Nie wiemy, na podstawie jakich przesłanek i jakiego kryterium dokonano wyboru samolotów wartych miliardy złotych - mówi gen. bryg. rez. dr Adam Duda, były szef Inspektoratu Uzbrojenia MON.
Jutro minister obrony Mariusz Błaszczak ma podpisać wartą 4,6 mld dol. umowę na zakup 32 samolotów F-35. Wiceszef sejmowej komisji obrony Czesław Mroczek poprosił Najwyższą Izbę Kontroli o przyjrzenie się tej transakcji. Co pan o niej sądzi?
Cieszy mnie, że dla Sił Zbrojnych jest kupowany sprzęt najnowszej generacji. Ale sposób, w jaki to robimy, nie napawa mnie, jako legalisty, optymizmem. Być może nie byłoby tego zawiadomienia, gdyby podczas sejmowej komisji obrony MON podzieliło się z posłami i opinią publiczną informacją o procedurze zakupu. Tego nie zrobiono. Wiemy zbyt mało o procesie podejmowania tej decyzji. Jako podatnicy możemy zobaczyć tylko finalne ogłaszanie decyzji, a nie widzimy sposobu, jak do tego dochodziliśmy. A chodzi o olbrzymie kwoty. Jako zastępca i szef Inspektoratu Uzbrojenia MON zajmowałem się pozyskiwaniem sprzętu dla Wojska Polskiego kilka lat. Widzę różnicę między tym, jak zakup o takiej skali powinien wyglądać, i jak wygląda.
Na czym polega różnica?
Według procedur najpierw Sztab Generalny Wojska Polskiego prowadzi przegląd potrzeb operacyjnych (PPO). Na jego podstawie definiowane są zdolności, które armia powinna posiadać. Dlatego powstało wymaganie operacyjne Harpia, które mówi o tym, że potrzebujemy nowoczesnego samolotu wielozadaniowego. To było kilka lat temu. To wymaganie zostało przekazane do Inspektoratu Uzbrojenia, który jest właściwą jednostką organizacyjną ministerstwa do prowadzenia tzw. fazy analityczno-koncepcyjnej. W ramach FAK prowadzi się wiele analiz dotyczących zakupu, w tym analizę rynku. Według mojej wiedzy w 2018 r. taka analiza dotycząca samolotów wielozadaniowych trwała i był rozpoczęty dialog techniczny z producentami. Ta faza powinna się jednak zakończyć wytworzeniem trzech dokumentów: studium wykonalności, wstępnych założeń taktyczno-technicznych i wniosku na pozyskanie sprzętu. I dopiero z tych dokumentów, a dokładnie ze studium wykonalności wynika tryb, w jakim powinniśmy te samoloty kupić. Trybów zakupu może być kilka: podstawowy to konkurencyjny, a pozostałe to m.in.: zakup z wolnej ręki i umowa międzyrządowa.
FAK przerwaliśmy, nie czekając na odpowiedzi producentów na pytania, które im zadaliśmy.
Oficjalnie nie mamy wiedzy w tej materii. Gdyby była właściwa komunikacja zarówno w ramach parlamentu, jak i z opinią publiczną, minister by ogłosił: po przeprowadzeniu FAK ze studium wykonalności mamy rekomendację, że optymalnym rozwiązaniem jest zakup międzyrządowy od Stanów Zjednoczonych. To byłoby zgodne z procedurą, którą resort obrony sam stworzył i opisał w decyzji nr 141 z 2017 r. Wtedy biłbym brawo i cieszył się, że ten proces został bardzo sprawnie i szybko przeprowadzony. Bo jak wiemy, czas trwania tych analiz zawsze, także za moich czasów, pozostawiał wiele do życzenia. A dziś nie wiemy, na podstawie jakich przesłanek i jakiego kryterium dokonano wyboru samolotów wartych miliardy złotych. Mamy za to podejrzenie, że były to powody wizerunkowe. Że chodziło o to, by załagodzić wydźwięk medialny, jakim odbiły się katastrofy samolotów MiG-29. A pamiętajmy, że mówimy o zakupie systemu uzbrojenia, który zdeterminuje kierunek rozwoju naszych Sił Powietrznych na kilkadziesiąt lat. W innych krajach te decyzje są podejmowane w warunkach konsensusu politycznego, co najmniej co do celowości i trybu zakupu.


Zakup F-35 odbędzie się bez offsetu, czyli zakupu technologii.
Nie jestem zwolennikiem offsetu i mówię to konsekwentnie od dłuższego czasu. Jest to zbyt drogi sposób nabywania technologii. Jestem jak najbardziej w stanie zrozumieć argumenty ministra o odstąpieniu od kupowania technologii bezpośrednio związanych z produkcją F-35. Zdolności polskiego przemysłu obronnego do absorpcji takich technologii są bardzo ograniczone i w rezultacie koszty mogłyby okazać się całkowicie nieuzasadnione w stosunku do efektu. Niemniej jednak straciliśmy szansę na uzyskanie dostępu do technologii amerykańskich na mocy zwykłego porozumienia przemysłowego, które powinno towarzyszyć umowie. Mogliby nam sprzedać choćby technologię produkcji armaty do rosomaka czy technologie zwiększające samodzielność w eksploatacji i serwisowaniu uzbrojenia, choćby F-16. Po podpisaniu umowy nasza pozycja negocjacyjna będzie zdecydowanie gorsza. To trzeba było zrobić przed zawarciem umowy.
W ubiegłym tygodniu Polska Grupa Zbrojeniowa chwaliła się tym, że podpisała „porozumienie o współpracy ustanawiające długoletnie relacje strategiczne” z producentem F-35, koncernem Lockheed Martin.
PGZ w ostatnich latach podpisała bardzo wiele listów intencyjnych, które niestety nie przełożyły się na wzrost zdolności produkcyjnych. Trzeba rozróżnić listy intencyjne od twardych umów handlowych. W tym wypadku mamy do czynienia z tym pierwszym.
W ostatnim czasie samoloty F-35 zakupiła Belgia, trwają właśnie procedury zakupu samolotów wielozadaniowych w Szwajcarii czy Finlandii. Jak to się tam odbywa?
Tam się odbywa to podobnie do sposobu, jaki my mamy opisany w procedurach, których nie przestrzegamy. Niektórzy prowadzą nawet testy, tak jak my to robiliśmy w postępowaniu przetargowym na śmigłowce. Oni przeprowadzili dogłębną analizę rynku, robią to jawnie i przestrzegają fundamentalnych zasad zamówień publicznych: uczciwej konkurencyjności i równego traktowania wykonawców, jawności i pisemności postępowania. Publikują kryteria, które zdecydują o wyborze dostawcy, czyli aspekty operacyjne, ekonomiczne (cena), strategiczne, współpracy wojskowej i korzyści przemysłowych. Przy decyzjach o zaciągnięciu zobowiązania na kilkanaście miliardów złotych powinniśmy być może zainwestować kilkaset tysięcy złotych i zatrudnić firmę doradczą, która pomoże nam zobiektywizować zakup i zoptymalizować szczególnie pakiet szkoleniowy i logistyczny, bo tam mogą tkwić nietrafione decyzje.
Pisemność postępowania? Dlaczego?
Fundamentalna zasada w zamówieniach to pisemność postępowania. Chodzi o to, żeby dokumentować proces podejmowania decyzji. Tryb, w którym minister mówi „będą” i F-35 przylatują, jest dopuszczalny i chwytliwy marketingowo, jednak za tym powinny stać merytoryczne analizy i wnioski oparte na regulacjach prawnych. Jeśli z FAK wyszłoby nam, że kupujemy F-35 w trybie umowy międzyrządowej, to trzeba by tak zrobić. Ale nie wiadomo, co nam wyszło. Zakup może być w trybie umowy międzyrządowej, ale musi być zgodny z ustawą o finansach publicznych i prawem zamówień publicznych. W PZP jest napisane, że ustawy nie stosuje się do zamówień udzielanych przez rząd innemu rządowi. Komisja Europejska wydała swego czasu komunikat C450/01/2016, który jasno wskazuje, jak państwa zawierające umowy międzyrządowe powinny do tych umów dochodzić proceduralnie i jak je udokumentować. Tam jest właśnie mowa o analizach takich jak – FAK, pisemności, transparentności postępowania, czyli informowaniu o tym, co i jak zamierzamy zrobić. Podejrzewam, że w przypadku zakupu F-35 tych procedur nie dochowaliśmy. Chociaż Komisja ma dzisiaj dużo innych obszarów spornych z Polską, to niestety ten może być kolejny. Bo to, jak doszliśmy do decyzji o zakupie samolotów F-35, jest niejasne.