż poglądowy" - zaznaczył.

"Mam wątpliwości co do tej sprawy, w wyniku otrzymywanych informacji i dlatego będę ją wyjaśniał" - zapowiedział Kwiatkowski w TVN24.