Wiceminister spraw zagranicznych Bartosz Cichocki wyraził nadzieję, że nowelizacja ustawy o IPN nie będzie miała "długotrwałego, negatywnego wpływu" na relacje polsko-ukraińskie. Przypomniał, że prezydent Andrzej Duda stworzył możliwość Trybunałowi Konstytucyjnemu doprecyzowania, "jak powinniśmy rozumieć tę ustawę".
Bartosz Cichocki pytany w środę w TVP Info o to jak nowelizacja ustawy o IPN wpłynęłą na relacje polsko-ukraińskie, wyraził nadzieję, że "nie będzie to miało "długotrwałego, negatywnego wpływu".
Zwrócił uwagę, że prezydent Andrzej Duda podpisując nowelizację, jednocześnie skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego nie tylko ws. paragrafów dot. Holokaustu, ale i ukraińskich. "A więc prezydent Duda stworzył możliwość Trybunałowi doprecyzowania, wytłumaczenia nam, jak powinniśmy rozumieć tę ustawę" - zaznaczył wiceminister. Wyraził też przekonanie, że TK "wyjdzie naprzeciw niepokojom, czy niezrozumieniu ze strony ukraińskiej". "I to wyjaśni sprawę" - podkreślił.
Wiceszef MSZ został poproszony o ocenę, czy nie było błędem - jak twierdzą niektórzy przedstawiciele opozycji - "dopisanie do ustawy o IPN relacji polsko-ukraińskich i wydarzeń z lat 1925-50". Wiceminister odparł, że "pozostawia to posłom i posłankom". "Jeśli ocenią, że tam jest błąd, to mogą to skorygować (...), a jeśli tak uczynią, to będziemy rozmawiali o tym" - stwierdził.
Pytany, czy MSZ analizuje też "interes trzeciej strony", czy Rosja "rozgrywa" sytuację w Polsce za pomocą rozmaitych informacji i zdarzeń, Cichocki przyznał, że ta kwestia jest przedmiotem analiz, jak dodał, nie tylko w resorcie spraw zagranicznych. "Mieliśmy niedawno przypadek, kiedy obywatele polscy mieli uczestniczyć w próbie ataku z użyciem koktajli Mołotowa na Ośrodek Kultury Węgierskiej w Użhorodzie, zostali zatrzymani w Polsce przez ABW i jest w tej sprawie prowadzone śledztwo" - zaznaczył.
"Być może mamy konkretny przykład - a są to osoby związane z prorosyjskimi środowiskami - (...) że rosyjskie służby specjalne próbują eskalować, wykorzystywać napięcia w relacjach polsko-ukraińskich, ale także w relacjach polsko-niemieckich, żeby nas dzielić" - powiedział wiceminister. Dodał, że dostrzega "nadmierną łatwość niektórych osób po stronie ukraińskiej" tłumaczenia wszystkich naszych kontrowersji działaniem strony rosyjskiej.
Jak zauważył, "to nie strona rosyjska wybudowała fałszywe i kłamliwe upamiętnienie na Przełęczy Wereckiej, oskarżające nas o masowy mord w marcu 1939 roku". "To nie strona rosyjska - podejrzewam - każe urzędnikom ukraińskim stawiać nas niekiedy na równi z okupantem sowieckim i nazistowskim itd. Nie sądzę, żeby też strona rosyjska kazała w niedzielę 4 marca maszerować pod sztandarami Bandery z antypolskimi hasłami kilkusetosobowej grupie Ukraińców (we Lwowie)" - podkreślił Cichocki.
Na uwagę, iż nie wiemy, czy "przypadkiem nie ma tam inspiracji rosyjskiej", Cichocki przypomniał, że Polska dała stronie ukraińskiej 24 godziny na wypowiedzenie się na ten temat oraz że to do strony ukraińskiej należy "zbadanie okoliczności tego marszu". "Nie usłyszeliśmy tego typu dystansowania się - niestety - ukraińskiej strony rządowej. Dlatego byliśmy zmuszeni wręczyć notę protestacyjną ambasadorowi (Ukrainy w Polsce Andrijowi) Deszczycy" - powiedział wiceminister SZ.
W niedzielę ulicami Lwowa przeszedł marsz zorganizowany przez Korpus Narodowy, który miał upamiętnić rocznicę śmierci dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) Romana Szuchewycza. Lokalne media podały, że akcja odbyła się pod antypolskimi hasłami. "Nasza ziemia – nasi bohaterowie!", "Pamiętaj, cudzoziemcze, że gospodarzem jest tu Ukrainiec!" – wykrzykiwali jego uczestnicy. "Miasto Lwów nie dla polskich panów" – głosił napis na jednym z transparentów.
Polskie MSZ oceniło, że treści zawarte w kolportowanych przed tym wydarzeniem ulotkach "w sposób oczywisty zakłamują wspólną, polsko-ukraińską historię". "Podkreślamy, że przedsięwzięcia tego typu mogą spowodować niepotrzebne napięcia między obywatelami obu państw" - podkreślono w komunikacie.(PAP)