Prokuratura może przesłuchać lekarzy i położne szpitala w Starachowicach (Świętokrzyskie) w związku ze sprawą kobiety, która urodziła na podłodze jednej z sal lecznicy martwe dziecko. We wtorek uprawomocniło się postanowienie sądu, dotyczące zwolnienia pracowników placówki z tajemnicy zawodowej.

Sprawa dotyczy zdarzenia z początku listopada. Do szpitala w Starachowicach zgłosiła się kobieta w ósmym miesiącu ciąży, ponieważ przestała czuć ruchy dziecka; zdiagnozowano, że dziecko nie żyje. Według relacji pacjentki i jej męża, na które powołują się media i co potwierdzają wstępne ustalenia prokuratury, gdy rozpoczęła się akcja porodowa, kobiecie nie udzielono pomocy; pozostawiona bez opieki, urodziła na podłodze jednej ze szpitalnych sal.

Prokuratura Rejonowa w Starachowicach prowadzi postępowanie w związku z narażeniem pokrzywdzonej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Częściowe wyniki sekcji zwłok dziecka potwierdziły, że do jego śmierci doszło w łonie matki, przed zgłoszeniem się kobiety do szpitala.

Śledczy wystąpili do sądu z wnioskiem o zezwolenie na przesłuchanie jako świadków, co do faktów objętych tajemnicą zawodową lekarską sześciu lekarzy oraz tajemnicą zawodową - sześciu położnych z lecznicy. W połowie listopada Sąd Rejonowy w Starachowicach przychylił się do wniosku.

Jak podał cytowany w komunikacie rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach Jan Klocek, postanowienie uprawomocniło się we wtorek. "Rozstrzygnięcie oznacza, że prokurator może w ramach prowadzonego postępowania przygotowawczego, z uwagi na dobro wymiaru sprawiedliwości, przesłuchać wymienione w postanowieniu osoby w charakterze świadków, celem wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności sprawy" – dodał sędzia.

W związku ze sprawą, dyrektor szpitala Grzegorz Fitas podjął decyzję o rozwiązaniu umowy z ośmioma osobami, które dyżurowały, gdy kobieta rodziła. To ordynator, pielęgniarka oddziałowa, dwoje lekarzy dyżurnych oraz cztery położne pracujące wówczas na zmianie.

Zwolnione dyscyplinarnie położne złożyły pozwy do sądu o przywrócenie do pracy.

Zdaniem pracownic, popieranych przez związek zawodowy, dyrekcja zastosowała wobec nich odpowiedzialność zbiorową - oddział położniczo-ginekologiczny zajmuje dwie kondygnacje szpitala, a położne, przypisane do konkretnych odcinków pracy na oddziale, nie mogły ich opuszczać. Nie wszystkie pracownice wiedziały, co się działo w części oddziału zajmującej się patologią ciąży.

Wg informacji lokalnych mediów, dyrekcja lecznicy podjęła niedawno decyzję o przeniesieniu oddziału położniczo-ginekologicznego na jedno piętro. Z komunikatu na stronie internetowej szpitala wynika, że w ubiegłym tygodniu rozstrzygnięto nabór na nowego kierownika oddziału położniczo-ginekologicznego.

Starachowicki szpital został skontrolowany przez świętokrzyski NFZ. Sprawdzano m.in. tzw. dostępność świadczeń - czy w tym konkretnym czasie na oddziale dyżur pełniło tyle osób (lekarzy, położnych), ile jest wymaganych w warunkach koniecznych do funkcjonowania oddziału, oraz jak oddział funkcjonuje po decyzjach o zwolnieniu części personelu. Postępowanie wyjaśniające podjął Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Świętokrzyskiej Izby Lekarskiej.

Kontrolę w szpitalu przeprowadził też - na polecenie ministra zdrowia - wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa. Jak mówił w połowie listopada minister Konstanty Radziwiłł, wszystko wskazuje na to, że w szpitalu w Starachowicach nie popełniono istotnego błędu medycznego, a „zawiodły przede wszystkim sprawy dotyczące relacji” - zabrakło empatii i komunikacji między ludźmi.

Szef resortu zdrowia zastrzegł, że nie jest upoważniany do ujawniania treści raportu, gdzie zawarto m.in. wiele danych osobowych i informacji dotyczących podejmowanych procedur i stanu zdrowia. (PAP)