Degrengolada opozycji i partnerów z rządu winduje notowania skrajnej prawicy. Pomaga im w tym oportunizm jej przywódcy Andreja Danki.
Austria, Francja czy Holandia to niejedyne kraje UE, w których w siłę rośnie skrajna prawica. Ten sam proces dotyczy naszych południowych sąsiadów. Słowacja jest modelowym przykładem, jak równoczesna degrengolada obu stron głównego nurtu polityki umacnia trzecią siłę, którą pod Tatrami stanowią akurat narodowcy.
Kolejne sondaże potwierdzają, że szefowi parlamentu Andrejowi Dance ufa już ponad połowa Słowaków. Przywódca Słowackiej Partii Narodowej (SNS) wyprzedził premiera Roberta Ficę i w przyszłości chciałby go zastąpić także na stanowisku szefa rządu.
Słowacką polityką od miesięcy wstrząsają turbulencje. Po marcowych wyborach, w których rządzący dotąd samodzielnie Smer uzyskał tylko 28 proc. głosów, powstała egzotyczna koalicja lewicowego Smeru i SNS z reprezentującym mniejszość węgierską Mostem i Siecią Radoslava Procházki. Sieć, której wyborcy nie darowali wejścia do rządu, przestała istnieć, a Procházka odszedł z polityki.
Osłabiony Smer pogrążył się wskutek afery z udziałem wicepremiera powiązanego z oskarżonym o korupcję biznesmenem Ladislavem Bašternákiem. W sprawę był też zamieszany Fico, który od Bašternáka wynajmuje luksusową rezydencję. Opozycja przez całe lato protestowała pod domem premiera. Wiece osłabiły Smer i Ficę, ale wygasły, zaś opozycja poszła w rozsypkę.
W efekcie SNS to jedyna partia, której sondaże rosną. Może liczyć na 15 proc. poparcia; dwa razy więcej, niż dostała w wyborach. Tygodnik „Týždeň” zasugerował, że Danko wyrasta na następcę Ficy na stanowisku premiera. Smer i SNS to system naczyń połączonych. Dziś zawiedziony elektorat Smeru przepływa do narodowców. Wcześniej bywało odwrotnie.
– Danko chciałby zostać premierem, ale brak mu kompetencji. Jego popularność to nie tyle efekt jego osiągnięć, bo te są słabe, ile tego, że dobrze wypada na tle swego wulgarnego poprzednika Jána Sloty – mówi politolog Grigorij Mesežnikov. Nasz rozmówca twierdzi, że najsilniejszą partią nadal jest Smer. I gdyby Fico zrezygnował, zastąpi go nie Danko, lecz inny polityk tej partii. A gdyby doszło do przedterminowych wyborów, odtworzyłaby się koalicja Smer–SNS–Most. – Narodowcy mieliby do powiedzenia więcej niż dziś, ale to Smer pozostałby rozgrywającym – dodaje.
Gdyby chodziło o SNS czasów skandalizującego Sloty, nazywanego słowackim Władimirem Żyrinowskim, rosnąca popularność tej partii mogłaby bardziej niepokoić. Agenda narodowców była wówczas wyraźnie antyeuropejska, antynatowska i prorosyjska.
SNS pod przywództwem Danki stała się jednak partią karierowiczowską, której nie chodzi o nacjonalizm, lecz o władzę. Dlatego narodowcy bez problemu weszli w koalicję z Mostem, czyli partią mniejszości węgierskiej. Dziś partia Danki akceptuje członkostwo w UE i zrezygnowała z postulatu powrotu do własnej waluty. Jej lider z chłopca do bicia stał się ulubieńcem części elit po tym, jak do parlamentu w marcu dostali się jeszcze bardziej radykalni ekstremiści Mariana Kotleby. A szef SNS zwalcza Kotlebę jak może, bo obaj rywalizują o podobny elektorat.