W dyskusji na temat zmian proponowanych w ustawie o Polskiej Akademii Nauk (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1796) padło już wiele ważkich argumentów, ale wydaje się, że niektóre nie wybrzmiały dostatecznie. Projektowana nowelizacja skupiła się na kwestiach kontroli i nadzoru, trzeba zaś zaakcentować, że z punktu widzenia działalności instytutu naukowego PAN taka koncepcja reformy jest po prostu zmarnowaną szansą.
W przygotowywanym projekcie została podjęta kwestia uprawnień władczych, w przypadku których nie ma palącego powodu, aby wprowadzać zmiany. Za to zostały zupełnie pominięte realne problemy dotyczące bieżącego funkcjonowania oraz patologiczne rozwiązania instytucjonalne.
Zasadniczym kontekstem przygotowywanej reformy PAN pozostaje pojawienie się w 2018 r. nowych, kompleksowych regulacji dotyczących całego systemu nauki i szkolnictwa wyższego. Ustawa o PAN z 2010 r. została jedynie w technicznie niezbędnym zakresie dostosowana do nowego prawa, zaś jej dalszą nowelizację odłożono. Warto jednocześnie pamiętać, że akt z 2010 r. został tylko nieznacznie zmieniony w stosunku do regulacji z lat 90. W międzyczasie uczelnie wymyśliły się na nowo, w szczególności uchwalając nowe statuty, niekiedy kompletnie zmieniając strukturę organizacyjną. Uzyskały także dostęp do nowych programów wspierania doskonałości badawczej. Brak realnego, kompleksowego dostosowania regulacji dotyczących PAN do tej logiki nowego systemu nauki wydaje się jaskrawą wadą proponowanej reformy.
W czym jest problem?
Zasadniczy problem instytutów naukowych PAN stanowi patologiczny w swojej istocie mechanizm ich finansowania. Polega on na podziale wyasygnowanej łącznie kwoty subwencji. Do podziału jest stosowany algorytm analogiczny do tego, za pomocą którego jest dzielona subwencja pomiędzy uniwersytety. Opiera się on na logice konkurowania jakością badań w ramach poszczególnych dyscyplin. W przypadku uczelni efekt jest jednak agregatem międzydziedzinowym, a pula środków wielokrotnie większa. Zastosowanie tego mechanizmu do instytutów PAN, które reprezentują przeważnie osobne pola naukowe i dyscypliny, skutkuje tym, że jakość badań ma w procesie podziału znaczenie drugorzędne.
W efekcie, co łatwo jest matematycznie pokazać, stosowanie tego algorytmu prowadzi do sytuacji gry o sumie zerowej, a potencjalnie (w długiej perspektywie) nawet do gry o sumie ujemnej. Przy zapowiedzianym zwiększeniu łącznej subwencji dla IPAN o zaledwie 3,25 proc. (35 mln zł) będzie to oznaczało, że niektóre jednostki mające kategorię naukową A+ uzyskają nie tylko realnie, lecz nawet nominalnie niższą subwencję niż rok wcześniej.
Drugim dobitnym przykładem jest sposób finansowania szkół doktorskich. Składnik doktorancki jest formalnie zaszyty w subwencji instytutu, który administruje szkołą. Ministerstwo nie jest jednak w stanie podać alokowanej na ten cel kwoty (algorytm jest iteracyjny), nie dając jednostkom prowadzącym wspólnie szkołę doktorską jednoznacznych podstaw do wzajemnych rozliczeń. Co więcej, jeśli przy rosnącej liczbie doktorantów jednostka administrująca szkołą w ciągu wielu lat otrzymuje subwencję w niezmienionej wysokości, problem finansowania stypendiów przestaje być zagadnieniem arytmetyki.
Prowadzenie szkoły, mimo rosnącej wagi składnika doktoranckiego, pozostaje deficytowe, a jedyne logiczne rozwiązanie tego problemu to samodzielne prowadzenie szkoły przez jeden instytut (choć i wówczas może to spowodować deficyt). Nie może zatem dziwić, że Uniwersytet Warszawski prowadzi cztery szkoły, a instytuty PAN – ponad 20.
Przykłady podobnych wad konstrukcyjnych i braku synergii (jeśli chodzi o dostęp do baz, osobne licencje, wydawnictwa, biblioteki, brak jednolitej obsługi prawnej) można mnożyć. Łatwo też podać przykłady anachronicznego przeregulowania, jak w przypadku określonej ustawą siatki stanowisk, niekompatybilnej z kategoriami występującymi w rozporządzeniu o podziale środków, czy rozbieżności między ustawami w zakresie skutków oceny pracowniczej.
Można oczywiście udawać, że tych problemów nie ma, i nadal debatować o tym, jak nominat ministerialny w radzie wpłynie na jakość badań oraz czy możliwość odwołania kanclerza skłoni ministra do zwiększenia puli subwencyjnej dla PAN. Ale czy warto? Jak niedawno stwierdziła prof. Ewa Łętowska – reformę muszą poprzedzać klarownie sformułowana wizja i strategia, w szczególności precyzyjnie opisane cele, do których dobiera się odpowiednie rozwiązania regulacyjne. ©℗