W tym tygodniu Sejm będzie zajmował się dwoma projektami nowelizacji kodeksu pracy – rządowym i poselskim. Dotyczą one zaliczania do stażu pracy również innych form zatrudnienia. Chodzi w szczególności o działalność gospodarczą oraz umowy zlecenia. Dzięki temu osoby, które np. prowadziły własną firmę, będą miały takie same prawo do uprawnień pracowniczych jak etatowcy, np. do urlopu czy nagród jubileuszowych.
Przed skierowaniem projektu nowelizacji do I czytania Sejm przeprowadził konsultacje społeczne rozwiązań proponowanych przez posłów. I choć większość opinii jest pozytywnych, to pojawiają się też krytyczne uwagi. Zdaniem niektórych nowe przepisy niepotrzebnie komplikują sytuację i nakładają kolejne obciążenia biurokratyczne na pracodawców.
Rodzaj umowy nie ma znaczenia dla stażu pracy
„Praca to praca, nieważne na jakiej umowie, kontrakcie lub innej formie jest wykonywana, dla kogoś czy na swój rachunek. Każda taka czynność powinna wliczać się do stażu pracy” – czytamy w jednej z opinii.
Zdaniem większości komentujących nowelizacja kodeksu pracy jest potrzebna, ponieważ osoby pracujące na działalności czy zleceniu przez wiele lat są w gorszej sytuacji – gdy decydują się na etat, muszą zaczynać od początku, jeśli chodzi o nabywanie praw pracowniczych.
„Najwyższy czas, by osoby, które lata całe pracowały np. na umowach zlecenia, miały możliwość wliczania tego czasu do stażu pracy. Na polskim rynku pracy patologicznie wręcz stosuje się ten typ umów zamiast umowy o pracę, dając pracownikowi pozorny wybór w postaci albo się zgadzasz, albo dziękujemy za współpracę. Nie dość, że nie mamy umowy o pracę, to jeszcze nie możemy tych lat przepracowanych na umowach cywilnoprawnych wliczać do stażu pracy. To nie jest w porządku. Czas z tym skończyć” – wynika z kolejnej opinii do projektu.
W podobnym tonie wypowiadają się inni. „Rzesza Polaków pracuje na umowę zlecenie, choć normalnie powinni mieć umowę o pracę. Chytrzy przedsiębiorcy i pracodawcy, którzy dążą do wyzysku Polaków, nie chcą podpisywać umów o pracę. Powoduje to sytuacje, że ludzie pracują nawet 10 lat na umowie zlecenie, a ich ciężka praca nie wlicza się do stażu pracy” – czytamy.
Najwięcej zastrzeżeń dotyczy nieuwzględnienia wszystkich form zatrudnienia. „Proponowana nowelizacja jest bardzo ważna. Niemniej jednak brakuje rozwiązania dla osób pracujących głównie na umowę o dzieło” – uważa następny komentujący.
Kodeks pracy do poprawki. 26 dni dla każdego?
Inni wskazują, że choć diagnoza projektodawców jest słuszna, to wybrane rozwiązanie już niekoniecznie. „Projekt zwraca uwagę na istotny problem, ale proponuje chyba najgorsze rozwiązanie, jakie można sobie wyobrazić” – wynika z kolejnej opinii. Zdaniem jej autora, zamiast uproszczenia prawa, otrzymujemy zwiększenie biurokracji. Tymczasem, w jego ocenie, rozwiązanie jest banalne – powiązanie liczby dni urlopowych z wiekiem pracownika lub ustalenie jednej liczby dni urlopowych dla wszystkich. „Prowadzę małą firmę i wraz z osobą od kadr uznaliśmy po prostu, że osobom powyżej 30. roku życia przyznajemy 26 dni i nie bawimy się w ustalanie stażu pracy. Reszta pracowników deklaruje słownie, jaki ma staż i tyle. Tylko że ja mogę tak zrobić, ale istnieje mnóstwo pracodawców (głównie tych większych), u których dokumenty muszą być prowadzone bardzo skrupulatnie, a zatem każdy pracownik będzie musiał dostarczyć dowód na swój staż pracy, żeby ustalić przysługujący urlop. To kolejne tysiące zmarnowanych roboczogodzin na biurokrację. Moja propozycja – do 26. roku życia 20 dni wolnego, powyżej 26. roku życia 26 dni. Będzie to dobrze korespondowało z ulgą dla młodych. 26-latkowie zaczynający płacić podatek dochodowy przynajmniej dostaną dodatkowe kilka dni urlopu” – proponuje.
Niektórzy mają jeszcze dalej idące pomysły. Apelują o całkowite odejście od uzależniania uprawnień pracowniczych od stażu pracy. „Zamiast dodawać kolejne kategorie okresów zatrudnienia, pozbądźmy się w ogóle takiej kalkulacji i zaprzestańmy dyskryminować ludzi ze względu na staż pracy. To samo dotyczy wolnego – po prostu dajmy wszystkim 26 dni urlopu” – wynika z następnej opinii.
Sedno problemu
Komentujący domagają się także, by rząd zajął się sednem problemu, czyli fikcyjnym zatrudnieniem na śmieciówkach czy B2B. „Mam nadzieję, że rząd zajmie się tematem zatrudniania na podstawie umów cywilnoprawnych, czyli ukrywaniem faktycznego stosunku pracy. Jest to powszechna praktyka. Myślę, że wszyscy zdają sobie z niej sprawę, ale przymyka się na to oko. Większość osób zatrudnionych na umowie B2B to nie są żadni niezależni przedsiębiorcy, to pracownicy” – wskazuje jeden z komentujących. Podkreśla, że często są to osoby pracujące stacjonarnie, w stałych godzinach, podlegające wewnętrznym regulaminom określającym stosunki służbowe. Za to pozbawieni jakiejkolwiek ochrony pracowniczej. W niektórych branżach, jak np. IT, znalezienie pracy z umową o pracę graniczy z cudem. Ten obraz wynika wyłącznie z chęci oszczędności podatkowych po stronie pracodawcy. „Apeluję o zajęcie się tym tematem i wsparcie nie przedsiębiorców, ale specjalistów zmuszonych do prowadzenia działalności gospodarczej lub pracy na umowie zlecenia ze względu na presję rynku pracy i stosowanie przez firmy opisanych praktyk” – dodaje. ©℗
Podstawa prawna
Etap legislacyjny
Projekty przed I czytaniem w Sejmie