Siedmioro posłów opozycyjnej brytyjskiej Partii Pracy ogłosiło w poniedziałek odejście z ugrupowania w proteście przeciwko jego obecnemu przywództwu i utworzenie nowego ruchu – Grupy Niezależnej. To największy rozłam wśród laburzystów od 1981 roku.

Wśród deputowanych, którzy zdecydowali się na to posunięcie, jest Chuka Ummuna, który w 2015 roku był kandydatem w wewnętrznych wyborach na stanowisko lidera Partii Pracy oraz Luciana Berger, która od miesięcy zmagała się z antysemickimi atakami ze strony radykalnie lewicowych, propalestyńskich aktywistów w tej partii.

Grupa centrowych rozłamowców od miesięcy krytykowała radykalnie lewicowe przywództwo lidera Partii Pracy Jeremy'ego Corbyna, oskarżając go o brak jasnej polityki w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, tolerowanie antysemityzmu i ataków na polityków, którzy publicznie sprzeciwiali się jego decyzjom.

W deklaracji założycielskiej nowego ruchu posłowie napisali, że planują "pracować nad polityką opartą na dowodach, a nie ideologii, przyjmując długoterminową perspektywę działania w interesie narodowym w obliczu wyzwań XXI wieku, a nie w interesie partii, jak w starej polityce XX wieku".

"Każde z nas poświęciło dekady (aktywności politycznej) postępowym wartościom, które kiedyś były pielęgnowane, a obecnie zostały porzucone przez Partię Pracy. (Ugrupowanie) proponuje teraz rozwiązania polityczne, które osłabiłyby nasze bezpieczeństwo narodowe, akceptując narracje państw wrogich wobec naszego kraju i nie zdołało przejąć inicjatywy, aby odpowiedzieć na wyzwania związane z brexitem i przedstawić silnej, spójnej alternatywy wobec podejścia Partii Konserwatywnej" - wyliczono w dokumencie.

Oceniono, że przywództwo Partii Pracy "jest wrogie wobec dużych i małych firm", a także "grozi destabilizacją brytyjskiej gospodarki, aby zrealizować swoje ideologiczne cele". Corbyn oraz minister finansów w jego gabinecie cieni John McDonnell wielokrotnie powtarzali, że liczą na wprowadzenie w Wielkiej Brytanii rozwiązań czerpiących z ideologii socjalizmu.

W trakcie konferencji prasowej w centrum Londynu każde z siedmiorga posłów opuszczających ugrupowanie przedstawiło swoje osobiste powody podjęcia takiej decyzji. Jeden z członków nowego ruchu Chris Leslie wyraził opinię, że Partia Pracy została przejęta przez "maszynerię twardej lewicy". Wskazał m.in. na "nieodpowiedzialne" podejście ugrupowania do negocjacji w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Leslie dodał, że nie ma wobec Corbyna zaufania, które pozwoliłoby mu na promowanie go jako kandydata na stanowisko premiera Wielkiej Brytanii. Wskazał m.in. na jego podejście do polityki obronnej i bezpieczeństwa, utrzymywanie – jak ocenił - kultury nietolerancji i antysemityzmu, a także jego gotowość do cenienia wyjaśnień państw trzecich wyżej od ustaleń brytyjskich służb specjalnych. Pośrednio nawiązał w ten sposób m.in. do publicznego kwestionowania przez Corbyna stanowiska brytyjskiego wywiadu po ubiegłorocznej próbie zabójstwa byłego pułkownika GRU Siergieja Skripala.

Mająca żydowskie korzenie posłanka Luciana Berger oceniła z kolei, że Partia Pracy stała się "instytucjonalnie antysemicka" za sprawą propalestyńskiej polityki Corbyna oraz radykalnych aktywistów, którzy dołączyli do ugrupowania od jego wybrania na stanowisko lidera w 2015 roku.

W przeszłości Corbyn wielokrotnie był oskarżany o antysemickie wypowiedzi i zachowania, m.in. po tym, jak wyszło na jaw, że złożył kwiaty na grobie zamachowców, odpowiedzialnych za atak na izraelskich sportowców podczas igrzysk olimpijskich w Monachium w 1972 roku.

W obliczu ciągłych gróźb i obelg Berger musiała w trakcie tegorocznej konwencji programowej Partii Pracy skorzystać z ochrony policyjnej, gdyż obawiała się fizycznego ataku.

Z kolei Ummuna tłumaczył, że politycy "wykonali pierwszy krok do opuszczenia starej, plemiennej polityki i zapraszają innych, którzy podzielają te same wartości polityczne, aby również to zrobili".

Siedmioro posłów będzie na razie zasiadało w Izbie Gmin jako niezależni deputowani, gdyż Grupa Niezależna jest obecnie nieformalną inicjatywą. Wielu komentatorów spodziewa się jednak, że z czasem może się ona przekształcić w partię polityczną. Według opublikowanego w weekend sondażu firmy Opinium aż 59 proc. Brytyjczyków jest gotowych rozważyć możliwość oddania głosu na nowe, centrowe ugrupowanie, gdyby takie powstało przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi.

Odpowiadając na informację o rozłamie, lider Partii Pracy podkreślił, że jest "zawiedziony" decyzją siedmiorga posłów, wskazując na to, że w ostatnich wyborach parlamentarnych w 2017 roku jego ugrupowanie uzyskało "największy wzrost poparcia od 1945 roku".

Młodzieżówka laburzystów zareagowała jednak znacznie ostrzej, zamieszczając w serwisie społecznościowym Twitter fragment socjalistycznej pieśni z końca XIX wieku pt. "Czerwona flaga" i odrzucając – jak napisali - "tchórzy" i "zdrajców" oraz zapewniając, że "będziemy nadal powiewać czerwoną flagą".

Poniedziałkowe wydarzenie to największy rozłam wśród laburzystów od 1981 roku, kiedy czterech polityków partii odeszło z ugrupowania, tworząc nową Partię Socjaldemokratyczną, która później w 1988 roku połączyła się z Partią Liberalną, tworząc Liberalnych Demokratów.

Po rozłamie Partia Pracy dysponuje 249 posłami wobec 317 deputowanych rządzącej Partii Konserwatywnej. Nowa grupa tworzy szósty największy blok w parlamencie z siedmioma mandatami, wyprzedzając m.in. walijskie Plaid Cymru (4) i Partię Zielonych (1).