Władza nie jest w stanie zatrzymać rewolucji. Postawiła na teorie spiskowe i szukanie wroga zewnętrznego.
Wczoraj w białoruskiej, prorządowej blogosferze niedzielny występ Alaksandra Łukaszenki z bronią i jego rozmowa z omonowcami stały się początkiem poważnych rozważań na temat planu pod kryptonimem „Białoruś w kajdanach”. Miał on zostać napisany za granicą i polegać na doprowadzeniu do przewrotu państwowego. Plan jednak upadł, a przyczynił się do tego osobiście sam prezydent ubrany w kamizelkę taktyczną i uzbrojony w AK-47 bez magazynka.
W prorządowej blogosferze można było się również dowiedzieć, że marsz na Pałac Niepodległości zaplanowano w Polsce i na Litwie. Opisy tego – jak to określiła rzeczniczka prezydenta Natalla Ejsmant – „swego rodzaju szturmu” budziły jednak w Mińsku zażenowanie i natychmiast stały się źródłem żartów. Bo wszyscy widzieli, że biegający niedaleko Pałacu Niepodległości przed kordonem OMON-u mężczyzna w białej koszuli i z gitarą żadnym szturmanem nie był. Tak samo jak i pozostali zgromadzeni.
Przy okazji policzono też przepisy, które zostały złamane w związku z tym, że broń w rękach w niedzielę miał również nieletni syn prezydenta – Kola. W efekcie koncepcja twardzielska upadła szybciej niż można było się spodziewać.
Absurdalność sytuacji wokół operacji „Białoruś w kajdanach” jeszcze bardziej pogłębiło poderwanie białoruskich śmigłowców Mi-24, które w niedzielę wieczorem walczyły z… balonami, które nadleciały od strony Litwy i co gorsza miały podwieszoną biało-czerwono-białą flagę. Wojsko, broniąc się przed nimi, naruszyło niestety przestrzeń powietrzną Litwy, co skończyło się wczoraj notą dyplomatyczną ze strony MSZ w Wilnie. Prorządowe media w Mińsku i w tym wypadku miały jednak swoją wersję wydarzeń. Bo to nie tyle były balony, ile „sonda z symboliką antypaństwową”. Politycy opozycji nie pozostawili na tym wszystkim suchej nitki. – Skoro prezydent twierdzi, że dostał 80 proc. głosów, to dlaczego paraduje z bronią? – pytała wczoraj w sztabie Maryja Kalesnikawa. Na konferencji po raz kolejny powtórzono, że protesty miały i będą miały charakter wyłącznie pokojowy.

Dobijanie Cichanouskiej

Rewolucja białoruska to jednak nie tylko absurd i maczystowskie pozy prezydenta. Wczoraj aresztowano kolejne osoby z Rady Koordynacyjnej, która nawołuje do dialogu o pokojowym oddaniu władzy przez Alaksandra Łukaszenkę. Zatrzymana Wolha Kawalkawa jest współpracowniczką Swiatłany Cichanouskiej, kandydatki w wyborach prezydenckich na Białorusi z 9 sierpnia. Siarhiej Dyleuski to z kolei pracownik fabryki traktorów w Mińsku (MTZ), który był jednym z organizatorów strajku i jest przywódcą robotników. Powodów zatrzymania Kawalkawej i Dyleuskiego nie podano. Analizując jednak ostatnie tygodnie, większość eliminowanych przez KGB osób pochodzi z kręgu Cichanouskiej (zarówno Kawalkawa, jak i Dyleuski są z nią kojarzeni).

Gra Rosji

Były minister kultury i eksambasador Białorusi w Polsce Paweł Łatuszka mówił z kolei wczoraj, że najbliższe dni upłyną również pod znakiem budowania przez Łukaszenkę narracji, jakoby opozycja była zaprogramowana na żarłoczną antyrosyjskość. W rozmowie z DGP tłumaczył, że ma to delegitymizować Radę w mocno prorosyjskim kraju, jakim jest Białoruś. – U nas nie ma realnej siły politycznej, która chciałaby wybudować mur na granicy z Rosją. Rząd mówi, że Rada chce zmienić politykę wobec Moskwy. To nieprawda. My nie rozważamy takich pytań. 50 proc. towarów sprzedajemy w Rosji. Chcą z nas zrobić rusofobów i nacjonalistów. A Rosja dała jasny sygnał, że warto mieć dialog. To samo mówi Zachód. Będziemy za okrągłym stołem. Drogi powrotnej nie ma – mówił DGP.
Sama Rosja ma jednak niejednoznaczny stosunek wobec ludzi takich jak Łatuszka czy Cichanouska. Jak powiedział w niedzielę szef MSZ tego kraju Siergiej Ławrow, są pytania dotyczące formowania Rady Koordynacyjnej, bo w jej skład weszli ludzie, którzy „negatywnie odnoszą się do rozwijania Państwa Związkowego Białorusi i Rosji”. Chodzi przede wszystkim o przebywającą na Litwie Cichanouską, która, jak stwierdził Ławrow, coraz częściej wypowiada się w języku angielskim. Według Rosji „nadzwyczaj perspektywiczny” jest z kolei dialog na temat reformy konstytucji Białorusi. Czyli osłabienia władzy prezydenckiej.