Argumentował w ten sposób złożenie wniosku o umorzenie postępowania w sprawie rozstrzygnięcia przez TK sporu kompetencyjnego między prezydentem a premierem, dotyczącego reprezentowania Polski na szczytach UE.
Kownacki podkreślił, że w jego przeświadczeniu wydanie takiego orzeczenia jest niedopuszczalne.
W ocenie Kownackiego, premier składając wniosek do TK wyraził raczej prośbę o wykładnię konstytucji, a nie o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego, bo tutaj - mówił szef prezydenckiej kancelarii - nie ma przedmiotu sporu.
Zarówno Kownacki, jak i przedstawiciele strony rządowej i Prokuratora Generalnego odpowiadali przez dwie godziny na pytania sędziego - sprawozdawcy Mariana Grzybowskiego.
Kownacki: ani razu na szczytach nie powstał konflikt o krzesło
Ani razu na posiedzeniach Rady Europejskiej nie powstał w polskiej delegacji konflikt o krzesło, o to kto będzie siedział na sali obrad - mówił Kownacki.
Jak podkreślił, za każdym razem Lech Kaczyński w pełni współdziałał w tej mierze z rządem.
Szef Rządowego Centrum Legislacji Maciej Berek podkreślał, że to, kto zabiera głos na szczytach unijnych, wpływa na skuteczność polityki danego kraju członkowskiego. Przypomniał, że jednym z tematów szczytu UE w październiku ub.roku były kwestie gospodarcze, dlatego premier chciał mieć do swojej dyspozycji w Brukseli ministra finansów.
"Prawem prezesa Rady Ministrów jest chcieć, aby stanowisko w sposób adekwatny do specyfiki materii prezentował np. minister finansów, ze względu na wiedzę" - przekonywał szef RCL.
Sędzia sprawozdawca pytał m.in., czy są dowody na to, że sama obecność prezydenta na szczytach unijnych - jak mówił "uobecnianie majestatu Rzeczypospolitej", uniemożliwia Radzie Ministrów prowadzenie polityki zagranicznej. Berek mówił, że rząd nie zakłada automatycznie, iż udział prezydenta w szczycie koliduje z tą polityką.
Berek podkreślał, że z punktu widzenia Rady Europejskiej w szczytach bierze udział jedna reprezentacja Polski
Przywołał natomiast przykład z października ubiegłego roku, kiedy to premier publicznie mówił po rozmowach z prezydentem o rozbieżności poglądów między nimi co do tego, jak działać podczas szczytu unijnego.
Berek podkreślał, że z punktu widzenia Rady Europejskiej w szczytach bierze udział jedna reprezentacja Polski, nawet jeśli są w niej prezydent i premier mający odmienne zdania na dany temat.
Z kolei Kownacki mówił także, że nie rozumie, dlaczego strona rządowa, a także Prokurator Generalny uważają, iż fakt, że prezydent będzie samodzielnie decydował o swoim uczestnictwie w delegacji Polski na szczycie oznacza, że będzie on reprezentował i przedstawiał w Brukseli zdanie odmienne od rządu. Na to - mówił szef prezydenckiej kancelarii - nie ma żadnych dowodów.