Pięć lat temu Brytyjczycy opuścili Wspólnotę. Do dziś pozostają symbolem incydentalnego zwycięstwa eurosceptyków.

Ocenę kosztów i skutków brexitu zaburza pandemia oraz rosyjska agresja na Ukrainę, które potężnie wstrząsnęły globalną ekonomią, lecz zdecydowana większość raportów wskazuje, że Brytyjczycy stracili na tym kroku. Według danych Cambridge Econometrics, przywoływanych w analizie Parlamentu Europejskiego z końca ub.r., gospodarka Wysp straciła ok. 140 mld funtów do początku 2024 r. A całkowity koszt wyjścia z Unii – jeśli nie zmienią się np. zasady handlu – może do 2035 r. wzrosnąć nawet do 300 mld (to jedna czwarta ubiegłorocznych wydatków państwa).

Mimo tych trudności w ocenie decyzji Londynu warto się przyjrzeć, czy opuszczenie Unii Europejskiej było dla niego lekiem na całe wspólnotowe zło.

Miejsca pracy

Jedną z obietnic brexitu miało być odzyskanie miejsc pracy przez Brytyjczyków. Jednak czy bezrobocie było realnym problemem? Od 2011 r., kiedy stopa bezrobocia przekraczała 8 proc., zaczęły się spadki – w czasie referendum brexitowego bez pracy pozostawało ok. 4 proc. mieszkańców Wysp. Za to stopa bezrobocia wzrosła po brexicie, w 2020 r., do 4,6 proc., i ten poziom utrzymywał się też w roku następnym. Ostatnie dwa lata, po bardzo delikatnym spadku, przyniosły ponowny wzrost do 4,4 proc. W wartościach bezwzględnych bezrobocie więc wzrosło.

W styczniowym komunikacie Banku Anglii, banku centralnego, podkreślono, że choć początkowo zwolniło się wiele miejsc pracy po odejściu pracowników z państw unijnych, to były one likwidowane w czasie pandemii. Obecnie sytuacja wydaje się jednak stabilniejsza, niż miało to miejsce w latach 2021 i 2022, kiedy gospodarka doznała podwójnego szoku spowodowanego brexitem oraz pandemią.

Umowy handlowe

Według promotorów brexitu samodzielna Wielka Brytania miała mieć znacznie większą siłę przyciągania partnerów handlowych niż nieustannie rozedrgana UE. Czy Londynowi udało się ich pozyskać?

Do stycznia tego roku Zjednoczone Królestwo zawarło umowy z ok. 70 krajami, w tym z UE, ale większość z nich miała charakter rollover, powielały warunki, jakie państwo to miało z sygnatariuszami tychże umów w czasie członkostwa w UE. Jeśli chodzi o zupełnie nowe umowy, to Wyspy zawarły je z Australią, Nową Zelandią oraz krajami Indo-Pacyfiku. W tym samym czasie Unia zawarła umowy z Wietnamem, Nową Zelandią, Wielką Brytanią i czterema państwami Mercosuru: Brazylią, Argentyną, Urugwajem i Paragwajem. Co istotne, z umowy z krajami Ameryki Południowej nie są zadowolone Warszawa i Paryż, które uważają, że przyczyni się ona do dużego kryzysu w ich sektorach rolnych. W związku z tym niewykluczone, że zostanie ona poddana rewizji. Wspólnota negocjuje ponadto umowy z Indiami oraz Australią. Z kolei Londyn prowadzi rozmowy m.in. z Turcją, Koreą Południową oraz ze Szwajcarią.

Jak ocenia londyński think tank Centre for European Reform (CER), choć ta obietnica brexitowa w dużej mierze została zrealizowana, to wizja Londynu jako globalnego gracza już niekoniecznie. Według CER podpisywane umowy mają marginalne korzyści dla gospodarki Wysp, która jest zorientowana na usługi.

Kontrola nad migracją

Kolejnym punktem kampanii brexitowej była obietnica odzyskania kontroli nad własnymi granicami – a więc nad przepływem migrantów.

W roku poprzedzającym opuszczenie Unii, zgodnie z danymi Office for National Statistics (ONS), różnica między osobami, które wjechały do kraju, a tymi, które go opuściły, wyniosła 226 tys. Najniższy odsetek odnotowano w 2020 r., kiedy zaledwie 88 tys. więcej osób przyjechało na Wyspy, niż z nich wyjechało. Od tego czasu ten odsetek rośnie – w 2021 r. wyniósł on, według szacunków Migration Observatory Uniwersytetu Oksfordzkiego oraz ONS, ok. 488 tys., a w ubiegłym roku ponad 720 tys. Podobnie trend wygląda w przypadku prób nielegalnego przekroczenia granic. W 2019 r. odnotowano zaledwie 1843 przypadki, zaś w roku opuszczenia przez Brytyjczyków UE było to już ponad 8,4 tys. prób, w 2022 r. rekordowo ponad 45 tys., a w 2023 r. niecałe 37 tys.

ONS przedstawiło w tym tygodniu szacunki, zgodnie z którymi populacja kraju wzrośnie z 67,7 mln z połowy 2022 r. do 72,5 mln w połowie 2032 r. Co będzie za to odpowiedzialne? Migracja netto, czyli większa liczba przybywających niż wyjeżdżających. ONS podkreśla, że w wyniku brexitu gwałtownie spadła liczba przybyszów z UE, ale jednocześnie wprowadzenie nowych przepisów i ułatwień wizowych spowodowało znaczny wzrost liczby migrantów z takich krajów, jak: Indie, Pakistan czy Nigeria, którzy są zatrudniani głównie w służbie zdrowia i opiece społecznej.

Służba zdrowia

„Wysyłamy UE 350 mln funtów tygodniowo. Finansujmy w zamian NHS” – tak brzmiało kolejne hasło, które stało się symbolem kampanii na rzecz opuszczenia Wspólnoty.

W istocie Brytyjczycy byli, oprócz Niemców i Francuzów, największymi płatnikami netto do unijnego budżetu. W 2019 r. wpłacili do europejskiej kasy niecałe 9,5 mld funtów, w 2018 r. – ok. 9 mld, w 2017 r. – 9,2 mld, w 2016 r. – 10,2 mld, a w 2015 r. rekordowe 11,6 mld. Jak wyglądały w tym czasie wydatki na służbę zdrowia? Zgodnie z danymi Izby Gmin w 2015 r. przeznaczono na NHS 113 mld funtów, zaś w następnych latach: 117 mld (2016 r.), 120,5 mld (2017 r.), 124 mld (2018 r.), 129 mld (2019 r.) aż po 157 mld funtów w 2023 r. Nakłady na opiekę medyczną rosły od brexitu, lecz trudno oszacować, jak te podwyżki miałyby się do potencjalnej dalszej kontrybucji do unijnego budżetu.

Warto podkreślić, że zwiększanie budżetu NHS jest wymuszane przez ustawę z 2020 r., która zobowiązuje rząd do waloryzacji nakładów. Rzeczywisty wpływ na finansowanie NHS przez środki odzyskane z Unii jest więc w istocie niewielki. Zresztą sam Nigel Farage, twarz brexitu, z tej obietnicy wycofał się dość szybko. – To był jeden z błędów, które moim zdaniem popełniła kampania na rzecz wyjścia z UE – mówił już po referendum.

Bez brukselskiej kontroli

Odzyskiwanie kontroli nad granicami, rynkiem pracy czy finansami uzupełniała zapowiedź zmniejszenia obciążeń biurokratycznych. UE, w oczach zwolenników brexitu, była źródłem ucisku i spętania prawnego Wysp.

Trudno w łatwy sposób zweryfikować tę zapowiedź, ale liczba ustaw ogólnych publicznych (obowiązujących na terenie całego kraju) zmniejszyła się dopiero w ostatnich latach. W momencie wyjścia ze Wspólnoty, w 2019 r., przyjęto 41 takich ustaw (choć w latach poprzednich liczba ta oscylowała od 17 do 31), z kolei w następnym roku aż 44. W ostatnich dwóch latach zanotowano spadek do poziomu 24, tyle mniej więcej przyjęto ich w 2015 r.

Istotne jest jednak to, że większość przepisów brytyjskich do momentu podjęcia decyzji o opuszczeniu Wspólnoty była implementacją unijnego prawa, zatem gros z nich zostało przyjętych w minionych dziesięcioleciach. Według raportu agencji Reutera w latach 1990–2017 aż 52 741 brytyjskich ustaw i rozporządzeń było efektem konieczności wdrażania regulacji UE.

Mocniejsza współpraca

Na jednoznaczną ocenę brexitu jest wciąż za wcześnie. Najtrudniejszy okres dla Londynu – czyli ułożenie relacji z Unią Europejską – został zakończony nie bez problemów, ale całkiem sprawnie. Choć co jakiś czas wracają pomysły zorganizowania referendum w sprawie powrotu do UE, to brytyjska klasa polityczna jest w tej kwestii względnie zgodna i nie planuje odwrócenia tego bezprecedensowego kroku.

Według Piotra Dzierżanowskiego, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, relacje Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii będą nadal się zacieśniać. – Londyn cierpi gospodarczo z powodu brexitu i będzie potrzebować dobrze ułożonych relacji z tak dużym rynkiem i tak dużym partnerem jak Wspólnota. Myślę, że możemy się spodziewać również instytucjonalnego uregulowania tych relacji na głębszym poziomie, niż to jest obecnie – dodaje ekspert. ©Ⓟ