Bez zachodnich obserwatorów, za to z licznymi naruszeniami. Na Białorusi ruszyło przedterminowe głosowanie na prezydenta.
Po pierwszym dniu, kiedy Białorusini mogli oddać głos, niezależni obserwatorzy informują o rekordowej liczbie nieprawidłowości. W niedzielę finał wyborów prezydenckich. Głównym rywalem Alaksandra Łukaszenki jest Swiatłana Cichanouska, wokół której zjednoczyli się antyrządowo nastawieni Białorusini.
To żona youtubera Siarhieja, który pierwotnie miał startować w wyborach, ale władze zawczasu umieściły go w areszcie. Cichanouską popierają także inni niedoszli kandydaci, którym uniemożliwiono start. Sztab byłego bankiera Wiktara Babaryki, czekającego w areszcie na proces za domniemane nieprawidłowości finansowe, wydelegował artystkę Maryję Kalesnikawą. Byłego doradcę Łukaszenki Waleryja Capkałę reprezentuje żona Wieranika.
Kobiece trio na wszystkich wiecach występuje razem. Nie składają daleko idących obietnic wyborczych poza przygotowaniem nowych, uczciwych wyborów i uwolnieniem więźniów politycznych. Odżegnują się od wzywania ludzi na Płoszczę, czyli białoruski odpowiednik Majdanu, ale sugerują, że pójdą za nimi, jeśli dojdzie do manifestacji. W sprawie polityki zagranicznej deklarują tylko, że są zwolenniczkami suwerennej Białorusi.
Kobiety porwały tłumy i zbierają na wiecach ludzi w liczbie niewidzianej tam od lat 90. Władze nie ukrywają niepokoju. – Znaleźli te trzy nieszczęsne dziewczynki. One nie rozumieją, co czytają, co im piszecie. Nie rozumieją, co mówią i co czynią. Ale my widzimy, kto za nimi stoi – mówił we wtorek Łukaszenka. Prezydent niejednokrotnie sugerował, że chodzi o Rosję. Faktycznie Babaryka przez 20 lat kierował bankiem należącym do Gazpromu, Cichanouski robił w Rosji biznes, a Capkała w liście do Władimira Putina poprosił o potępienie „antyludowej i antyrosyjskiej polityki białoruskiego reżimu”.
Nawet zatrzymani w ubiegłym tygodniu rosyjscy najemnicy są wiązani przez władze z Siarhiejem Cichanouskim. – Siarhiej odsiedział ponad 30 dób za wiec przeciwko integracji Białorusi z Rosją. I za to go nazywają projektem prorosyjskim? To śmieszne ataki, których nawet nie chce się komentować – odpierała te zarzuty kandydatka w niedawnej rozmowie z DGP. Poza nią i Łukaszenką o prezydenturę walczy też troje innych polityków: Siarhiej Czeraczeń, Andrej Dzmitryjeu i Hanna Kanapacka.
W tym tygodniu władze zaczęły ostrzej traktować opozycyjne wiece. We wtorek uniemożliwiono zorganizowanie wcześniej uzgodnionych spotkań z wyborcami w Słucku i Soligorsku ze względu na konieczność pilnych remontów w ustalonych miejscach, a milicja zatrzymywała wyborców i dziennikarzy, którzy się tam pojawiali. Podobne problemy miał Dzmitryjeu. Najpewniej Cicha nouskiej nie uda się też przeprowadzić dzisiaj kolejnego wiecu w Mińsku. W uzgodnionym wcześniej miejscu odbędzie się festyn z okazji Dnia Wojsk Kolejowych.
Od wtorku można głosować przedterminowo, co – jak wskazują niezależni obserwatorzy – sprzyja manipulacjom. Tym razem Mińsk zbyt późno wystosował zaproszenie dla obserwatorów Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, najbardziej doświadczonej organizacji pilnującej wyborów, więc zachodni obserwatorzy się nie pojawią. Pod pretekstem pandemii utrudniono też pracę białoruskim obserwatorom z organizacji nieprorządowych.
Mimo to kilka organizacji stara się np. liczyć ludzi wchodzących do lokali wyborczych i porównywać z frekwencją oficjalną. Dane bardzo często różnią się kilkukrotnie, więc choć oficjalnie do urn we wtorek miało pójść 5 proc. uprawnionych, prawdziwy odsetek jest zapewne znacznie niższy. Przedstawiciele powiązanej z opozycją kampanii Uczciwi Ludzie (SL) odnotowali 2056 przypadków naruszeń prawa wyborczego. Najczęściej chodziło o niewpuszczenie obserwatorów do lokali, uniemożliwienie im obecności przy pieczętowaniu urn i nieudostępnienie wyników z frekwencją.
Od Inny Dabratwor, jednej z obserwatorek reprezentującej kampanię Prawo Wyboru, grupującą aktywistów centroprawicowych partii opozycyjnych, zażądano opuszczenia szkoły, w której trwało głosowanie. Dabratwor liczyła wyborców nie na sali, gdzie stały urny, lecz w korytarzu. Kobieta odmówiła, więc wezwano milicję, która przewiozła ją na komisariat. Oficjalnie po to, by potwierdzić jej tożsamość. Większość niezależnych obserwatorów nie ma dostępu do lokali, ponieważ zgodnie z wprowadzonymi niedawno regułami podczas głosowania przedterminowego może ich tam być tylko trzech, a większość miejsc przypadła obserwatorom organizacji prorządowych.