Pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski poinformował, że przychylił się do stanowiska Sejmu i Senatu, które odrzuciły sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji za ubiegły rok. Tym samym potwierdził rozwiązanie KRRiT w jej obecnym składzie.

"Z głębokim przekonaniem, przed przyjazdem tutaj podpisałem decyzję, która przychyla się do stanowiska zajętego przez Senat i przez Sejm nieprzyjęcia sprawozdania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji" - powiedział Komorowski w programie "Tomasz Lis. Na żywo" w TVP2.

Oznacza to, że KRRiT w obecnym składzie przestaje istnieć. Członkowie Rady: Witold Kołodziejski, Barbara Bubula, Piotr Boroń, Tomasz Borysiuk, Lech Haydukiewicz będą jednak pełnić swoje funkcje do czasu powołania następców.

Komorowski zapewnił, że nie chce "przejąć" mediów publicznych, ani ich likwidować. "To jest nonsens. Media publiczne powinny stanowić jeden z fundamentów polskiej demokracji" - zadeklarował.

Ocenił też, że nowelizacja ustawy o rtv, którą wkrótce ma się zająć sejmowa komisja kultury "minimalizuje rolę partii" przy obsadzie rad nadzorczych radia i telewizji.

Za tydzień startują sejmowe prace nad przygotowanym przez PO projektem nowelizacji Ustawy o rtv. Jej wejście w życie oznaczałoby odwołanie obecnych zarządów, rad nadzorczych i programowych w TVP i Polskim Radiu.

Jedna z najważniejszych zmian, jakie przewiduje projekt, dotyczy sposobu wyłaniania rad nadzorczych i zarządów w TVP i spółkach Polskiego Radia. Miałaby to robić tak, jak dotąd Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, ale nie w zaciszu gabinetu, lecz po przeprowadzeniu "jawnego" i "otwartego" konkursu. Zmniejszyłaby się liczba członków rad nadzorczych, którzy nie byliby, tak jak dotąd, nieodwoływalni w trakcie kadencji.

"Trochę widać wybory temu przeszkadzają" - powiedział Komorowski odnosząc się do poniedziałkowej wypowiedzi wicepremiera Waldemara Pawlaka (PSL). "Nie będziemy kupowali żadnego kota w worku. Dopóki nie będzie jasnego projektu, zgody i zatwierdzenia tego projektu przez partie polityczne zasiadające w Sejmie, nie będziemy się godzili na żadne doraźne, tymczasowe rozstrzygnięcie" - powiedział w poniedziałek Pawlak.

"Według mnie te dwie decyzje - de facto likwidacja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i ta nowelizacja otwierałyby nową perspektywę dla ukształtowania niepartyjnego władztwa w mediach publicznych" - ocenił z kolei Komorowski.

Zapewnił jednocześnie, że te dwie zmiany "nie zamykają sprawy", bo potrzebna jest nowa ustawa medialna. Komorowski uważa, że powinna ona być w znacznej mierze oparta na projekcie zgłoszonym przez środowiska twórcze.

Komorowski powiedział też, że jest mu bardzo przykro, iż prowadzący program Tomasz Lis miał "pewne kłopoty" w związku z jego obecnością w programie.

Początkowo do programu zaproszonych było trzech kandydatów na prezydenta - oprócz Komorowskiego także Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski. TVP zdecydowała, że w takiej formule program ukazać się nie może i poinformowała o jego "zawieszeniu". Rzecznik TVP Stanisław Wojtera tłumaczył, że w takiej formie program miałby charakter debaty wyborczej, a debaty prezydenckie zostały ujęte w TVP "w pewne formy". Późnym popołudniem w TVP zapadała jednak decyzja, że program się ukaże, ale jego jedynym gościem będzie Komorowski.

Tuż przed emisją programu Tomasza Lisa, związane z PO Stowarzyszenie "Młodzi Demokraci" zorganizowało happening przed siedzibą TVP, w którym wziął udział również polityk Platformy Janusz Palikot. Uczestnicy happeningu mieli na sobie białe koszulki z napisem TVPiS, niektórzy mieli zaklejone usta naklejką z napisem "cenzura". Trzymali także tablicę z napisem: "Sztab wyborczy Jarosława Kaczyńskiego", którą pod koniec happeningu umieścili na trawniku przed siedzibą TVP.

"Chcieliśmy zaprotestować przeciwko powrotowi cenzury do polskiej przestrzeni publicznej, (...) przeciwko powrotowi IV RP do mediów publicznych" - mówił Palikot odnosząc się do sytuacji ze zawieszeniem, a następnie przywróceniem emisji poniedziałkowego programu Tomasza Lisa.