Dzisiaj w Brukseli przywódcy krajów członkowskich mieli powrócić do rozmów o sankcjach przeciwko białoruskim władzom. Plany pokrzyżował koronawirus. Gospodarz europejskich szczytów Charles Michel miał kontakt z osobą zakażoną i musiał się udać na kwarantannę. Spotkanie przełożono na 1–2 października.
Temat musi powrócić na najwyższy szczebel polityczny, chociaż szefowie państw i rządów UE już na wideoszczycie zwołanym 19 sierpnia zgodzili się co do konieczności nałożenia obostrzeń na osoby odpowiadające za sfałszowanie wyborów i represje na Białorusi. Kilka dni wcześniej – 14 sierpnia – pracom nad listą sankcyjną zielone światło dali ministrowie spraw zagranicznych. Na ostatniej prostej zgodę wycofał jednak Cypr, który potraktował sprawę Białorusi jako lewar w rozwiązywaniu kryzysu we wschodniej części Morza Śródziemnego.
Nikozja próbuje wywrzeć presję na inne stolice, by uchwalono również sankcje na Turcję za prowadzenie odwiertów w poszukiwaniu gazu w cypryjskiej wyłącznej strefie ekonomicznej. Cypryjczycy przypominają, że w sierpniu szefowie dyplomacji na nieformalnym spotkaniu uznali, że tematy białoruski i turecki będą rozpatrywane równolegle. W ten sposób szef tamtejszej dyplomacji Nikos Christodulidis tłumaczył odpowiednikom z innych krajów UE, dlaczego jego kraj zdecydował się na weto. Cypryjska agencja prasowa KPI twierdzi, że greckojęzyczny kraj cieszy się w tej kwestii poparciem Francji, Grecji, Irlandii, Luksemburga i Malty.
– Oba nasze kraje podtrzymują wspólny, twardy front dyplomatyczny – zapewniła prezydent Grecji Ekaterini Sakielaropulu podczas wizyty w Nikozji. Wspólnie z Grecją Cypr stawia w ten sposób znak równości między Białorusią a Turcją, ale w sprawie sporu śródziemnomorskiego zdania w UE są mocno podzielone i tu jeszcze trudniej o jednomyślność. Nie ma porozumienia przede wszystkim między Francją a Niemcami. Paryż jest gotowy na zwarcie w relacjach z tureckim prezydentem Recepem Tayyipem Erdoğanem – oba państwa udzielają wsparcia przeciwnym stronom wojny w Libii – ale Berlin uważa, że spór z Ankarą dotyczący przebiegu granic na morzu trzeba rozwiązać przy stole rozmów.
Teraz rozmowy z Cyprem podejmą najpewniej szefowie państw i rządów na odwleczonym szczycie na początku października. Nikozja zapewnia, że nie jest przeciwna ukaraniu władz białoruskich. Jednak z punktu widzenia Cypru problemy z Mińskiem są równie odległe, co spory o wydobycie gazu na Morzu Śródziemnym dla wspierających białoruską opozycję Litwy czy Polski. Władze w Nikozji obawiają się ekspansji Turcji, która wykorzystała wpływy w uznanym przez ONZ rządzie Libii, by wymusić nowy podział Morza Śródziemnego, podważany przez inne kraje regionu. Poza tym Ankara nie uznaje państwowości Cypru, a niedawno zaczęła wysyłać sygnały, że docelowym rozwiązaniem konfliktu na wyspie powinno być szerokie uznanie międzynarodowe dla okupowanej przez siebie, samozwańczej Tureckiej Republiki Cypru Północnego po wyborach prezydenckich, które odbędą się tam 11 października.
Problemy z sankcjami po raz kolejny obnażają słabość europejskiej polityki zagranicznej. Konieczność uzyskania jednomyślnej zgody wszystkich stolic ma gwarantować, że wspólnotowa polityka nie będzie prowadzona wbrew żadnemu krajowi. W praktyce jednak często staje się swoistym liberum veto wykorzystywanym do załatwiania własnych interesów. Komisja Europejska proponuje odejście od zasady jednomyślności na rzecz większości kwalifikowanej, ale żeby to przeforsować, trzeba najpewniej zmienić traktat, co również wymaga jednomyślności. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell po fiasku rozmów o sankcjach na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych w poniedziałek obiecał, że na kolejnym takim spotkaniu decyzja już zapadnie. – Traktuję to jako osobiste zobowiązanie, bo od tego zależy wiarygodność UE – powiedział. ©℗