Ostatni raz monopol władzy, obarczonej brakiem stabilnej sejmowej większości, przeżywaliśmy w latach 2005 – 2007.
Już to testowaliśmy. Lata 1996 – 1997 to rządy SLD i początek prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. Po czterech latach powtórka – tym razem przez całą kadencję współrządziła lewica ze swoim prezydentem. Był to jednak okres tzw. szorstkiej przyjaźni Leszka Millera i Kwaśniewskiego. Ostatni raz monopol władzy, obarczonej brakiem stabilnej sejmowej większości, przeżywaliśmy w latach 2005 – 2007. Prezydentem był wówczas Lech Kaczyński, a szefami rządów najpierw Kazimierz Marcinkiewicz, a potem Jarosław Kaczyński.
Żaden z tych okresów nie zapisał się szczególnie w historii Polski. Monopol władzy przynosił raczej afery na szczytach i zarzuty o jej nadużywanie, niż stawał się motorem do reformowania państwa po to, by działało sprawniej, bardziej efektywnie. Dlaczego więc Polacy po raz kolejny na długie miesiące oddają władzę w ręce tej samej formacji? Jedni wytłumaczą to odwieczną amnezją, na jaką zapadają polscy wyborcy. Inni będą szukać bardziej racjonalnych przyczyn tej sytuacji. Może Polacy uwierzyli w obietnicę 500 dni pracy dla Polski złożoną wspólnie przez Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego. Ale jeśli tak, to Platforma ma przed sobą najtrudniejszy okres w swojej dziesięcioletniej historii. Tym razem obietnic już nie może wyrzucić do kosza.