– Znam żołnierza, który nie widzi na jedno oko. Inny ma aparat słuchowy. Obecnie niemal wszyscy, którzy się zgłaszają, są przyjmowani do różnych formacji w wojsku – mówi dowódca drużyny z jednostki wojskowej 3936 z Gdyni (dane do wiadomości redakcji).
To skutek wprowadzenia przez Ministerstwo Obrony Narodowej (MON) ułatwień w rekrutacji kandydatów i przy wstąpieniu do służby zawodowej – kto przesłuży rok w dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej może zasilić m.in. korpus szeregowych zawodowych. Powód wprowadzenia ułatwień? Polska armia ma liczyć 300 tys. żołnierzy. Tymczasem z najnowszych danych wynika, że teraz jest ich zaledwie 167 tys.
Eksperci przestrzegają przed zaniżaniem wymagań. – Takie działanie może przynieść armii poważne szkody i skutkować słabą wydolnością wojska. Do służby powinny trafiać osoby, które są niezbędne Siłom Zbrojnym RP, a nie każdy, kto się zgłosi – podkreślają.
Bez formalności
Ustawa z 11 marca 2022 r. o obronie ojczyzny (t.j. Dz.U. z 2022 r. 2305 ze zm.) wprowadziła wojskowe centra rekrutacji, które zastąpiły komendy uzupełnień. Łącznie w całym kraju jest ich 86, a ich funkcja sprowadza się do umożliwienia ochotnikom wstąpienia do armii. Chętni mogą złożyć wniosek w dowolnie wybranym wojskowym centrum rekrutacji w całej Polsce. Na miejscu zostanie założona ewidencja wojskowa kandydata i wydane orzeczenie o zdolności do służby. Taki proces rekrutacyjny trwa zaledwie dwa dni.
– Jeszcze kilka lat temu mój znajomy miał dużą wadę wzroku i musiałby wydać ok. 5 tys. zł na jego korekcję. Nie miał jednak pieniędzy na zabieg i nie został przyjęty. Przy obecnej polityce kadrowej w wojsku nie byłoby z tym problemów – mówi dowódca z Gdyni. – Wystarczy zgłosić się najlepiej do 12-miesięcznej dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej (DZSW), do której praktycznie nie ma selekcji i można tam trafić po podstawówce. Po jej ukończeniu, bez zbędnych formalności, można złożyć wniosek o przeniesienie do korpusu szeregowych zawodowych i dojść do stopnia podoficera młodszego. Problemy mogą się zacząć dopiero na etapie podoficera starszego – dodaje.
Pułkownik Mariusz Tomaszewski, były dyrektor MON, również przyznaje, że wcześniej komisje lekarskie bardziej restrykcyjnie stosowały przepisy. – Obecnie praktycznie każdy młody mężczyzna ma tatuaż, a mimo to ma szanse na służbę w armii. Podobnie z brodą. Wystarczy powiedzieć, że się ma uczulenie przy goleniu. Jeszcze przed dekadą było to wykluczone – mówi.
Bez sita
Nawet urzędnicy z resortu obrony sugerują, że najszybciej do armii zawodowej można się dostać właśnie poprzez DZSW. Zgodnie z par. 2 rozporządzenia ministra obrony narodowej z 18 maja 2022 r. w sprawie dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej (Dz.U. z 2022 r. poz. 1078) szef wojskowego centrum rekrutacji, do którego zostanie złożony wniosek o powołanie do DZSW, kieruje kandydata do komisji lekarskiej i na badania psychologiczne. Kandydat nie musi przechodzić trudnych testów sprawnościowych, jak np. w przypadku przyjęcia do służby w policji. Po spełnieniu tych warunków może już służyć w armii.
– Ustawa o obronie ojczyzny wprowadziła bardzo dobre rozwiązanie o dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej, czyli 28 dni szkolenia i 11 miesięcy służby. Okazuje się jednak, że zastosowane rozwiązanie (wysokie uposażenie, wyżywienie i umundurowanie itd.), nie zapewnia odpowiedniej liczby chętnych, a to prowadzi do obniżania wymagań – mówi prof. gen. dyw. Bogusław Pacek, były doradca ministra obrony narodowej.
Dodaje, że takie działania być może są zrozumiałe, ale prowadzą do pewnych zagrożeń.
– Przesadne obniżanie standardów fizycznych i psychicznych kandydatów może przynieść armii poważne szkody w przyszłości, a od początku skutkuje słabą wydolnością wojska. Mimo chęci zapewnienia odpowiedniej liczby żołnierzy przestrzegam przed powoływaniem ludzi do armii, którzy mają nawet problemy psychiczne, a wiem, że tacy również się pojawiają – podkreśla gen. Pacek.
MON potwierdziło DGP, że w ostatnim kwartale ub.r. stworzono możliwość uzupełniania wolnych stanowisk szeregowych zawodowych, powołując do tej służby żołnierzy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej (po spełnieniu określonych wymogów). Jak przekonuje resort, takie rozwiązanie ma pomóc utrzymać na odpowiednim poziomie korpus szeregowych zawodowych. W ubiegłym roku w szkoleniu w ramach tej służby wzięło udział ponad 16 tys. ochotników, z czego szkolenie podstawowe, zakończone złożeniem przysięgi wojskowej, ukończyło 11,5 tys. osób.
– Nie mam nic przeciwko uproszczeniu procedur przyjmowania do służby. Trzeba jednak pamiętać, że do armii powinny trafiać osoby, które są jej potrzebne, a nie wszyscy, którzy się zgłoszą – mówi gen. dyw. Roman Polko, były dowódca GROM. – Bezsprzecznym jest, że do korpusu szeregowego muszą być przyjmowani ochotnicy, którzy mają bardzo dobrą sprawność fizyczną. Rekrutacja do armii nie może się sprowadzać tylko do wyścigu, aby udało się stworzyć armię 300-tysięczną – przestrzega generał.
Zachęty na pozostanie
Z danych MON wynika również, że w styczniu 2023 r. przyjęto do służby niemal 4 tys. żołnierzy zawodowych i dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. W tym roku tzw. szkolenie podstawowe rozpoczęło niemal 3 tys. ochotników. Z danych resortu płyną też niepokojące informacje – w tym roku z zawodowej służby wojskowej odeszło ok. 4 tys. żołnierzy.
Dlatego resort obrony nie tylko stara się rekrutować nowych kandydatów do armii, lecz także robi wszystko, aby nie tracić doświadczonych żołnierzy. Od marca został wprowadzony tzw. dodatek za długoletnią służbę. Świadczenie to zwiększa się o kwotę 1 proc. należnego uposażenia zasadniczego za każdy kolejny rok służby wojskowej, nie więcej jednak niż do wysokości 15 proc. po 25 latach bycia w armii. Tego typu zmiany powstrzymały wiele osób przed odejściem ze służby.
– Wniosków o odejście z armii było znacznie więcej, ale patrząc na liczby MON, okazuje się, że wielu mundurowych zdecydowało się je wycofać. Z pewnością m.in. zachęty doprowadziły do zmiany decyzji o odejściu z wojska – mówi Mariusz Tomaszewski. ©℗