Warszawski sąd, który zdecyduje o tym, czy wydać 46 letniego Wołodymyra Ż., będzie posługiwał się materiałami analogicznymi do tych, które niemiecka prokuratura i śledczy dostarczyli w sierpniu sędziom w Bolonii. Na ich podstawie w połowie września orzekli oni, że Serhij K. – Ukrainiec podejrzany o wysadzenie dwóch nitek gazociągu Nord Stream 2 – zostanie poddany ekstradycji. DGP poznał treść części materiałów, na bazie których pracował włoski wymiar sprawiedliwości. Źródła DGP przekonują, że w całym dossier Serhija K., które jest najmocniejszą częścią niemieckiego śledztwa – nie ma jednoznacznych dowodów winy. – Włoski sąd podejmował decyzję na bazie poszlak – przekonują nasi rozmówcy. Jak dodają źródła DGP, przeciwko aresztowanemu w Pruszkowie 30 września Wołodymyrowi Ż. są one niemal identyczne. Również nie wskazują jednoznacznie na winę.

Urodzony 2 stycznia 1976 roku K. miał – według Niemców – być dowódcą grupy dywersyjnej, która zeszła pod wodę w rejonie Bornholmu i podłożyła ładunki wybuchowe we wrześniu 2022. Ich ślady znaleziono na jachcie Andromeda wynajętym na podstawie sfałszowanych dokumentów przez ukraińską firmę przykrywkową w marinie w Hohe Dune, portowej dzielnicy Rostoku. Pod wodę miał schodzić między innymi Wołodymyr Ż.

We włoskich danych czytamy, że użyto dwóch rodzajów materiałów wybuchowych – miał to być oktogen (HMX) i heksogen (RDX). Najcięższy ładunek ważył niemal 30 kg. Wszystkie zostały odpalone zdalnie. – Niemcy są przekonani, że o operacji wiedziały najwyższe władze Ukrainy. Ich zdaniem miał ją nadzorować między innymi szef kontrwywiadu SBU i zarazem człowiek Andrija Jermaka, czyli osoby numer dwa w państwie, dwugwiazdkowy generał SBU Ołeksandr Pokład – mówi DGP źródło w polskich służbach. – Jeśli w sprawę naprawdę zaangażowany był Pokład, to wiedział o tym zarówno Jermak jak i prezydent Wołodymyr Zełenski. Pokład w czasach prezydentury Wiktora Janukowycza pracował dla oligarchy Dmitrija Firtasza, którego ścigało FBI. Jermak co najmniej kojarzy go jeszcze z czasów janukowyczowskiej Partii Regionów - komentuje.

Serhij K. to z kolei były żołnierz i funkcjonariusz zarządu kontrwywiadu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w stopniu kapitana. Kryptonim operacji jaki przyjąć miały ukraińskie służby specjalne to „Średnica”. Grupa Ukraińców działała pod legendą turystów. Włosi twierdzą, że Serhij K. oprócz „Średnicy” brał również udział w operacjach dywersyjnych ukraińskich służb przeciwko okrętom floty cieni przewożących rosyjską ropę przez Morze Śródziemne. Źródła DGP przekonują, że to właśnie z tego powodu zainteresowano się nim w stopniu znacznie większym niż mogłoby to wynikać z wystawionego za nim przez Niemców Europejskiego Nakazu Aresztowania.

K. został zatrzymany w połowie sierpnia w hotelowej miejscowości Misano Adriatico kilka kilometrów na południe od międzynarodowego lotniska w Rimini. Ż. trafił do aresztu po zatrzymaniu 30 września w Pruszkowie, gdzie mieszkał ze swoją rodziną.

Jak przekonują rozmówcy DGP akcja zatrzymania K. była nieproporcjonalnie duża do zagrożenia jakie mógł stwarzać Ukrainiec. Carabinieri użyli co najmniej ośmiu aut. W realizacji brał udział również śmigłowiec. Tymczasem Ukrainiec był w Misano Adriatico na urlopie z żoną i dwójką dzieci.

W dossier obydwu mężczyzn oprócz badań dowodzących, że na Andromedzie odkryto hexogen i oktogen – znajduje się DNA członków grupy i zeznania kierowcy taksówki, który rozpoznała obydwu oskarżonych.

Wizerunki grupy uwieczniły kamery CCTV w Wiek na Rugii. DGP dotarł do kopii nagrań z Wiek i potwierdził ich autentyczność. Niemcy mają również dane lokalizacyjne przekazane przez operatorów komórkowych. Grupa miała składać się z czterech nurków (kierować nimi miał właśnie Wołodymyr Ż.), specjalisty od ładunków wybuchowych i kapitana, którym na Andromedzie był K. „Średnicą” mieli dowodzić z Kijowa wysocy rangą oficerowie ukraińskich służb specjalnych. Żaden z członków grupy na morzu nie był jednak aktywnym oficerem SBU (służby cywilne) ani HUR (wywiadu wojskowego). Czwórka nurków to cywile, skupieni wokół firmy szkoleniowej z Kijowa. Wszyscy pełnili rolę „źródeł” (świadomie mieli współpracować ze służbami ukraińskimi, nie będąc ich etatowymi pracownikami). Ładunki podłożono w rejonie Bornholmu ale na to brak jednoznacznych dowodów. W momencie ataku na gazociąg K. był żołnierzem ukraińskich sił zbrojnych. Jeszcze wiosną 2022 brał udział w obronie Kijowa.

Dwaj mężczyźni, którzy wpadli we Włoszech i w Polsce - przekonują, że nie mają nic wspólnego z podłożeniem materiałów wybuchowych. Twierdzą, że w momencie wybuchów byli w Kijowie. Z kolei jedyna kobieta, której Niemcy zarzucają udział w operacji – Switłana U. – podała dwie sprzeczne wersje na temat swojego alibi. W rozmowie z niemieckimi dziennikarzami powiedziała, że w momencie wybuchów była na wakacjach w Bułgarii. W rozmowie z Biełsatem z kolei stwierdziła, że była w Kijowie. Świtłana U. razem z Wołodymyrem Ż. we wrześniu 2022, czyli w okresie gdy dokonano ataku na Nord Stream – prowadziła szkołę nurkowania. Jeszcze do niedawna można było na profilu firmy na facebooku znaleźć rebus, który sugerował związek firmy z sabotażem pod wodą. Gdy wokół sprawy zaczęło się robić gorąco, media społecznościowe całej szóstki wyczyszczono.

Jak podawała „Rzeczpospolita” Ż. polska policja próbowała aresztować po raz pierwszy 6 lipca. Miał jednak zostać wówczas ostrzeżony i wywieziony autem na numerach dyplomatycznych przez przejście graniczne w Korczowej na Ukrainę. We wrześniu podjęto drugą próbę, ale w mieszkaniu nie było podejrzanego. ABW w asyście niemieckiego oficera łącznikowego przejęła jednak nośniki danych z domu Ukraińca. Trzecie podejście okazało się skuteczne. Ż. trafił do aresztu.

Zarówno jemu jak i K. w Niemczech grozi do 15 lat więzienia.