Wolność i suwerenność wywalczyło nam pokolenie Solidarności – i za to mu chwała. Dzisiaj walczymy o to, o co walczą wszystkie narody, czyli o bezpieczeństwo, dobrobyt i potęgę. Te wybory będą o bezpieczeństwie, bo sytuacja wokół naszych granic się pogorszyła. Znowu jesteśmy w gronie decyzyjnym Unii Europejskiej, czego dowodem było pierwsze od lat spotkanie tej grupy (ministrów spraw zagranicznych Polski, Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii – red.) we wtorek w Warszawie. W dodatku udział wzięły w nim także Wielka Brytania i nowa wysoka przedstawiciel Unii Europejskiej ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Kaja Kallas. Nie jesteśmy małym krajem, który sarka w kącie. Nasze miejsce jest wśród dorosłych. Wraz ze wzrostem PKB, wzmacnianiem naszego wojska i głosu na arenie międzynarodowej jesteśmy w coraz większym stopniu postrzegani jako pożądany partner w przywództwie. Kluczowe jest, aby Polska dołączyła do G20, czyli grupy 10 proc. najważniejszych, najzamożniejszych państw świata. Dla kraju, którego 110 lat temu nie było na mapie, byłoby to spore osiągnięcie.
Rozwój naszej infrastruktury, np. drogowej, to także kwestia bezpieczeństwa. Przypomnę, że w Stanach Zjednoczonych to prezydent i głównodowodzący z II wojny światowej Dwight Eisen hower zainicjował program budowy strategicznych autostrad. Elementem wzmacniającym naszą odporność jest też przegłosowana niedawno ustawa o obronie cywilnej. Mówimy więc nie tylko o sprawach wojskowych. Lepsza ochrona granicy zewnętrznej UE czy bezpieczeństwo energetyczne w postaci inwestycji w OZE i atom to także działania zwiększające odporność kraju, za które czułbym się odpowiedzialny.
Mamy już urealnione dane co do prawdo podobnej liczby pasażerów. Minister Maciej Lasek zapewnił mnie, że CPK nie będzie konkurować z lotniskami regional- nymi. Urealniono też sieć szybkich kolei, którą zawsze popierałem. Wydaje mi się zatem, że argumenty zaczynają przeważać na rzecz budowy trzeciego lotniska wokół Warszawy.
Nie, to tylko początkowo miało być spotkanie Trójkąta Weimarskiego. Szybko się okazało, że jest tylu chętnych na przyjazd do Warszawy, że był to szczyt piątki najważniejszych, największych państw Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i nowej szefowej unijnej dyplomacji. Zaproszony był także minister spraw zagranicznych Ukrainy, ale nie dotarł z powodów logistycznych – przemawiał w Nowym Jorku.
Proszę nie szukać dziury w całym. Był zaproszony, nie dotarł.
Za chwilę premier Donald Tusk poleci do Sztokholmu na ważne spotkanie międzynarodowe. Ludzie spotykają się w różnych formatach. Konferencja w Berlinie była de facto przeprosinami Joego Bidena za to, że nie dotarł na spotkanie grupy Ramstein, bo miał huragan w Stanach Zjednoczonych. Nie podniecajmy się każdą tego typu sprawą.
A może po prostu nie chcieli zaprosić prezydenta Andrzeja Dudy? Nie wiemy tego. Musi pani jednak przyznać, że akurat ja staram się, aby Polska walczyła w tej najpoważniejszej lidze.
Zawsze lepiej być przy stole niż w jadłospisie.
Uważam, że polskich zasobów trzeba używać tam, gdzie mogą one realnie wpłynąć na bieg wydarzeń. Na konflikt bliskowschodni UE jako całość ma ograniczony wpływ. Są takie tematy, w których Polska po prostu zaznacza swoje stanowisko, wpływając na organizacje, których jesteśmy członkami.
W Azji byłem w towarzystwie wice ministrów z resortów cyfryzacji, rolnictwa i obrony. Otworzyłem im drzwi na spotkania na najwyższym szczeblu, co nie udałoby się, gdyby pojechali sami. Pojechały z nami też polskie firmy, żeby przyspieszyć podpisanie kontraktów zbrojeniowych. Przypominam, że Filipiny kupiły już kilkadziesiąt polskich helikopterów ze Świdnika. Jeśli chodzi o sprawy rolnicze, są z nami kompatybilne. Oni potrzebują kurczaków i pszenicy, a oferują mango i ryż. Okazuje się, że nasza aplikacja mObywatel czy Blik są tam symbolami nowoczesności. Jako prezydent robiłbym to, czego nie robi prezydent Andrzej Duda. To znaczy, że wykorzystywałbym swoje wizyty zagraniczne nie tylko do reprezentowania polityki zagranicznej, lecz przede wszystkim do promowania polskiej gospodarki.
Jako zwierzchnik sił zbrojnych i głowa państwa mógłbym być jeszcze lepiej słyszalny niż jako minister spraw zagranicznych. Weźmy moje wystąpienie na Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Gdyby wygłosił je prezydent, rozeszłoby się jeszcze szerzej. Uważam więc, że mógłbym dla Polski jako głowa państwa osiąg nąć więcej. A na moje miejsce mogłaby przyjść osoba, która dałaby radę. Proszę mnie zapytać, kto zostałby moim następcą.
Odrzucam sugestie, że Rafał Trzaskowski nie dałby rady być dobrym ministrem spraw zagranicznych. Gdyby Polska miała dwóch znanych przedstawicieli za granicą, byłoby lepiej, a nie gorzej.
Nie, nie udzieliłem wywiadu rosyjskim pranksterom. To był hologram wygenerowany przez sztuczną inteligencję. To część agresywnej wojny informacyjnej Rosji. Z tym hologramem rozmawiali też Boris Johnson, David Cameron i Hillary Clinton. Ta technologia jest używana również do wyłudzeń finansowych. Bardzo wszystkich przestrzegam przed takim wrogim i przestępczym użyciem sztucznej inteligencji.
Wspieramy Ukrainę w jej aspiracjach euroatlantyckich. Mamy nadzieję, że podczas polskiej prezydencji w 2025 r. uda się nam otworzyć jeden z klastrów negocjacyjnych, związany z praworządnością, prawami człowieka i demokracją. Jest ich w sumie 35. Ukraina swoją odwagą i poświęceniem wywalczyła sobie prawo, aby zostać kandydatem do UE. Negocjacje będą jednak prawdziwe – tu nie będzie drogi na skróty, bo zarówno Polska, jak i inne państwa członkowskie mają twarde interesy. Nasza akcesja też naruszyła interesy innych państw. Francuscy kierowcy tirów obawiali się konkurencji ze strony Polaków. I okazało się, że mieli rację – staliśmy się mocarstwem trans portowym, a część francuskich kierowców musiała się przebranżowić. Dzisiaj mamy podobną sytuację, bo ukraińscy kierowcy są tańsi. Tak samo będzie z rolnictwem. Musimy znaleźć mechanizmy, dzięki którym wszyscy zyskają: Ukraina będzie się rozwijać, a rolnictwo europejskie nie przeżyje nadmiernego szoku.
O to zabiegamy. To byłby najlepszy kurs. Tylko proszę pamiętać, że to wymagałoby zaangażowania kapitału politycznego Donalda Trumpa w kolejny pakiet pomocowy. Żeby ziścił się plan, o którym pani mówi, prezydent USA musiałby powiedzieć Putinowi: „Słuchaj, albo zawierasz z Ukrainą sprawiedliwy pokój, albo ja Ukraińcom dam więcej, a więc doprowadzę do uchwalenia kolejnego pakietu pomocy w Kongresie”. Pytanie, czy to jest wykonalne.
Ja uważam, że po owocach ich poznacie.
Tytuł wspomnianego artykułu został ustalony przez redakcję. Gdyby światowi politycy mieli brać na poważnie to, co Donald Trump mówił o nich w kampaniach wyborczych, to musieliby zrywać stosunki dyplomatyczne. Zapewniam panią, że politycy potrafią ze sobą rozmawiać niezależnie od tego, kto co powiedział o kimś pięć lat temu na Twitterze.
Dlatego potrzeba twardego gościa. Rozmowa z Trumpem jak u cioci na herbatce na pewno nie będzie skuteczna. A ja potrafiłem powiedzieć rosyjskiemu ambasadorowi prosto w oczy, co myślę o jego kłamstwach. Potrafiłem w rozmowie z naszym sojusznikiem, prezydentem Wołodymyrem Zełenskim upomnieć się o ekshumacje wołyńskie. I będę też potrafił jasno powiedzieć prezydentowi Stanów Zjednoczonych, jakie są polskie interesy.
Nie powinien to być sojusz jedyny i wasal ny. Uważam, że Donald Trump nie szanuje lizusów, a mamy w Polsce oznaki lizusostwa, które nie budują naszego prestiżu.
Prezydent Duda nazwał Trumpa swoim przyjacielem i bohaterem amerykańskim. Będę kibicował temu, aby ta przyjaźń była efektywniejsza dla Polski niż ideologiczny sojusz PiS z Viktorem Orbánem. Mam nadzieję, że prezydent Polski nie dał się wykorzystać Donaldowi Trumpowi do zdobycia głosów Polonii, jak to w przeszłości bywało. W książce opisuję przypadek pierwszego przewodniczącego Kongresu Polonii Amerykańskiej Karola Rozmarka, który dał się wykorzystać Franklinowi Delano Rooseveltowi. Miarą tego, czy ta przyjaźń jest efektywna, będzie zakres wpływu Andrzeja Dudy na stanowisko prezydenta Trumpa w sprawie Ukrainy.
Nie. Nie nazwę go przyjacielem. Byłoby to nadużycie. Nie zmienia to faktu, że Polska ma dobre stosunki ze Stanami Zjednoczonymi niezależnie od tego, kto w danym momencie rządzi w obu krajach. Najlepszym dowodem jest otwarcie w ostatnich dniach bazy obrony przeciwrakietowej w Redzikowie. Umowę w tej sprawie podpisaliśmy jeszcze z administracją prezydenta George’a W. Busha, a prace nad jej powstaniem kontynuowały wszystkie kolejne polskie i amerykańskie rządy.
Już jako szef delegacji Parlamentu Europejskiego ds. stosunków ze Stanami Zjednoczonymi spotykałem się z moimi odpowiednikami zarówno w Partii Republikańskiej, jak i Partii Demokratycznej. Przy okazji każdej wizyty odwiedzaliśmy Pentagon. Amerykanie chcą, aby Europa wzięła większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo. Ale ja wolę inny termin na to, co trzeba zrobić. Opowiadam się za harmonią strategiczną. Europa musi wydawać więcej na obronność i wzmocnić swoje zdolności w tym zakresie. Ale musi się to dziać we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, a nie na zasadzie współzawodnictwa. Francja to stały członek Rady Bezpieczeństwa, państwo założycielskie Unii Europejskiej i potęga atomowa. Jej elita polityczna myśli globalnie i strategicznie, więc ten kraj jest dla nas ważnym partnerem. Mamy wspólne interesy, np. w kwestii potraktowania sektora rolnego w umowie o wolnym handlu UE z Mercosur.
Jeszcze nie jesteśmy przeciwko.
Razem z Włochami i z Francją mamy zastrzeżenia ze względu na interesy naszych rolników. Od Komisji zależy, czy zostaną one uwzględnione.
Powinniśmy łagodzić tę nieuniknioną konkurencję o prymat nad światem, bo Stany Zjednoczone są naszym najważniejszym sojusznikiem, a Chiny najważniejszym partnerem handlowym UE. Współpraca Pałacu Prezydenckiego z rządem działa tutaj bardzo dobrze, wręcz modelowo. Rada Ministrów przyjęła stanowisko na wizytę prezydenta Dudy w Chinach, a pan prezydent kompetentnie je wykonał. Tak to powinno wyglądać. To, że Chiny interweniowały u Łukaszenki, żeby zakończył wojnę hybrydową na naszej granicy, pokazało, jak skuteczna jest Polska, gdy działamy ręka w rękę.
Polska musi mieć jedną politykę za graniczną. Prezydent ma obowiązek ją reprezentować, nawet gdyby był w kohabitacji z rządem z innego obozu politycznego. I nawet gdyby się z nią nie zgadzał. Z Rafałem Trzaskowskim nie byłoby najmniejszego problemu, bo jesteśmy w jednej partii. Trudniej byłoby z ministrem spraw zagranicznych Dominikiem Tarczyńskim. ©Ⓟ