Naczelny Sąd Administracyjny orzekł wczoraj, że 76-letnia warszawianka, spadkobierczyni przedwojennego właściciela Pałacu Biskupów Krakowskich, ma pełne prawo do tej nieruchomości. – 20 lat czekałam na taki wyrok – mówiła Beller po procesie. – Przez cały ten czas marzyłam, by przespać choć jedną noc w moim domu, choćby na podłodze – dodała.
Zaraz po tym, jak wyrok zapadł, pełnomocnik spadkobierczyni złożył pozew przeciw Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych o wydanie nieruchomości. Czy urzędników czeka wkrótce przymusowa przeprowadzka z siedziby w centrum stolicy? – Nie komentujemy sprawy, bo, jak stwierdził NSA, nie jesteśmy stroną postępowania – stwierdził rzecznik ZUS Przemysław Przybylski.
Z kolei Joanna Beller chętnie dzieliła się swoimi komentarzami. Ma już plan na przyszłość – jako że od lat 80. zakład zajmował jej nieruchomość bez umowy, to zamierza wystąpić o należny jej czynsz. A jeśli urząd zdecyduje się zapłacić zaległości, będzie mógł nadal korzystać z budynku.
Jak powiedziała w rozmowie „DGP”, teraz w gronie rodzinnym będą się zastanawiać, co zrobić z odzyskanym majątkiem.
Sprawa Pałacu Biskupów Krakowskich ciągnie się od początku lat 90. Wtedy kobieta zaczęła sądową batalię o odzyskanie wartej dziś ponad 150 mln złotych posiadłości. Przed 1945 rokiem – kiedy to na mocy tzw. dekretu Bieruta przeszedł w ręce państwa – budynek należał do ojca Joanny Beller. Kobieta dysponuje testamentem, który stwierdza, że jest jedyną spadkobierczynią pałacu. Ale droga do jego odzyskania nie była łatwa. W 1997 roku już, już wydawało się, że sprawa jest przesądzona. Urząd rejonowy przyznał bowiem Joannie Beller prawo użytkowania wieczystego gruntu, na którym znajduje się budynek. Ale ZUS się od tej decyzji odwołał. A to pociągnęło za sobą całą lawinę nieprzychylnych dla właścicielki decyzji. Sprawa znów utknęła. Niewiele pomógł też wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Pięć lat temu trybunał uznał, że całkowity czas trwania skarżonego postępowania przekroczył rozsądny termin, a Polska naruszyła międzynarodową konwencję.
Wyrok zapadł dopiero wczoraj. Na szczęście jest już ostateczny. Sprawa Joanny Beller to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej. Tylko w stołecznych sądach i urzędach toczą się setki podobnych sporów. Na 17 tys. znacjonalizowanych warszawskich nieruchomości od 1995 roku do prawowitych właścicieli wróciło ich zaledwie 2,5 tys.