”Pracować lub umrzeć” – pod takim hasłem demonstrują w poniedziałek w Paryżu restauratorzy, hotelarze, właściciele barów, kawiarni, kręgielni, firm cateringowych, piwiarni, klubów nocnych i dyskotek z całej Francji, domagając się od rządu zniesienia lockdownu.

Kilkutysięczny protest, zorganizowany przez Związek Rzemieślników i Przemysłu Hotelarskiego (UMIH) oraz Związek Niezależnych Hotelarzy, rozpoczął się na Placu Inwalidów. „Dziś zebraliśmy się i przemawiamy w imieniu 300 tys. firm, zamkniętych od tygodni i 2 mln pracowników” - oświadczył prezes UMIH Roland Heguy.

Obecny na manifestacji znany szef kuchni Philippe Etchebest wezwał rząd do ponownego otwarcia lokali: „Nie chcemy umierać z powodu Covid, ale nie chcemy też umrzeć z powodu jego ekonomicznych konsekwencji”.

„Musimy sprawić, by ten szalony rząd zrozumiał, że cała branża znajduje się na progu bankructwa” - podkreślał natomiast Fabien Moragon, przedstawiciel UMIH z departamentu Herault na południu Francji.

„Pomoc nie każdemu przysługuje i mamy dość słuchania, że częściowe bezrobocie to pomoc. Nie pozwala na prowadzenie działalności. Czeka nas hekatomba” – ostrzegł Moragon, cytowany przez stację BFM TV.

Minister gospodarki i finansów Bruno Le Maire uzależnia ponowne otwarcie lokali, planowane na 20 stycznia, od poprawy sytuacji epidemicznej.

„Będziemy ostatnimi firmami, które będą mogły się ponownie otworzyć, data ponownego otwarcia 20 stycznia 2021 roku nie została jeszcze określona. Od dziewięciu miesięcy cała nasza grupa zawodowa składana jest w ofierze na ołtarzu kryzysu zdrowotnego” - napisali we wspólnym komunikacie przedstawiciele branży.

UMIH próbował zakwestionować przed Radą Stanu rządowy dekret z 29 października, nakazujący ponowne zamknięcie barów i restauracji. Rada Stanu odrzuciła jednak ten wniosek na początku grudnia. Le Maire poinformował jednak, że zmobilizuje na wsparcie całej branży dodatkowe 20 mld euro w budżecie na 2021 rok.