NFZ nie płaci szpitalom za nadwykonania nawet w przypadku świadczeń nielimitowanych, a jego opóźnienia w płatnościach sięgają kilku miesięcy. Powodem są problemy finansowe płatnika. Szpitale, które nie chcą dalej kredytować systemu, szukają legalnych sposobów na ograniczenie strat przynoszonych im przez deficytowe oddziały. Okazuje się, że malowanie ścian czy naprawa instalacji kanalizacyjnej pod koniec roku może pomóc przetrwać najpoważniejszy od lat kryzys finansowy w ochronie zdrowia. Jak to możliwe? Wystarczy skorzystać z procedury czasowego zaprzestania działalności wybranego oddziału lub oddziałów, na co zgodę musi wyrazić wojewoda. Dyrektor szpitala powinien wskazać we wniosku powód czasowego ograniczenia działalności.
NFZ nie płaci. Remonty ratują szpitale przed zadłużeniem
Z danych, które DGP uzyskał w urzędach wojewódzkich, wynika, że z takiej możliwości skorzystali w IV kw. szefowie placówek z większości województw, najczęściej jako powód podając konieczność przeprowadzenia remontu. Swoich podwojów nie zamknie przed pacjentami żadna placówka tylko w województwach: świętokrzyskim, małopolskim, pomorskim i opolskim.
Najwięcej, bo aż siedem oddziałów (chirurgii ogólnej, ortopedii, kardiochirurgii, noworodkowy, neonatologii, ortopedyczny, rehabilitacji stacjonarnej i ogólnoustrojowej oraz udarowy) pod koniec roku zamknęło się dla pacjentów w woj. łódzkim. Wszystkie zawiesiły działalność z powodu konieczności przeprowadzenia prac remontowych.
– Wojewoda akceptował wskazaną przyczynę, wydając decyzję w trosce o zdrowie pacjentów, ale też z uwagi na remont, który w przyszłości przysłuży się osobom korzystającym z leczenia szpitalnego. Po jego wykonaniu oddział powinien bezzwłocznie wznowić działalność leczniczą – podkreśla Tobiasz Puchalski, rzecznik prasowy wojewody łódzkiego.
Ale z uzasadnienia wniosków szpitali wynika, że niektóre z tych planowych remontów, które szpitale musiały wykonać właśnie akurat pod koniec roku, to np. renowacja podłogi czy naprawa instalacji hydrantowej i sanitarnej.
Jak podkreśla Jarosław Kozera, ekspert ds. ochrony zdrowia z firmy JS Konsulting, były prezes Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej, takie uzasadnienie konieczności zawieszenia oddziału brzmi jak pretekst, ale prawdziwą przyczyną tego wysypu remontów w szpitalach jest zapaść finansowa szpitali.
– Podobną sytuację mieliśmy kilkanaście lat temu, kiedy NFZ nie płacił za nadwykonania, i teraz sytuacja się powtarza. Masowych zawieszeń oddziałów nie było, gdy fundusz regulował swoje zobowiązania – zauważa Jarosław Kozera.
Szpitale bronią się przed wyśrubowanymi normami
Innym najczęstszym powodem czasowego zawieszenia oddziałów jest brak kadry. Na tę przyczynę wskazywali prawie wszyscy dyrektorzy placówek z woj. śląskiego, występując z wnioskiem do wojewody. W jednym przypadku powodem była zmiana lokalizacji udzielania świadczeń. Dziś na Śląsku pacjenci zderzą się z zamkniętymi drzwiami pięciu oddziałów szpitalnych: dwóch chirurgii ogólnych, w tym jednej z pododdziałem onkologicznym, kardiologii, chorób wewnętrznych i chirurgii endoskopowej.
Na braki kadrowe powołują się także zarządzający placówkami medycznymi na Mazowszu. Tutaj o czasowe zaprzestanie działalności wybranych oddziałów(anestezjologii i intensywnej terapii, neurologii, pediatrii oraz bloku operacyjnego) wnioskowały cztery szpitale. Przy czym brak kadry nie jest tylko wymówką.
Wyśrubowane normy zatrudnienia na polskich oddziałach dotyczą minimalnej liczby personelu medycznego, która jest regulowana przez przepisy prawa. Szpitale muszą zapewnić m.in. wystarczającą liczbę lekarzy (w przeliczeniu na oddział równoważnik dwóch etatów) oraz spełnić wymagania kadrowe dla pielęgniarek i położnych bez względu na to, czy mają pacjentów, czy np. z powodów demograficznych tych brakuje. Te wymogi rujnują budżety wielu szpitali.
– System prawny funkcjonuje w ten sposób w Polsce, że niezależnie od tego, ile mamy pacjentek na oddziale, każdego dnia powinno być dwóch lekarzy specjalistów i trzeci na dyżurze. Mamy problem ze znalezieniem odpowiedniej liczby lekarzy na oddziale ginekologiczno-położniczym, żeby zabezpieczyć pełną obsadę. Obecnie mamy dwóch, brakuje nam jednego i nie możemy go znaleźć – podkreśla Piotr Selwesiuk, dyrektor SPZOZ w Bielsku Podlaskim. Dlatego szpital wystąpił o zawieszenie działalności oddziału na trzy miesiące od początku grudnia. Szef placówki nie kryje, że decyzja ma drugie dno.
– To jest na pewno swego rodzaju uciążliwość dla pacjentek, ale realia są takie, że szpital obecnie ma 8 mln zł niezapłaconych nadwykonań. Kredytujemy NFZ, a zawieszając działalność oddziału na trzy miesiące, zmniejszamy straty o milion złotych – dodaje Piotr Selwesiuk.
Zawieszenie działalności - wstęp do likwidacji
Dyrektorzy szpitali rzadko decydują się ujawnić prawdziwą przyczynę czasowego ograniczenia działalności. Jednym z nielicznych odważnych jest szef Szpitala Powiatowego w Kętrzynie, który do końca roku zamknął oddział ginekologii planowej „z powodu dostosowania zakresu działalności placówki do rzeczywistych potrzeb zdrowotnych mieszkańców powiatu”.
– Po co się wygłupiać i pisać, że chodzi o remont. Decyzja jest spowodowana brakiem pacjentek. Na oddziale mieliśmy tylko ok. 60 rocznie poważniejszych zabiegów, więc można powiedzieć, że nie przetrwał próby czasu. To się nam po prostu nie opłaca – tłumaczy Wojciech Glinka, dyrektor Szpitala Powiatowego w Kętrzynie. Tłumaczy, że szpital padł ofiarą demografii, bo Kętrzyn mieści się pod rosyjską granicą i jest jednym z najszybciej wyludniających się powiatów, a w okolicy w odległości 20–40 km są cztery oddziały ginekologiczno-położnicze, więc los kętrzyńskiej ginekologii planowej jest w zasadzie przesądzony. – Wystąpiliśmy do wojewody o czasowe zawieszenie, żeby przygotować grunt pod zamknięcie oddziału. Decyzja wymaga delikatnego podejścia, bo istotny jest element społeczny. Tu pracują ludzie, którzy zaraz podniosą larum, że likwidacja zagrozi bezpieczeństwu pacjentek. A tak naprawdę chodzi im o to, by utrzymać miejsca pracy – podsumowuje dyr. Wojciech Glinka. ©℗
Czasowe zaprzestanie działalności leczniczej
Szpital może czasowo zawiesić działalność swoich wybranych komórek organizacyjnych (np. oddziału lub oddziałów). Z przepisów wynika, że:
szpital musi wystąpić o zgodę wojewody,
▪ czasowe zawieszenie działalności oddziału nie może trwać dłużej niż sześć miesięcy,
▪ wydanie zgody lub jej odmowa następuje w drodze decyzji administracyjnej, w terminie 30 dni od dnia złożenia wniosku,
▪ wojewoda przed wyrażeniem zgody zasięga opinii dyrektora odpowiedniego oddziału wojewódzkiego NFZ. ©℗