Po jedenastu latach organizowania Wielkiej Manify w przededniu Dnia Kobiet hasła edukacji seksualnej, dostępu do aborcji zostały schowane w drugim szeregu. Na pierwszy wybito postulaty związane z pracą.
Manifa przeszła pod hasłem „Solidarne w kryzysie, solidarne w walce”. Na ulicach roiło się od transparentów z hasłami „Godne płace za ciężką pracę” i „Chcemy godnej emerytury”. Wcześniej widywano je tylko na manifestacjach radykalnych związków zawodowych. To nie przypadek. Po raz pierwszy współorganizatorami Manify na zaproszenie feministek były OPZZ, Związek Nauczycielstwa Polskiego, Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych oraz WZZ „Sierpień 80”. Działaczki ruchu kobiecego nie ukrywają, że to część większego planu. Chcą na stałe zgromadzić wokół swoich postulatów potężne organizacje związkowe.

Kobiety pierwsze do zwolnień

Czy to jedyny powód pojawienia się na sztandarach pracowniczych haseł? – To sprawy, które dotyczą milionów kobiet w tym kraju – tłumaczy znana feministka Kazimiera Szczuka. Jakie to sprawy? Kobiety zarabiają mniej, są bardziej narażone na bezrobocie i pozostają dłużej bezrobotne niż mężczyźni, a największą „szansę” na wpadnięcie w ubóstwo mają samotne matki z dziećmi. Z corocznego raportu Wynagrodzenia.pl wynika, że statystyczna Polka zarabia o kilkaset złotych mniej niż mężczyzna. – Wielu pracodawców w 2009 r. otwarcie przyznawało, że będą zwalniać kobiety ze względu na ich „liczne obowiązki rodzinne” – dodaje Wojciech Orowiecki z „Sierpnia 80”.
Pod wieloma wznoszonymi wczoraj hasłami pewnie podpisałyby się nawet kobiety, którym ideologicznie daleko do feministek. Tak jest choćby z żądaniem bezpłatnych żłobków i przedszkoli. Wiadomo, że to ideał. Chodzi o to, by przynajmniej miejsc w tych placówkach było tyle, by starczyło dla wszystkich dzieci. Wówczas ich matki mogłyby wrócić do pracy. A jest co poprawiać. W Polsce z wczesnej edukacji korzysta zaledwie co drugie dziecko. We Francji czy w Hiszpanii prawie wszystkie dzieci, w Czechach i na Węgrzech – 90 proc. Polska ma też jeden z najniższych wyników ściągalności alimentów. – Nasze myślenie wyprzedza ducha czasu, bo za parę lat wszyscy będą się o to upominać – uważa Szczuka.
Światełkiem w tunelu dla realizacji postulatów XI Wielkiej Manify mogła być obecność wśród manifestujących minister pracy w rządzie Donalda Tuska Jolanty Fedak z PSL. Pytana przez dziennikarzy dlaczego przyszła, Fedak tłumaczyła, że utożsamia się z tymi solidarnościowymi hasłami. Zresztą minister pracy co rusz przedstawia projekty, które tym postulatom wychodzą naprzeciw. Ostatni jej pomysł z nianiami współfinansowanymi przez samorządy i większą dostępnością żłobków ma pomóc kobietom w powrocie na rynek pracy.

Radziszewska w Ankarze

Gdzie w tym wszystkim jest pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska? Choć ma zajmować się głównie przeciwdziałaniem dyskryminacji, na Manifie jej zabrakło. – Jestem w Ankarze na konferencji poświęconej sprawom kobiet – tłumaczyła nam wczoraj. A gdyby była w kraju, wsparłaby feministki i związkowców w ich żądaniach? – Wiedziałam, że mam zaplanowany wyjazd, więc się nad tym nie zastanawiałam – odpowiada. Ostatnio Radziszewska publicznie krytykowała feministki za to, że czują się dobrze „w ferworze walki i muszą mieć jakiegoś wroga”.