O tym jest właśnie praca Florencii Jaccoudi z UNU-Merit, wspólnego akademickiego przedsięwzięcia ONZ oraz uniwersytetu w holenderskim Maastricht. Ekonomistka pokazuje, że gdy zbadać wpływ robotyzacji na równość płac, a potem porównać to z analogiczną relacją pomiędzy płacami a upowszechnieniem AI, jesteśmy w dwóch różnych światach. Bo robotyzacja, co do zasady, różnice płac zmniejsza – zwłaszcza wśród słabiej zarabiających. AI robi zaś odwrotnie. Wszędzie tam, gdzie zaczynają się panoszyć algorytmy czy głębokie uczenie (deep learning), tam zaraz rozjazd między płacami się zwiększa. Tak wynika z analizy obejmującej 19 krajów Unii Europejskiej w ostatnich 15 latach.

Dwie generacje automatyzacji

Czyli jeszcze raz. Mamy dwie generacje automatyzacji. Tę nieco starszą – robotyzację – polegającą na wprowadzaniu kolejnych maszyn do procesów produkcji. Automaty te zastępują człowieka w trudniejszych zadaniach, którym nie jest w stanie podołać fizycznie albo ich wykonanie zajęłoby mu więcej czasu. I mamy sztuczną inteligencję, która zastępuje człowieka według podobnego schematu na polu pracy intelektualnej – w grafice, programowaniu, pisaniu czy przeczesywaniu baz danych. Pozornie skutki tych automatyzacji winny być podobne. Ale nie są. Dlaczego? Wyjaśnienie Jaccoudi jest takie, że robotyzacja jest komplementarna wobec rutynowych zadań fizycznych, tymczasem AI znacząco zwiększa produktywność wysoce wyspecjalizowanych prac kognitywnych.

To wyjaśnienie ekonomistki mnie akurat niezbyt przekonuje. Brzmi nieco mętnie. Jak to? Czy klasyczna robotyzacja nie przynosi wzrostu produktywności? Przecież gdyby nie przynosiła, nikt by jej nie finansował. Odpowiedzi szukałbym raczej w otoczeniu instytucjonalnym. W przemyśle i klasycznej wytwórczości robotyzacja pojawia się w miejscach, w których świat pracy jest bardziej samoświadomy i lepiej zorganizowany (choćby w związkach zawodowych). W efekcie świat pracowników ma większą siłę, by upomnieć się o to, by zyski, które robotyzacja przynosi, zostały sprawiedliwiej podzielone. To by wyjaśniało mniejsze nierówności płacowe. Z kolei w branżach, w których szaleje AI, sytuacja wygląda inaczej – pełno tu wolnych strzelców. W efekcie wzrost produktywności trafia w całości do tych, którzy znajdują się na szczycie łańcucha wartości dodanej. Ogniwa pośrednie dostają mniej lub w ogóle nic. Co by tłumaczyło wzrost nierówności płacowych oraz doniesienia o tym, jak technologie sztucznej inteligencji podgryzają dobrobyt prostego programisty, który jeszcze wczoraj przebierał w ofertach, a teraz obawia się jutra.

Czy jest szansa na zbilansowanie rachunku zysków i strat związanych z postępem

Jesteśmy oczywiście na początku tego procesu. Są też i tacy badacze – jak noblista Daren Acemoğlu i Pasqual Restrepo – którzy zapowiadają, że w ślad za technologiami AI pójdzie stworzenie nowych zawodów i specjalności. Co zbilansuje nieco rachunek zysków i strat związanych z postępem (jeżeli to w ogóle jest postęp?) technologicznym. Zobaczymy. Warto jednak zapamiętać naukę Florencii Jaccoud i przestać patrzeć na różne formy automatyzacji, jak na to samo. ©Ⓟ

Autor jest zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność” oraz publicystą wydawanego przez NBP „Obserwatora Finansowego”