Lepiej zawczasu przygotować się do życia w przyszłej Polsce, tej, w której Karol Nawrocki będzie prezydentem, a Krzysztof Bosak premierem.
Czy Grzegorz Braun zostanie wice premierem i ministrem edukacji, to mniej pewne. Aczkolwiek po jego decyzji, aby samodzielnie startować w wyborach prezydenckich, czeka nas okres iskrzenia w Konfie, w tym piętrowych żartów Brauna z dawnych kolegów (ciekawe, którzy z nich okażą się wolnomularzami!). Takie są jednak reguły gry, że Braun jako koalicjant coś tam będzie musiał w rządzie dostać w leasing. Edukacja, chociaż ma ogromny budżet i jest przedstawiana jako bardzo ważna dla każdego rządu, w istocie jest właśnie takim „coś tam”.
Dlaczego jednak obóz rządowy miałby zaliczyć wpadkę w wyborach prezydenckich? Dlaczego miałby poprawić niepowodzeniem w kolejnych wyborach parlamentarnych, zmuszającym do porozumienia rządowego z radykałami, przy których PiS to raptem bałaganiarze?
Rewolucji nie ma i nie będzie
Powodem nie jest jakaś szczególna słabość premiera Tuska lub wyrazista nieudolność tego czy tamtego ministra. Problemem jest raczej szczególny moment historii – rozmijanie się diagnoz liberalnych i demokratycznych z rzeczywistością. Imigranci ubogacają społeczeństwa Europy? Prawdę mówiąc: tak – jednak natrętne ukrywanie minusów masowej migracji i pełne wyższości wyszydzanie krytyków multi -kulti, tych obleśnych ksenofobów, obróciło się przeciwko szydercom. Uzdrawianie gospodarki liberalnymi lekarstwami przyniosło więcej plusów niż minusów, ale pełne wyższości podkreślanie, że dla ludzi myślących nie ma alternatywy, musiało w końcu przynieść falę zwrotną – i przyniosło. Zwłaszcza wtedy, kiedy PiS wcisnął w gospodarkę miliardy złotych i nowe władze robią tak samo... Namiętne ogłaszanie, że PiS skończył z demokracją, zderzyło się z prawdą zaraz po wygranej w demokratycznych wyborach. Okazało się, że kraju nie da się naprawić metodami charakterystycznymi dla rewolucji, bo rewolucji nie ma i nie będzie.
Naród nie zniósł perspektywy
Obóz liberalno-demokratyczny nie gra już roli mędrca, lecz odgrywa rolę błazna. „Przestańcie stale nas przepraszać. I mówić, że błądzicie...” – śpiewano podczas strajków w sierpniu 1980 r. Komuna trochę poprzepraszała, jak to miała w zwyczaju, kiedy woda dochodziła jej do nosa, a potem wprowadziła stan wojenny. Ostatecznie upadła, bo po prostu naród nie zniósł perspektywy dalszego przepraszania i zaryzykował z Solidarnością. Byłoby chichotem historii, gdyby jakieś 50 lat po Sierpniu w czarnej dziurze utknęła demokracja, a szukający prawdy naród nabył pakiet z Ruchem Narodowym, Konfederacją Korony Polskiej i Nową Nadzieją. ©Ⓟ