„9 lipca 1943 roku o godzinie 11 rano ponad 300 uzbrojonych ludzi wtargnęło do tej wsi, by zawładnąć cudzym mieniem i ją zniszczyć. W tej watasze znajdowali się przeważnie Polacy i Niemcy, ludzie, którzy służyli w niemieckiej policji pomocniczej, a sam oddział był podporządkowany jednostce wojskowej, złożonej przeważnie z Węgrów” - mówił podczas uroczystości przed pomnikiem ofiar tego wydarzenia. Rozenko podkreślił, że było ono następstwem konfliktu, w którym uczestniczyły dwa środkowoeuropejskie narody, które zderzyły się w okolicznościach, gdzie „nie było miejsca dla człowieczeństwa, zaufania i miłosierdzia”.
„Po wkroczeniu do wsi bandyci - bo inaczej ich nazwać nie można - zaczynają zabijać jej mieszkańców, grabić obejścia, układając skradzione rzeczy na wozy, a po tym palą zagrody. Zniszczono tu około 200 budynków. Część ludzi zdążyła ukryć się poza wsią, lecz tego dnia nie obyło się bez ofiar w ludziach. Rozstrzelano wtedy 17 osób: 11 mężczyzn, cztery kobiety i dwoje dzieci” - mówił.
Wicepremier dodał, że tuż po zrujnowaniu Rudki Kozińskiej spalona została wieś, a następnie częściowo zniszczone wsie: Dorosyn, Zaleśce, Lubcze, Tychotyn i Baszowa.
Historyk z polskiego IPN prof. Mirosław Szumiło podkreślił w komentarzu dla PAP, że "sprawa Rudki Kozińskiej nie jest bliżej rozpoznana przez polskich historyków i wymaga dokładnego sprawdzenia i weryfikacji w źródłach”.
"Ukraińcy czerpią o tym informacje ze źródeł niemieckich lub sprawozdań UPA (wiarygodność tych ostatnich może być wątpliwa). Zakładamy jednak, że faktycznie doszło do takiej akcji niemieckiej policji 9 lipca 1943 r., w której w tym czasie służyli też Polacy. Po ucieczce wiosną 1943 r. 4 tys. ukraińskich policjantów ze służby dla Niemiec do lasu (do UPA), okupanci niemieccy zaczęli werbować do swojej policji Polaków z Wołynia. W tym czasie trwały już (od lutego 1943 r.) mordy nacjonalistów ukraińskich na Polakach. Część Polaków zgłaszała się do służby w policji niemieckiej, szukając okazji do zemsty na Ukraińcach. Jednakże działali oni pod komendą niemiecką i za ich udział w popełnianych zbrodniach odpowiedzialność ponosi okupant niemiecki, a nie społeczeństwo polskie" - podkreślił Szumiło.
Jak dodał polski historyk IPN, Armia Krajowa w pacyfikacji Rudki Kozińskiej nie uczestniczyła, więc wydarzenia tego nie można zestawiać ze zorganizowaną antypolską akcją Ukraińskiej Powstańczej Armii, w której mordowano całe wioski. "Również liczba ukraińskich ofiar w Rudce Kozińskiej (17 osób) jest nieporównywalna z zagładą całych polskich wsi dokonywaną przez UPA" - zaakcentował Szumiło.
Pawło Rozenko oświadczył, że „wydarzenia na Wołyniu są jedną z najtragiczniejszych stronic ukraińsko-polskiej wojny, naszej wspólnej historii. Wojny, której echa dochodzą do nas, niestety, nawet dziś. Bo przecież niektóre siły polityczne wciąż starają się zbić na tym polityczny kapitał”.
Zdaniem Rozenki współcześni Ukraińcy i Polacy nie mogą powtarzać błędów z historii, a nasze narody nie mogą być zakładnikami cudzych gier geopolitycznych.
„Będzie to jednak możliwe dopiero wtedy, gdy przejdziemy przez drogę wzajemnego uznania błędów przeszłości, upamiętnienia wszystkich ofiar ówczesnej tragedii i niedopuszczenia do niszczenia mogił i pomników. Jednakowoż, gdy do takich wydarzeń dochodzi, władze dwóch krajów zobowiązane są do odnowienia miejsc pamięci historycznej” - powiedział.
Wicepremier podziękował Polsce za konsekwentne wspieranie jedności terytorialnej Ukrainy i zaapelował o dalszą pracę na rzecz pojednania.
„Przyjaźń i współpraca w regionie Europy Środkowej jest najlepszą szczepionką przeciwko wirusowi agresji. Wszyscy, którzy rozżegają konflikt ukraińsko-polski, wywołują nastroje antyukraińskie w Polsce i antypolskie na Ukrainie, powinni podlegać surowej ocenie, gdyż działają oni wyłącznie w interesach agresora, Federacji Rosyjskiej. Tylko razem wygramy, bo nie ma innej alternatywy dla ukraińsko-polskiej przyjaźni” - oświadczył Rozenko.
W uroczystościach w Rudce Kozińskiej uczestniczył m.in. prezes IPN Ukrainy Wołodymyr Wiatrowycz oraz przedstawiciele władz obwodowych i lokalnych.
Strona ukraińska zorganizowała uroczystości w Rudce tuż przed obchodami 75. rocznicy zbrodni wołyńskiej, które strona polska zaplanowała w tym regionie w sobotę i niedzielę, 7 i 8 lipca. W niedzielę na Wołyniu złoży wizytę prezydent Andrzej Duda.
Zbrodnia Wołyńska była antypolską czystką etniczną, przeprowadzoną przez nacjonalistów ukraińskich, mającą charakter ludobójstwa.
Zbrodni dokonano w latach 1943–1945. Jej sprawcy - Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz jej zbrojne ramię Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) we własnych dokumentach planową eksterminację ludności polskiej określali mianem „akcji antypolskiej”.
Według szacunków polskich historyków ukraińscy nacjonaliści zamordowali w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ok. 100 tys. Polaków. 40-60 tys. zginęło na Wołyniu, 20-40 tys. w Galicji Wschodniej, co najmniej 4 tys. na terenie dzisiejszej Polski. Kulminacja tych wydarzeń, określanych mianem zbrodni wołyńskiej, nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 150 polskich miejscowości.
Jak podaje IPN, na skutek polskich akcji odwetowych do wiosny 1945 roku zginęło prawdopodobnie 10–12 tys. Ukraińców. "Niektóre z polskich akcji odwetowych były zbrodniami wojennymi. Jednak zdaniem polskich historyków nie można stawiać znaku równości między nimi a zorganizowaną, antypolską akcją OUN-UPA" - czytamy na stronie zbrodniawolynska.pl redagowanej przez Instytut Pamięci Narodowej.
Między Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r.