Warszawa może skorzystać gospodarczo na konfliktach Ankary ze starą Europą. Ale zbytnie zacieśnianie stosunków nie jest jej na rękę
Warszawa może skorzystać gospodarczo na konfliktach Ankary ze starą Europą. Ale zbytnie zacieśnianie stosunków nie jest jej na rękę
Głównym celem dzisiejszej wizyty tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana w Polsce jest rozwój współpracy handlowej między obydwoma państwami, ale wobec trudnych relacji Ankary z większością najważniejszych państw Unii Europejskiej jej dobre stosunki polityczne z Warszawą nabierają szczególnego znaczenia.
Erdogan, któremu towarzyszyć będzie kilku ministrów i duża grupa biznesmenów, spotka się z prezydentem Andrzejem Dudą, premier Beatą Szydło, marszałkami Sejmu i Senatu oraz weźmie udział w polsko-tureckim forum gospodarczym.
– Polska jest najważniejszym w Europie Środkowej partnerem handlowym Turcji. W zeszłym roku wartość naszych obrotów handlowych osiągnęła prawie 6 mld dol. – mówi tureckiej agencji prasowej Anadolu Kemal Güleryüz, przewodniczący Turecko-Polskiej Rady Biznesu.
Wymiana handlowa faktycznie stale wzrasta. Według tureckiego ministerstwa gospodarki w ciągu ostatniej dekady zwiększyła się ponad dwukrotnie – z 2,49 mld dol. w 2006 r. do prawie sześciu w ubiegłym. Turków trochę jednak martwi nierównowaga w obrotach – polski eksport do Turcji wzrósł w czasie minionych 10 lat z 1,43 do 3,24 mld dol., zaś turecki do Polski z 1,06 do 2,65 mld dol. Tę niesymetryczność potwierdzają też dane za pierwsze trzy kwartały tego roku – sprzedaliśmy towary za 2,1 mld dol., kupiliśmy za 1,9 mld dol. Poza tym, skoro Turcja jest 17. co do wielkości gospodarką na świecie, a Polska 24., to handel mógłby być większy – do Turcji trafia zaledwie 1,5 proc. całego naszego eksportu. Stąd też oczekiwania w obu krajach, że wartość obrotów handlowych sięgnie w najbliższych latach 10 mld dol. rocznie.
Pomóc w tym może fakt, że między Ankarą a Warszawą nie ma żadnych sporów politycznych, czego nie można powiedzieć o stosunkach Turcji z innymi państwami unijnymi. Polska pozostaje jednym z niewielu członków Unii, w których Erdogan może liczyć na przyjazne przyjęcie.
Relacje Turcji z państwami Unii Europejskiej psuły się już od kilku lat, w miarę jak pojawiały się zarzuty co do sposobu sprawowania władzy przez tureckiego przywódcę oraz wątpliwości co do jej przyszłego członkostwa we Wspólnocie (rozmowy akcesyjne zaczęły się w 2005 r.). Na dobre pogorszyły się przy okazji kwietniowego referendum konstytucyjnego mającego zwiększyć uprawnienia prezydenta. Władze Niemiec, Austrii, Holandii i Danii zabroniły prowadzenia kampanii wśród tureckiej diaspory, co spotkało się z ostrymi protestami Ankary. Erdogan zarzucił np. rządom Niemiec i Holandii, że stosują metody niczym naziści i prowadzą antyislamską krucjatę.
Po referendum pojawiły się wezwania, by formalnie zerwać negocjacje akcesyjne (postulował to m.in. Parlament Europejski). Kilka krajów skłonnych jest poprzeć takie rozwiązanie – zwłaszcza Austria i Holandia, przed wyborami wspomniała o tym też kanclerz Niemiec Angela Merkel. To jednak miałoby konsekwencje w postaci nawrotu kryzysu migracyjnego, bo Turcja z pewnością wypowie wtedy umowę w sprawie przyjmowania uchodźców z wiosny zeszłego roku. Poza tym Bruksela straci jedyny środek nacisku, którym może motywować władze w Ankarze do przestrzegania standardów demokratycznych. Z tych powodów inne kraje chcą, by mimo trudnych relacji – nadal prowadzić rozmowy z Ankarą. Do tego przekonuje m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron. – Turcja rzeczywiście zeszła z kursu na Unię i przeciąga strunę w sposób, którego nie można ignorować. Ale chcę uniknąć rozejścia się, bo jest kluczowym partnerem w wielu kryzysach, z którymi się mierzymy. Zwłaszcza migracyjnym i terrorystycznym – mówił we wrześniu w wywiadzie Macron.
Nie znaczy to jednak, że Francja w obecnej sytuacji popiera członkostwo Turcji w Unii Europejskiej. Spośród starych państw członkowskich najprzychylniej wobec Ankary – i jej ewentualnej akcesji – nastawione są Hiszpania i Włochy, choć w obu przypadkach nie jest to poparcie bezwarunkowe. Z kolei najlepsze stosunki z Erdoganem utrzymuje premier Węgier Viktor Orbán, któremu również zarzucane są autorytarne zapędy.
O ile wchodzenie w zbyt bliski osobisty sojusz z tureckim prezydentem byłoby w sytuacji Polski niezbyt zręczne, to psucie dobrych relacji też do niczego nie będzie prowadzić. Turcja tak czy inaczej pozostanie ważnym graczem na arenie międzynarodowej.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Powiązane
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama