Francuskie media, potępiając jednogłośnie cła narzucone przez USA, wyrażają w piątek satysfakcję z postawy UE, solidarnie zdecydowanej przeciwstawić się Waszyngtonowi. Zastanawiają się jednak, jak długo utrzyma się ta jedność.

Zarówno większość paryskich gazet, jak i rozgłośnie cytują prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który w rozmowie telefonicznej powiedział swemu amerykańskiemu odpowiednikowi Donaldowi Trumpowi, że decyzja o nałożeniu ceł na eksportowaną do USA europejską stal oraz aluminium, jest "bezprawna" i "błędna".

W czwartek USA nałożyły 25-procentowe cła na stal i 10-procentowe na aluminium z UE, Kanady i Meksyku. Taryfy obowiązują od piątku 1 czerwca.

"Nacjonalizm gospodarczy oznacza wojnę" – powtarzają za prezydentem Macronem francuscy komentatorzy. "Le Monde" cytuje zdanie wypowiedziane przez francuskiego prezydenta w środę: "wojny handlowe mogą szybko przerodzić się w prawdziwe wojny".

Sekretarz stanu we francuskim MSZ Jean-Baptiste Lemoyne wezwał Brukselę do jak najszybszego podjęcia kroków, które nie pozwolą na zburzenie równowagi, zagrożonej amerykańską decyzją. Nazwał ją "niemożliwą do usprawiedliwienia".

Wcześniej francuski minister gospodarki i finansów Bruno Le Maire "ostrzegł" – jak czytamy w dzienniku "Le Parisien" - że "światowy handel to nie western, w którym każdy wali w każdego, aż można zobaczyć na końcu, kto jeszcze stoi na nogach".

"Nie będziemy dyskutować pod presją" – powiedział w czwartek wieczorem dziennikarzom Le Maire, ujawniając, że takie stanowisko Unii przedstawił w porannej rozmowie amerykańskiemu ministrowi handlu Wilburowi Rossowi. Francuski minister wyraził obawę, że "niczym nieusprawiedliwiona" decyzja USA będzie miała "poważne konsekwencje dla światowej gospodarki".

"Ta zła wiadomość nie jest niespodzianką" – uznał ekspert ds. gospodarczych BFMTV Emmanuel Lechypre. Taką ocenę powtarzają niemal wszyscy komentatorzy, przypominając, że Waszyngton cłami od wielu tygodni groził UE. Według "Le Monde" są one "całkowicie nieusprawiedliwione i głupie", gdyż uważa się, że to Chiny odpowiedzialne są za ogromne nadwyżki w światowym handlu, które od kilku lat wywołują problemy w zachodnim hutnictwie.

Francuskie media, twierdząc jak wspomniany już "Le Monde", że "Trump miał nadzieję, iż Bruksela pod naciskami od razu ustąpi", wyrażają zadowolenie z tego, że "Europejczycy potrafili przezwyciężyć wewnętrzne niesnaski".

Szczególnie wysoko oceniana jest w Paryżu postawa rządu niemieckiego, "najbardziej – według redakcji dziennika "20 Minutes" – zagrożonego wojną handlową", który "natychmiast obiecał", że odpowiedzią na politykę "America First" będzie "zjednoczona Europa".

Komentatorzy zauważają, że europejscy przywódcy zapowiadają "proporcjonalną" ripostę na posunięcie Waszyngtonu. Ich zdaniem wynika to z tego, że - jak ocenia "Le Monde" - przede wszystkim nie chcą oni dopuścić do wojny celnej.

Francuzi chcieliby - pisze redakcja "Le Monde" - "aby UE, poprzez skontrowanie posunięć amerykańskich, poszła na siłowe zmagania z rządem Trumpa, po to, by zniechęcić (Waszyngton) do otwierania nowych frontów" walki.

"Europejczycy rozwiązać muszą niebezpieczne równanie" - stwierdza dziennik - "jak bowiem utrzymać zdecydowaną postawę w obronie swych interesów bez kolejnego nadwerężania stosunków transatlantyckich?". "Żaden rząd europejski nie chce odwracać się od USA, które są nie tylko najważniejszym partnerem handlowym UE, ale również niezbędnym partnerem w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa" - dodaje.

Francuscy komentatorzy obawiają się, że solidarność europejska może okazać się nietrwała, gdyż "widmo wojny handlowej" grozi zwiększeniem napięć między Europejczykami.

Eksperci najczęściej posługują się przykładem Włoch, gdzie nowy populistyczny rząd doprowadzić może do otwartego, jak się obawiają, konfliktu między Rzymem a Berlinem. A Niemcy, którzy są najbardziej zagrożeni decyzjami prezydenta USA, potrzebują pełnej europejskiej solidarności – tłumaczyła w piątek rano we francuskiej telewizji France 24 specjalistka ds. Niemiec Jacqueline Henard.