Projekt przepisów o lotach z najważniejszymi osobami w państwie pozwala na nadużywanie tego transportu. Kompleksowe regulacje mają być uchwalone po wyborach.
Nowy projekt ustawy nie zastępuje decyzji MON popularnie zwanej instrukcją HEAD. Opublikowany w minionym tygodniu dokument powstaje w wyniku afery wokół rodzinnych lotów byłego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Ma uporządkować kwestie lotów najważniejszych osób w państwie na poziomie politycznym. W uproszczeniu chodzi głównie o trzy kwestie: brak możliwości latania z rodzinami, zakaz latania do domów i większą przejrzystość. Projekt te kwestie rozwiązuje częściowo.
Więcej przejrzystości w lotach VIP-ów ma wprowadzić centralny rejestr lotów, który ma być publicznie dostępny i zawierać datę lotu statku powietrznego, miejsce startu i lądowania oraz imiona i nazwiska pasażerów. Wydaje się to być krok w dobrą stronę. Dane będą zebrane i dostępne w jednym miejscu. To efekt tego, że w ostatnich tygodniach urzędnicy Kancelarii Sejmu oszukiwali dziennikarzy pytających ich o loty.
Przyjęto rozwiązanie, że „każdy lot Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jest lotem wykonywanym w misji oficjalnej”, a w tym locie prezydentowi mogą towarzyszyć członkowie rodziny oraz inne zaproszone przez niego osoby. Oznacza to, że każdy lot prezydenta jest lotem HEAD. Zakładając, że nie chcemy mieć państwa z dykty – trudno się do tego przyczepić. Dziwi wręcz, że dotyczy to tylko prezydenta, a nie również premiera. – Niestety, ze względów politycznych to nie przeszło – mówi DGP osoba, która zna kulisy pracy nad ustawą.
Niewątpliwym plusem jest to, że w nowej regulacji szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zostaje jasno wskazany jako ten, który ma decydować, czy przesłanki do odbycia lotu przez marszałków Sejmu i Senatu są faktycznie oficjalne i czy lot HEAD może się odbyć. Teraz bez wątpliwości wiadomo będzie, kogo można rozliczać. Niemniej jednak kluczowa kwestia, czyli to, kiedy takiego statku powietrznego można użyć, wciąż daje szerokie pole do popisu. Zgodnie z projektem „status HEAD posiadają, wykonywane w misji oficjalnej, loty premiera oraz marszałków Sejmu i Senatu”. Sformułowanie „misja oficjalna” pojawia się także w obowiązującej obecnie decyzji MON. Z tym że tam brakuje jej definicji. Teraz w projekcie ustawy wprost jest zapisane, że lotem w misji oficjalnej jest „odbywany w celu realizacji zadań bezpośrednio związanych z pełnioną przez te osoby funkcją”. Kuchciński poleciał np. do Przemyśla „na uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod budowę Centrum Rozwoju Badmintona”. Pole do interpretacji, czy jest to związane z funkcją pełnienia funkcji marszałka, jest dosyć szerokie. W inne rejony Polski marszałek latał rzadziej. Tak samo premier Beata Szydło latała głównie na południe, a premier Donald Tusk do Trójmiasta – tam znajdują się ich domy rodzinne. – Teoretycznie zawsze może się znaleźć ktoś, kto będzie nadużywał tego zapisu, ale wierzę w uczciwość urzędników i polityków – wyjaśnia minister Michał Dworczyk, który odpowiada za przygotowanie ustawy.
Ta regulacja ma również rozwiązać problem lotów ze współmałżonkami czy dziećmi. W artykule trzecim projektu można przeczytać, że „członkowie rodziny mogą towarzyszyć marszałkom i premierowi, jeżeli ich udział w delegacji jest podyktowany oficjalnym charakterem zadań realizowanych w jej trakcie”. Wydaje się więc, że weekendowe loty rodzinne polityków powinny się skończyć.
Czytając projekt tej ustawy, trzeba mieć z tyłu głowy przyczyny jej powstania – czyli aferę wokół Marka Kuchcińskiego, a później decyzję Jarosława Kaczyńskiego, że taka ustawa jest potrzebna. Dobrze, że te loty zaczynają być regulowane ustawą, a nie tylko decyzją ministra MON, ale projekt jest krótki, napisany szybko i nie porusza wielu obszarów, które warte są uregulowania. – Nie ma regulacji, że na pokładzie nie może być dwóch najważniejszych osób w państwie jednocześnie – stwierdza nasz rozmówca z wojska. I choć taka regulacja jest w decyzji MON, to był to dobry moment, by przenieść ją na wyższy poziom.
Kluczowe jest też to, czego ta ustawa nie dotyka, a więc obszaru lotów wysokich urzędników, ale nie HEAD. Bo wątpliwości wokół tego jest wiele, a słynne lądowanie wówczas ministra spraw wewnętrznych Joachima Brudzińskiego na boisku, gdzie właśnie przerwano mecz piłki nożnej dzieci, jest tego dobrym przykładem. Czy komendant Straży Granicznej z Podkarpacia powinien latać śmigłowcem SG do domu? Takich pytań można zadać więcej. Niestety ta ustawa dotyczy tylko wojskowego specjalnego transportu lotniczego, statków sojuszniczych i de facto cywilnych samolotów czarterowanych od LOT. Wszelkie działania MSWiA nie są nią objęte, a zarówno policja, jak i Straż Graniczna mają śmigłowce. I VIP-y z nich korzystają.
– Przygotowanie takiej kompleksowej ustawy wymaga licznych konsultacji i zajmie kilka miesięcy. Całościowe regulacje przygotujemy po wyborach – zapowiada minister Michał Dworczyk. Jutro ustawa ma być omawiana na posiedzeniu rządu.