Śledczy, którzy zgodzili się na wniosek rodziny w sprawie ekshumacji zwłok Krzysztofa Olewnika, przyznają nieoficjalnie, że prośba ta była im na rękę. W czasie śledztwa okazało się bowiem, że jest mnóstwo wątpliwości co do procesu identyfikacji zwłok, znalezionych w 2006 roku w miejscowości Różan.
Wygląda na to, że cztery lata temu biegli i śledczy szli na skróty, ustalając przyczyny i okoliczności śmierci Olewnika. Okazało się, że kod DNA pobrany m.in. z włosów, jakie śledczy znaleźli w jego domu, nie zgadza się w części z kodem uzyskanym w czasie badania zwłok. Do tego - jak ustalił DGP - opinię, która wskazywała, że ciało należy do Krzysztofa Olewnika, wydano jeszcze przed oględzinami. Także przyczyny śmieci, które wpisano, m.in. uduszenie, nie zostały potwierdzone w czasie badania.
Czytaj więcej na dzienniku.pl.