Państwo musi przede wszystkim gwarantować bezpieczeństwo obywateli, dlatego powinno mieć możliwość kontroli własnych granic - mówili w sobotę uczestnicy debaty "Integralność Europy w obliczu kryzysu migracyjnego". Debata odbyła się w ramach kongresu "Polska Wielki Projekt".

Ambasador Węgier Orsolya Kovacs powiedziała, że państwo musi przede wszystkim gwarantować bezpieczeństwo swoich obywateli. „Musi wiedzieć, kto przekracza granice” – podkreśliła.

Jej zdaniem problem imigracji jest ściśle związany z kwestią tego, jak wyobrażamy sobie Europę za 10-20 lat. „Wyobrażamy sobie silną Europę państw narodowych i życzymy sobie konkretnej debaty o przyszłości Europy. Jeżeli będziemy wiedzieli, w jakim kierunku ma iść Europa, to będziemy mogli (...) rozwiązać kwestię migracyjną” - dodała.

Jak mówiła, budowa płotu na granicy węgiersko-serbskiej i węgiersko-chorwackiej okazała się dobrą decyzją. „Okazuje się, że ta decyzja była słuszna” – podkreśliła.

Ambasador Australii Paul Wojciechowski zwrócił uwagę, że społeczeństwo Australii jest mozaiką kulturową z całego świata. „Jesteśmy przykładem multikulturowości” - dodał. Jak mówił, podstawy systemu multikulturowości zostały zbudowane przez Polaka, prof. Jerzego Zubrzyckiego, bohatera AK i uchodźcę.

Wskazał, że Australia rekrutuje imigrantów ekonomicznych. „Prosimy świat co roku o 200 tys. osób” – powiedział. „Migracja jest bardzo ważna dla nas, ale równie ważne dla nas jest chronienie naszych granic” – dodał. Jak mówił, bardzo ważna jest możliwość kontroli własnych granic.

Według księdza prof. Waldemara Cisło ze stowarzyszenia "Pomoc Kościołowi w Potrzebie", w dyskusji o kryzysie migracyjnym mówi się o jego skutkach, a nie uwzględnia się tego, czego imigranci oczekują.

„Jeśli jesteśmy w Syrii czy Iraku to jedyne, czego ci ludzi oczekują od nas, to tego, żeby mogli żyć w pokoju” – podkreślił. Jego zdaniem należy pomagać na miejscu.

Doradca prezydenta prof. Andrzej Zybertowicz wskazał, że przy decyzjach o pomocy osobom potrzebującym powinnyśmy kierować się dwiema zasadami, które zaproponował amerykański psycholog społeczny Jonathan Haidt.

Pierwsza zasada – jak mówił Zybertowicz – wskazuje, że należy przyjmować tylko taką liczbę osób, która nie zaburzy funkcjonowania instytucji kultury kraju, który przyjmuje potrzebujących. Druga zasada mówi o tym, że należy przyjmować osoby, które są bliskie kulturze danego społeczeństwa.

Zwrócił uwagę, że wielu ekspertów, mediów, polityków w sporach o kryzysie migracyjnym ma „ukrytą agendę, nie ujawnia swoich rzeczywistych celów”. Jak wskazywał, może to być agenda, której celem jest zniszczenie chrześcijaństwa i realizacja jakiejś „inżynierii społecznej”.

Według ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Błaszczaka mechanizm relokacji uchodźców to próba zdestabilizowania europejskiego systemu wartości, wykreowania nowego społeczeństwa, zburzenia dotychczasowych więzi społecznych.

Błaszczak ocenił, że kryzys migracyjny w Europie jest faktem; choć swoje apogeum miał w 2015 r., do dziś napływają do Europy kolejne fale migracji z Północnej Afryki, z Bliskiego Wschodu. "Są to głównie muzułmanie, którzy szukają lepszych warunków, ale którzy wiedzą, że w Europie mogą liczyć na to, że ich silna tożsamość kulturowa nie ma żadnego wyzwania, że tożsamość kulturowa europejska jest bardzo słaba, więc mogą narzucać swój kanon kulturowy w Europie" - powiedział.

Podkreślił, że mechanizm automatycznej relokacji jest również nieskuteczny - po jego wprowadzeniu tylko ok. 11 proc. osób, które miały być relokowane, zostało relokowanych. Jego zdaniem należałoby spytać, dlaczego w takim razie jest taka presja ze strony Komisji Europejskiej.

"W moim przekonaniu jest ona motywowana ideologicznie. Chodzi o stworzenie mechanizmu, który spowoduje wykreowanie nowego społeczeństwa, zburzenie dotychczasowych więzi społecznych, który zdestabilizuje dotychczasowy europejski" - ocenił.