Dzisiaj spór o (przepraszam za słowo) „przeprocedowanie” składki zdrowotnej ujawnia pokłady troski o pracowników i obojętności wobec pracodawców: a niech sobie radzą jak wszyscy... Prosta prawda, że – nie „jak wszyscy” – obierają oni ryzykowną drogę zawodową, przestała być prosta.
Nie jestem zawzięty wobec pracowników – co jest zresztą o tyle zrozumiałe, że sam do tej grupy się zaliczam. Szanujmy każdego uczciwie pracującego. Jezus był cieślą, ale czy na samozatrudnieniu, czy na umowie, to nie wiemy... Ani przez chwilę nie myślę, że człowiek pracy najemnej jest gorszy niż ktoś, kto prowadzi biznes (a najczęściej biznesik). W ogóle prawem człowieka jest wybieranie własnego modelu życia – model „chodzę do pracy”, a nie „sam ją wymyślam” też jest OK. Ba, w wielu kwestiach łatwo mnie namówić na wspieranie praw pracowniczych, przez lata zaniedbywanych; niech się święci 1 maja!
Jednak argument lewicy, że obniżanie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców jest niemoralne, zupełnie mnie nie rusza. Chciałbym, aby jak najwięcej młodych ludzi próbowało, najlepiej z sukcesem, iść drogą wolności gospodarczej. Tak, uważam, że ta droga jest – nie tylko przecież w Polsce – ciernista. Jeżeli w następstwie zmian w prawie w jakimś elemencie sytuacja przedsiębiorców się poprawi, to bardzo dobrze. Może nawet zachęci to niejednego pracownika, by spróbował stać się dla siebie sterem, żeglarzem, okrętem. A jeżeli szczęśliwie by się tak złożyło, że któryś z drobnych przedsiębiorców akurat dzięki tej uldze wystrzeliłby w górę i został kapitalistą pełną gębą, to też dobrze. Wagony z pieniędzmi przysyłane przez UE skończą się już niedługo. Naszym kapitałem pozostaną ludzie. Zadbajmy o nich już dziś. ©Ⓟ