Starożytni Grecy lubili wojnę. Tak, tak, powinno być inaczej, twórcy teatru i filozofii powinni być weganami sławiącymi pokój – i rzeczywiście, nawet okazjonalnie sławili, ale częściej pochwalali szyk bojowy, bitewną odwagę i wzorowe męstwo. Czy ustanowili przy tym linię graniczną między bohaterstwem a bohaterskim zapamiętaniem? Między nieustępliwością a obłąkaniem? Czy doceniliby powstańców warszawskich? Czy w ogóle poznawanie przeszłości odkrywa przed nami tropy rozumienia nas samych, czy jest raczej umysłową rozrywką bez szczególnej wartości?”. Napisałem list do znawcy starożytności, prof. Marka Węcowskiego. Odpisał, porozmawialiśmy.

Z Markiem Węcowskim rozmawia Jan Wróbel
ikona lupy />
Marek Węcowski, historyk. Od 2013 r. zastępca dyrektora Międzydziedzinowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych Uniwersytetu Warszawskiego / Materiały prasowe / Fot. Materiały prasowe
Valéry Giscard d’Estaing, dla młodszych czytelników postać tak odległa w czasie jak ludzie antyku, prowadził na szeroką skalę lobbing na rzecz przyjęcia konstytucji europejskiej. I odwoływał się do greckiego dziedzictwa wolności wykuwanej w walce z imperium. Perskim, wiadomo. Europa to walka o wolność od tyranii. A trudno o bardziej europejską walkę o wolność niż Powstanie Warszawskie.

Największą wartością – znajdującą się na przecięciu najważniejszych dla Greków aktywności: obywatelskiej i wojskowej – jest wolność. Grecy myślą o sobie w ten sposób: jestem obrońcą mojego kraju, czyli jestem jego obywatelem. Możemy jednak tę wolność rozumieć na dwóch poziomach. Mamy wyobrażenie wolności w walce przeciwko barbarzyństwu – tak wielkiemu, że aż zwierzęcemu. W okolicach wojen perskich Grecy upowszechniają motywy w sztuce i kulturze, dzięki którym bój z Persami postrzega się wręcz w kategoriach mitycznych wojen bogów z Gigantami. To nie tylko bój o naszą wolność, ale też o porządek w Kosmosie. Tak jak Zeus i bogowie olimpijscy stanęli do walki, żeby obronić świat przed zagładą z rąk – ze szponów – podziemnych potworów, tak my porwaliśmy za broń. I to jest jeden poziom. A drugi to rozumienie wolności w kategoriach wąskich, obywatelskich. Bronię mojej własnej małej ojczyzny. Najczęściej przed innymi Grekami.

Armia Krajowa była zatem rodzajem greckiej armii obywatelskiej. Nie z poboru, lecz z poczucia przynależności do wspólnoty.

Poboru w greckich wspólnotach nie ma, jest moralne zobowiązanie. I napiętnowanie tych, którzy nie stają ramię w ramię z innymi przeciwko wrogowi. Ale regularnego poboru nie ma, nawet nie trzeba go robić, tak jest oczywiste, że każdy obywatel jest obywatelem o tyle, o ile jest wojownikiem. Stąd, jeżeli chcemy się utrzymać w tym gronie, to po prostu idziemy na wojnę. Nie są to zwykle wojny „o wszystko”, mogą być one starciem z podobnymi do nas Grekami z sąsiedniej polis, zamieszkałej przez znanych nam ludzi, w dodatku mówiących tym samym językiem, niekiedy nawet tym samym dialektem. Idziemy na bitwę z kimś, kto wyznaje tych samych bogów i tym samym bogom złoży w hołdzie łupy na nas wzięte. Wróg nie musi być Persem, ważne, żebyśmy stanęli przeciwko niemu w zgodnym szyku. Oba wymiary walki o wolność są istotne. I ten wymiar, nazwijmy to – wręcz kosmiczny, utrwalił się w naszej kulturze jako najważniejszy. Wymiar walki o wolność naszą przeciwko złu totalnemu jest w naszej kulturze niezwykle silny.

Nie tylko w kulturze europejskiej.

Oczywiście, ale kultura europejska znalazła dla niego szczególny wyraz. A europejskie kultury narodowe przejęły ten wymiar, pośrednio, od Greków. Co ciekawe, i wcześniej, przed wojnami perskimi w V w. p.n.e., i później Grecy doskonale dogadywali się z „barbarzyńcami”, również z Persami. A kolejne pokolenie Greków chętnie korzystało z pomocy Persów w walce przeciwko innym Grekom.

Co jest ważniejsze: bohaterska śmierć za ojczyznę czy życie dla ojczyzny?

Powstanie Warszawskie wpisuje się w grecką tradycję. Europejska kultura odziedziczyła ten najbardziej, powiedzmy, podniosły, monumentalny wątek myślenia o wolności. Z naszej perspektywy walka w obronie wolności, do końca, z przeważającymi siłami nieprzyjaciela, jest natchnieniem. Dla Teban, sąsiadów północnych Ateńczyków, symbolicznym wzorem było bohaterstwo w dwóch bitwach, w których ich elitarne oddziały wybito do nogi. Giną wszyscy najpierw pod Platejami, będąc w służbie Persów przeciwko innym Grekom, a nieco później w bitwie pod Cheroneą, kiedy razem z Ateńczykami, po wielu zmaganiach z nimi, stają w obronie wolności Hellady naprzeciw macedońskiego króla Filipa. Ten drugi przypadek heroizmu jest w naszej kulturze bardzo głośny, uhonorowany słynnym posągiem Lwa Cheronejskiego. Nota bene, elitarny święty zastęp, który walczył do końca, był szczególnym oddziałem wojskowym – tworzyły go podobno pary homoerotyczne. Ostateczne poświęcenie dla ojczyzny, najwyższe bohaterstwo zbudowane jest niejako na związkach prywatnych, nawet intymnych. Platon zachwycał się właśnie tym aspektem.

Istotnym nośnikiem wyobrażeń o Powstaniu Warszawskim były książki, wspomnienia, relacje podnoszące mocne, wojenne więzi młodych ludzi, w tym harcerskie. No, wypisz wymaluj, Grecy dwudziestego wieku.

Niewątpliwie, ale oczywiście musimy tutaj wprowadzić jeszcze jedną zmienną: w konspiracji czy w partyzantce w okresie II wojny światowej biorą udział ludzie, którzy normalnie w wojnie udziału by nie brali. Konspiracja częściowo znosi bariery, które w zwykłym wojsku istniały. Jest przy tym wojną totalną, na różnych poziomach, w których więzi prywatne, towarzyskie, środowiskowe odgrywają ogromne znaczenie. A konwencje kształtujące np. traktowanie dzieci czy ludność cywilną przestają obowiązywać. Dla młodych ludzi wchodzenie w życie odbywa się w warunkach śmierci, podeptania norm. Przedtem znali świat taki, jaki zbudowali ich rodzice czy szkoła, a teraz trzeba wieść zupełnie inne życie, na zupełnie innych zasadach – i musimy te zasady sami między sobą, w gronie rówieśników, ustalić, wspierając się nawzajem, nieraz bez udziału zwierzchników. Psychicznie są to ludzie, którzy funkcjonują w czasie wojny zupełnie inaczej niż ich rówieśnicy w regularnym wojsku. Doświadczenie, o którym pan powiedział, doświadczenie młodych ludzi w Armii Krajowej, jest pod tym względem szczególnie uderzające, bo nawiązywało do pewnego etosu wychowawczego. Jasne, nie wszędzie, nie zawsze, ale wymiar wychowawczy był w konspiracji obecny. Nie mogło się przy tym obejść bez myślenia o patriotyzmie budowanym na wzorcach klasycznych.

Nigdy pana nie zdziwiło, że Europa rewolucji przemysłowej sięgnęła po Grecję i Rzym, jakby jej było to do czegoś potrzebne? Tu wieża Eiffla, tam stalowy krążownik, a w gimnazjach uczą greki i łaciny... Tak było.

Powrót do antyku, i to z przytupem, następuje, kiedy odkrywa się estetyczną stronę greckiej sztuki w XVIII w., a refleksja nad starożytnością podniosła rangę europejskich uniwersytetów jeszcze wcześniej. Kiedy zatem w XIX w. ruszają powszechne szkoły i powoli upowszechnia się wykształcenie wyższe, to starożytni już na uniwersytetach są. W różnych miejscach świata nawrót do tradycji greckiej odbywał się w odmienny sposób, ale w końcu zaczęto naśladować w wielu krajach świata edukacyjny model niemiecki, z gimnazjum i jego nakierowaniem na dorobek starożytnych. Kiedy żołnierze pruscy dostają do czytania podczas wojny 1815 r. „Pieśń o Nibelungach” – pytanie, ilu z nich potrafiło ją przeczytać? – to właśnie jako „niemiecką Iliadę”. Z czasem superbohater Achilles zaczyna ucieleśniać niemieckie cnoty, a narodowa tradycja doskonale współgra z grecką. A edukacyjny przełom XIX w.? Cóż, mam krótkie doświadczenie pracy w szkole, ale jestem głęboko przekonany, że jest mniej istotne, czego dokładnie uczymy, a ważne jest, jak uczymy. Jaki sposób myślenia wpajamy uczniom, ucząc tego czy innego przedmiotu. Greka może służyć w szkole równie dobrze, co inne przedmioty, z pozoru bardziej użyteczne.

Bóg wojen Ares jest bohaterem negatywnym greckiej opowieści o świecie. Jako niezbyt zdolny otrzymał tylko wykształcenie wojskowe. Zdawać by się mogło, że Grecy wskazują na rzemiosło wojenne jako na coś mało szlachetnego, ale przecież wspaniałe bitwy u Homera, wzniosłe wiersze Tyrtajosa, wspaniałe posągi ku czci walczących... Wojna jest zła, ale cześć i chwała bohaterom?

Dodałbym do tego obrazu, że obok Aresa mamy Atenę, która jest również patronką wojen.

Ale tych dobrych.

Czyli naszych. Rozdźwięk w greckim przekazie nie dziwi mnie ani trochę. Nie inaczej jest w naszych czasach, nie inaczej było w czasach nowożytnych, kiedy niektórzy myśliciele projektowali wojnę jako dzieło sztuki – jak ładnie opisał to Jacob Burckhardt. Skoro można pięknie zaprojektować miasto, to można i zbudować armię, prawda? Harmonijną, elegancką. A równolegle mamy brutalną rzeczywistość, kariery kondotierów, stosy trupów. itd. Dwuznaczność wojny funkcjonuje zawsze u Greków, bo uznali ją za część kondycji człowieka. I tak jest, to uniwersalna, wnikliwa obserwacja. Zderzenie ideału patriotycznego i praktyki zabijania, wzniosłego bohaterstwa i moralnych wynaturzeń, które przynosi zadawanie i ponoszenie śmierci... Cóż, Grecy dokonali konceptualizacji tej sprzeczności. Mają Aresa i mają Atenę. Właśnie obecność bóstw, które ucieleśniają różnego rodzaju doświadczenie wojenne wskazuje każdemu kawałek drapieżnej rzeczywistości, ale tak, by ideały nie zostały po prostu usunięte jako nieprawdziwe, naiwne. Jest w nich prawda – tylko nie cała. Grecy potrafili nawet w religii ujawnić głęboko odczuwane konsekwencje tych sprzeczności. Każdy przechodzi obok posągu albo świątyni i składa ofiarę jednemu i drugiemu bóstwu. Synem Aresa jest Fobos, bóstwo przestrachu, bitewnej paniki. Spartanie przed bitwą zawsze starali się Fobosa ubłagać, żeby ich akurat w walce nie nawiedzał. Jest w tym głębokie rozpoznanie człowieka i jego natury.

Grecy pięknie mówili o wojnie o wolność, ale potrafili miasta łupić, a mieszkańców mordować. I taka to psychologia.

Grecy robili podczas wojen wiele potwornych rzeczy, ale przynajmniej mówili o nich jako o sprawach okropnych. U nas mamy np. dekonstrukcję pamięci o Powstaniu Warszawskim dokonaną przez Mirona Białoszewskiego, która przecież nie unieważniła pamięci o heroizmie powstańców. Trochę się nam, uważam, gubi pamięć ogromnych cierpień ludności cywilnej, choć co roku upamiętniamy warszawski Zieleniec i zawsze przy okazji powstania pojawia się refleksja na temat ludności, która nie powinna brać udziału w wojnie, a ginęła na niej masowo. Grecy często gloryfikowali czyny wojska, ale nie gloryfikowali nieszczęść spadających na dzieci, kobiety, cywilów. Więcej nawet, cierpieniem tym podszyta jest wojna trojańska w „Iliadzie” i greckich tragediach.

Może zabrakło nam w powojennej Warszawie wieloletniej, głębokiej, terapeutycznej rozmowy, która by pozwoliła w głębi serca zaakceptować to, że nasi bohaterowie doprowadzili do spalenia miasta; a występując przeciwko niemieckim barbarzyńcom, sprowokowali ich do kolejnych zbrodni. W Polsce stalinowskiej takie rozmawianie po prostu nie było możliwe i już. Ciekawe jednak, czy udźwignęlibyśmy taki projekt, gdyby na koniec wojny powstała niepodległa Polska.

Niemcy zafundowali sobie terapię – szkolne i społeczne wychowanie Niemców do pokoju – i ona zadziałała. Oczywiście, można powiedzieć brutalnie, że wychowanie winnego jest łatwiejsze, czytelniejsze niż w przypadku uwikłanych w koszmar wojny ofiar. Myślę jednak, że gdyby była wolna Polska, jakaś szansa na to by się po wojnie pojawiła. I czy coś stoi na przeszkodzie, żeby ją przeprowadzić dzisiaj?

I coś, i ktoś. Dam panu potem listę, a pan pokaże mi swoją, ciekawe, czy się uzupełnią.

Rzeczywiście, chyba żaden z nas nie wyobraża sobie, że to by było łatwe. I dlatego np. spór wokół muzeów historycznych w Polsce był dla mnie tak irytujący, bo nie ma przyszłości myślenie, że jakiś nurt patriotyzmu „wygra” i wypchnie inne. Ważne jest, by instytucje kultury wskazywały, że nurty patriotyzmu nie wykluczają się nawzajem. W poezji Tyrtajosa mamy ideał pięknej śmierci... To oczywiście ginący młody żołnierz – a w naszych wyobrażeniach to młody człowiek na barykadzie. U Tyrtajosa piękny młody człowiek, który upadł raniony w pierś w pierwszym szeregu to najpiękniejszy możliwy widok. A najbrzydszy?

Młody człowiek z raną w plecach.

O, nie. Najbrzydszy jest stary człowiek – upadł na polu walki, bo już nie było młodych. Ideał pięknej śmierci patriotycznej jest niezwykle ważny, ale upamiętnienie śmierci niepięknej także musi mieć miejsce. To banalne, co powiem, ale w Polsce jest miejsce na różne patriotyzmy. Co więcej, Polska jest różnym patriotyzmem i zawsze nim była, zwłaszcza w przełomowych momentach naszych dziejów. Monopolizacja patriotyzmu jest najgorszą rzeczą, jaką można zrobić. Patriotyzm nowoczesny jest zresztą pojęciem zupełnie świeżym. A gdybyśmy chcieli naśladować greckie ideały, to byśmy bardzo źle na tym wyszli, bo dominował wtedy egoizm najmniejszego możliwego kręgu przynależności. Warto natomiast zobaczyć, że Polska to również połączenie przeciwieństw, jak w starożytnej Grecji. Jeśli to zaakceptujemy, to jesteśmy w domu i będziemy Grekami naszych czasów. Dla mnie najciekawszym politykiem, który, być może bez wielkich analiz, próbował przełamać podziały, był Bronisław Komorowski. W pewnym momencie, pod koniec kadencji, zrozumiał, że trzeba te modele patriotyzmu jakoś obok siebie ustawić. Nawet za krojeniem tortu z orłem, z którego wielu politycznych komentatorów brutalnie się wyśmiewało, szła głęboka intuicja: różni są ludzie i różnych potrzebują patriotyzmów. ©Ⓟ