Problemu braku pielęgniarek na oddziałach szpitalnych nie zażegnają ani dopłaty do specjalizacji, ani zwiększanie liczby miejsc na studiach. Zmienić się musi mentalność zarządzających szpitalami.
Ogłoszenie dyrektor Szpitala Miejskiego w Toruniu, która zaproponowała pacjentom dodatkową opiekę pielęgniarki szpitalnej na oddziale za 80 zł za godzinę, pokazało, w jak rozpaczliwym stanie znajduje się polski system ochrony zdrowia, a ściślej polscy pacjenci. Kto nie skorzystałby z możliwości zapewnienia bliskim opieki na 25-łóżkowym oddziale, na którym są tylko dwie pielęgniarki. A czasem jedna.
Choć miejsc na studiach pielęgniarskich przybywa (dziś na poziomie licencjackim na tym kierunku kształci 121 uczelni, a pierwszy rok pielęgniarstwa zaczęło we wrześniu 12 376 studentów), a pensje – nawet te szpitalne, gwarantowane ustawą o minimalnym wynagrodzeniu pracowników medycznych w ochronie zdrowia – rosną , absolwenci nie garną się do pracy w publicznej ochronie zdrowia. Wystarczy wejść na dowolnie wybrany oddział publicznego szpitala, by zobaczyć, że większość pielęgniarek jest po pięćdziesiątce.
Dla dyrektorów szpitali to idealny pracownik – doświadczony, często identyfikujący się z miejscem pracy na tyle, że nie będzie go zmieniać, przyzwyczajony do ciężkiej pracy i – co tu – kryć – skostniałej szpitalnej hierarchii. Tyle że ten idealny pracownik odlicza tygodnie i miesiące do zasłużonej i spóźnionej emerytury, która wreszcie nastąpi i zostawi dyrektora, a ściślej jego oddział i pacjentów z niczym.
Jak to zmienić? Nasi rozmówcy, pielęgniarki i pielęgniarze, są zgodni: poprawić warunki pracy. W jaki sposób? – Dziś pielęgniarz lub pielęgniarka zajmuje się wszystkim – w niektórych szpitalach zmuszona jest sama transportować pacjenta na badanie. Trzeba zastanowić się nad przekazaniem kompetencji. Część obecnych prostych obowiązków medycznych mogliby przejąć opiekunowie medyczni, a typowo administracyjnych – jak przepisywanie notatek z kartki do komputera – sekretarki. Pora zrozumieć, że pielęgniarstwo to wykwalifikowany zawód medyczny, a pielęgniarka powinna wykonywać przy pacjencie czynności medyczne, a nie takie, w których mogą ją zastąpić salowe. Bo z powodu natłoku obowiązków pielęgniarki uciekają dziś ze szpitali i mamy zgłoszenia, że pacjentami muszą się zajmować salowe, co jest niezgodne z prawem – mówi Krystian Karol Krasowski, prezes Ogólnopolskiego Międzyzakładowego Związku Zawodowego Personelu Medycznego, pielęgniarz, który wiele lat pracował jako sanitariusz.
Z kolei prezes Ogólnopolskiej Rady Pielęgniarek i Położnych Mariola Łodzińska zauważa, że brak personelu pielęgniarskiego mogłyby na niektórych oddziałach wyrównać położne, które z powodu niżu demograficznego i zamykania się części oddziałów położniczych zaczynają tracić pracę. Część ekspertów wskazuje też możliwość szybkiej ścieżki zdobycia przez położne zawodu pielęgniarki, np. poprzez wprowadzenie rocznych studiów uzupełniających. Podkreślają, że dziś położna nie może nawet pobrać krwi mężczyźnie, bo nie należy to do jej kompetencji. I tak np. kliniki leczenia niepłodności do pobrania krwi u przyszłego ojca muszą zatrudnić pielęgniarkę lub ratownika medycznego tylko do tego celu (u kobiet krew pobierają położne). Na takie studia pomostowe nie ma jednak szans. – Obowiązuje nas prawo unijne, które nie przewiduje pomostowych studiów pielęgniarskich dla położnych. Gdyby je utworzono, dyplom absolwentów nie byłby uznawany w krajach unijnych i nie mieliby oni prawa wykonywania zawodu poza Polską – tłumaczy prof. Grażyna Iwanowicz-Palus, konsultant krajowa w dziedzinie pielęgniarstwa ginekologiczno-położniczego.
Anna Gołębicka z Centrum im. Adama Smitha, strateg komunikacji w ochronie zdrowia, szukałaby rozwiązania gdzie indziej: – Trzeba sprawić, by pielęgniarki chciały pracować w publicznym systemie. Kłania się Frederik Herzberg i jego teoria mówiąca, że pieniądze są elementem higieny, a nie motywacji. Pieniędzmi trzeba zbudować poczucie docenienia, bezpieczeństwa, uczestniczenia w grupie, zmieniania świata na lepsze, współpracy i wspólnego celu. Jeśli nie stworzy się w ochronie zdrowia jasnych zasad między zawodami, prawdziwej zespołowości, a ludzie nie poczują się doceniani, szanowani, unikalni w swojej roli, to żaden zawód medyczny nigdy się nie rozrośnie – dodaje.
Wychodzi na to, że rozwiązywanie problemu braku kadr pielęgniarskich zarządzający powinni zacząć od siebie. ©℗