Francuskie więzienia pękają w szwach. Zmiany prawa miały ograniczyć przypadki pozbawienia wolności, a stało się przeciwnie.

Więzienia są przepełnione. Przebywa w nich 76 258 osób, zaś miejsc jest 61 737 – podało 29 lutego francuskie ministerstwo sprawiedliwości. Od lat każde ogłoszenie oficjalnych danych przynosi nowy rekord. A po nim następuje potępienie na forum międzynarodowym. Francja przegrywa też wytaczane przez więźniów sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka – ostatnio w lipcu 2023 r. W połączonych sprawach dwóch Francuzów oraz obywatela Surinamu (skargi nr 1734/18, 13562/18 i 29242/18) ETPC uznał, że doszło do naruszenia art. 3 oraz 13 europejskiej konwencji praw człowieka („zakaz nieludzkiego lub poniżającego traktowania oraz prawo do skutecznego środka prawnego”), w szczególności „ze względu na warunki przetrzymywania skarżących w związku z przeludnieniem więzień”, i zasądził zadośćuczynienie w kwocie 46 tys. euro.

Trybunał w Strasburgu przypomniał przy tym własne orzeczenie z 2020 r., w którym wskazał na istnienie strukturalnego problemu przeludnienia we francuskich więzieniach i zalecił wprowadzenie „specjalnych środków” w celu jego rozwiązania. Młyny sprawiedliwości także w Strasburgu mielą powoli, najnowsze orzeczenie dotyczyło warunków, które trybunał już potępił (w sentencji wskazał zresztą, że „nie widzi powodu, by tym razem postąpić inaczej”). Takich orzeczeń było już zresztą 19. Z danych wynika, że warunki w więzieniach nie poprawiły się przez ostatnie prawie cztery lata.

Takie życie

„Chroniczne przeludnienie, zniszczenia, zła higiena, wywołujący przemoc i napięcia brak prywatności, brak aktywności... (...) 35 więzień naraża więźniów na nieludzkie lub poniżające traktowanie przez francuski wymiar sprawiedliwości” – piszą członkowie Międzynarodowego Obserwatorium Więziennictwa (OIP) na stronie jego francuskiej sekcji.

– Przepełnione więzienie to piekło dla osadzonych i źródło wzmożonych napięć w placówce – zauważyła deputowana Andrée Taurinya podczas wizyty w zakładzie w Saint-Etienne w listopadzie 2022 r. Od 1 stycznia 2023 r. obłożenie części męskiej tego zakładu wynosi 158,1 proc., a wielu osadzonych jest zmuszonych dzielić celę z trzema osobami. Jedna z nich śpi na materacu na podłodze. Toaletę od reszty celi oddziela półprzegroda z cienkiej deski i prześcieradła.

W sierpniu 2022 r. odpadła tu część dachu nad częścią więzienną (w zakładzie jest też areszt), a na środku korytarza zawaliła się belka. Okna w celach są nieszczelne – kiedy pada, na podłodze stoją kałuże wody. Zawilgocone ściany pokrywają się pęcherzami farby. – Ściany pokryte są graffiti, czasem w kolorze brązowym. Wygląda to tak, jakby próbowano przykryć dawno nieczyszczone ściany odchodami. Toalety są całkowicie zardzewiałe. Między oknem a zewnętrzną kratą utknęły śmieci, jeszcze bardziej ograniczając cienkie promienie światła. Na zewnętrznym korytarzu prowadzącym do pokojów zajęć panuje okropny smród, to mieszanina śmieci i moczu, mnożą się szczury – relacjonowała prasie posłanka.

Na zewnątrz nie było lepiej: zaśmiecone spacerniaki, brak sprawnych urządzeń sanitarnych. Deszczówka zatrzymuje się z powodu zatkanych odpływów, a wielka kałuża uniemożliwia dostęp do budek telefonicznych. Do katastrofalnych warunków higienicznych dochodzą braki w dostępie osadzonych do opieki zdrowotnej: w listopadzie 2022 r. czas oczekiwania na wizytę u psychologa wynosił ponad rok.

Nic nowego. O fatalnym stanie zakładu informował już w 2019 r. raport generalnego inspektora miejsc pozbawienia wolności. Ten niezależny organ powstał w 2007 r., po ratyfikacji przez Francję protokołu fakultatywnego do Konwencji w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania i karania, przyjętego przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych. Każdy inspektor ma prawo wizytować dowolnie wybrane przez siebie miejsce, także bez uprzedzenia, rozmawiać z każdym osadzonym, a jeśli inspektor ma wykształcenie lekarskie, to również kontrolować dane medyczne (za zgodą osadzonego). Wyniki kontroli przekazuje zainteresowanemu ministrowi (w większości przypadków – sprawiedliwości, choć mogą to też być szefowie resortów zdrowia i spraw wewnętrznych), a raz do roku sporządza sprawozdanie z działalności, które się upublicznia.

„«Pozbawienie wolności» – te dwa słowa oznaczają miejsca ukryte przed widokiem publicznym, w których ludzie przetrzymywani są często, niestety, w nieakceptowalnych warunkach. Naszą rolą jest ich monitorowanie w celu zapewnienia poszanowania praw podstawowych i zapewnienia, że nikt w ich obrębie nie będzie poddawany nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu. Będziemy w dalszym ciągu niestrudzenie odwiedzać osoby pozbawione wolności i przedstawiać zalecenia mające na celu ochronę ich praw, w razie potrzeby w trybie pilnym. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić, że nasze przekonania zostaną zastosowane” – pisała w 2021 r. aktualna generalna inspektor Dominique Simonnot (zanim objęła urząd, przez dekady była dziennikarką i specjalizowała się w sprawach wymiaru sprawiedliwości, napisała też książkę „Sprawiedliwość we Francji – narodowa loteria”).

Osadzony, czyli kto

Od lat 80. XX w. liczba osadzonych wzrosła ponaddwukrotnie. Od 2010 r. – o ponad 21 tys. Ich liczba w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców poszybowała z 85 na początku wieku do 123 obecnie. Szczegółowe statystyki przeczą stereotypom (oprócz tego, że mężczyźni są bardziej skłonni do popełniania przestępstw – wśród osadzonych jest ich 96 proc.). I tak liczba obywateli innych krajów (wbrew przekonaniu, że „przyjeżdżają i popełniają przestępstwa”) w więzieniach utrzymuje się od 30 lat na podobnym poziomie (obecnie ok. 17 tys.) Ich udział w ogólnej liczbie więźniów maleje – przez trzy dekady spadł z 30 proc. do 21,1 proc. Nie znajduje też potwierdzenia społeczne przekonanie, że młodzież jest „coraz gorsza”. Liczba osadzonych nieletnich utrzymuje się na stałym poziomie od 40 lat: ok. 60 więźniów ma mniej niż 16 lat, a nieco ponad 700 jest w wieku 16–18 lat. Więzienna populacja starzeje się razem ze społeczeństwem: w 1980 r. w miejscach odosobnienia było 359 osób w wieku co najmniej 60 lat. Teraz jest ich ponad 3 tys. Średni wiek w 2021 r. wyniósł 34,7 roku.

Według statystyk administracji więziennej w ciągu 40 lat średnia długość kary pozbawienia wolności wzrosła. Osoby zwolnione w 2006 r. spędzały za kratkami średnio 7,8 miesiąca. Średni czas trwania kary w 2020 r. wyniósł już 10,2 miesiąca. W przypadku tymczasowych aresztowań to odpowiednio 8,6 miesiąca i 11,8 miesiąca.

Czy te wzrosty oznaczają, że sądy nad Sekwaną coraz bardziej ochoczo sadzają winowajców i wymierzają im wyższe kary? A może rośnie szczególnie groźna przestępczość?

Długość wyroku

Jeszcze dekadę temu prawie każda nowelizacja kodeksu karnego sprowadzała się do podniesienia możliwej do wymierzenia kary. Według analizy Instytutu Polityk Publicznych, obejmującej zmiany przepisów do 2014 r., wydane wyroki były surowsze wtedy, gdy maksymalny kodeksowy wymiar kary był wyższy. Choć były też wyjątki. Za większość form przemocy (z wyjątkiem kwalifikowanej) groziła kara do trzech lat więzienia, ale 90 proc. skazanych usłyszało wyroki krótsze niż rok. Zaobserwowano, że orzeczenia sądów przysięgłych są zazwyczaj znacznie bliższe maksymalnemu przewidzianemu wymiarowi kary niż te stosowane przez sądy zawodowe, jednak liczba tych niezwykle poważnych przestępstw, które trafiają przed ławę przysięgłych, jest relatywnie mała. Przeciętnie przestępstwa były karane na poziomie 44,6 proc. maksymalnego wymiaru przewidzianego przez prawo. „Różnica pomiędzy maksymalnymi karami wymienionymi w Kodeksie karnym a praktyką sądową w połączeniu z brakiem skutków większości reform, może wywołać niepożądane skutki. Luka zaobserwowana w praktyce może napędzać poczucie rozluźnienia wymiaru sprawiedliwości mierzone badaniami opinii” – pisali autorzy raportu. „Powiedz: «skarżony został skazany na sześć miesięcy za przestępstwo zagrożone karą siedmiu lat więzienia», a sprawi to wrażenie niskiej surowości. Różnica pomiędzy nałożonymi karami a wydanymi wyrokami podsyca poczucie rozluźnienia w systemie sądownictwa, zarówno w opinii publicznej, jak i wśród skazanych. (…) Ta sytuacja szkodzi postrzeganiu i skuteczności wymiaru sprawiedliwości” – argumentowali. I przewidywali, że aby orzekane kary mogły być wykonywane, należało stworzyć ok. 330 tys. nowych miejsc w więzieniach. Koszt szacowali na ok. 80 mld euro.

Jako alternatywę wskazywali nowelizację kodeksu. To się stało – przy tendencji do podnoszenia górnych wymiarów kary w przypadku bulwersujących społeczeństwo przestępstw od 2019 r. Francja liberalizuje prawo w stosunku do przestępstw pospolitych i wykroczeń. Artykuł 132 par. 19 ust. 2 francuskiego kodeksu karnego stanowi, że „każda kara pozbawienia wolności bez zawieszenia może zostać orzeczona jedynie w ostateczności, jeżeli waga przestępstwa i osobowość sprawcy czynią ją niezbędną i jeżeli jakakolwiek inna sankcja jest wyraźnie nieodpowiednia”. W praktyce karę pozbawienia wolności łatwo uzasadnić. Dlatego 23 marca 2019 r. ustawodawca zmodyfikował artykuł tak, aby zakazywał stosowania kary pozbawienia wolności poniżej miesiąca. Jednak w 2021 r. na karę pozbawienia wolności do roku zostało skazanych 65 126 oskarżonych, w tym ok. 8000 – do sześciu miesięcy. A to z założenia oznacza, że ich przestępstwa nie należały do kategorii najpoważniejszych. Czy więc był sens wsadzać ich do więzień?

W drugą stronę

Według prawniczego stowarzyszenia Les Pénalistes en Herbe (LPeH) krótkie kary pozbawienia wolności per saldo są szczególnie szkodliwe dla społeczeństwa. Przede wszystkim wyrywają skazanego z jego normalnego życia i pozbawiają możliwości normalnego zarabiania (co zresztą bywa przyczyną kolejnych przestępstw). Sprzyjają demoralizacji, zwłaszcza jeśli odbywają się w niewłaściwych warunkach (a że tak jest, wiemy choćby z komunikatu ministerstwa). Krótka sankcja nie daje przy tym szansy na jakąkolwiek resocjalizację. „Nie ma czasu na rozpoczęcie skutecznych procedur reintegracyjnych ani na zadowalające skorzystanie z opieki. Trudności te pogłębiają się w wyniku przeludnienia więzień. Brakuje kadr, aby zapewnić skuteczną i pełną opiekę osobom umieszczonym pod opieką wymiaru sprawiedliwości. Ponadto osobom skazanym na krótkie wyroki odmawia się dostępu do zajęć (np. kursów zawodowych). Pierwszeństwo mają osoby skazane na wyższe kary, ponieważ czas odbywania kary pozwala im na odbycie ich pełnego cyklu. Króluje zatem bezczynność, która jest źródłem nieporozumień i przemocy” – piszą prawnicy.

Jak twierdzi demografka Annie Kensey z Centrum Badań Socjologicznych nad Prawem i Instytucjami Karnymi, narodowa strategia opiera się na dwóch filarach: zwiększaniu liczby miejsc w więzieniach i ograniczaniu liczby osób odbywających kary pozbawienia wolności. – Departament Sprawiedliwości stara się promować alternatywy, takie jak monitoring elektroniczny, a nawet próbuje zakazać wykonywania wyroków krótszych niż sześć miesięcy – twierdzi Kensey na antenie Radio France. Chodzi jej o redukcję kary, jaka do niedawna odbywała się we Francji z automatu (od razu w orzeczeniu wskazywano, jaka jej część musi zostać wykonana, a cały wymiar kary był – z pewnymi niuansami – zmniejszany w zasadzie o połowę). Nie było to rozwiązanie popularne w opinii publicznej. Od 2023 r. nie dzieje się to już automatycznie, tylko na podstawie decyzji sędziego sądu wykonawczego. Według Kensey taka polityka sprawia jednak, że sędziowie sięgają po wyższe możliwe wymiary kary, by w ogóle miała szansę się odbyć. Zwłaszcza że nie są głusi. Są to przestępstwa szczególnie rzucające się w oczy i wpływające na poczucie bezpieczeństwa – kradzieże i agresja na ulicy, naruszenia prawa pod wpływem narkotyków itp. Obywatele muszą widzieć, że sąd reaguje. – Zniesieniu krótkich wyroków towarzyszy więc paradoksalnie ogólne zaostrzenie wyroków – uważa Kensey.

Mecenas Francis Teitgen z Les Pénalistes en Herbe twierdzi, że krótkie wyroki służą jedynie uspokojeniu społeczeństwa. – Nie działa mechanizm reintegracji, nie jest możliwe działanie pedagogiczne ani szkolenie zawodowe. Dlatego krótkie wyroki są niepotrzebne – mówi. Tym bardziej że wyrok nie musi być wykonany od razu po jego wydaniu. Taka sytuacja jest powszechna, gdy oskarżony staje przed sądem z wolnej stopy. Powód jest oczywisty – przeludnienie więzień.

„Teoretycznie orzekanie krótkich kar pozbawienia wolności powinno się zmniejszać i raczej zanikać. W praktyce jednak takie wyroki nadal wydają sądy pierwszej instancji. W rzeczywistości wydaje się, że jest jeszcze trochę za wcześnie na dokonanie uczciwej oceny. W rzeczywistości kryzys zdrowotny związany z COVID-19 opóźnił wdrożenie ustawy programowej. Będziemy musieli poczekać trochę dłużej, aby mieć nadzieję na zniknięcie tych krótkich wyroków więzienia” – piszą prawnicy LPeH.

Co w zamian

Według badań przytaczanych w pracy Charlotte Bocian, Constance Lhoest i Françoise Vanhamme „Opinia publiczna i instytucje sądownictwa karnego” (2023) dwie trzecie Francuzów jest niezadowolonych z wymiaru sprawiedliwości. Trzy czwarte uważa, że wymiar sprawiedliwości działa słabo. Główne zarzuty opinii publicznej wobec instytucji sądownictwa karnego to: nieskuteczność w kontrolowaniu przestępczości, w szczególności łagodzenie wyroków, niewystarczające zasoby i brak niezależności, słaba komunikacja, powolność oraz nierówność w traktowaniu stron.

Czy „podwyższanie” wyroków to próba przypodobania się społeczeństwu? Po części tak – w końcu sędziowie też są jego częścią, jednak wydaje się, że wynika przede wszystkim z podstawowego dla wymiaru sprawiedliwości przekonania, że jeśli jest przestępstwo, powinna być też kara. Tymczasem kary wolnościowe są często nie do wyegzekwowania.

– Prawnicy, których spotkałam, mówili, że dla nich główną kwestią było uchronienie klientów od kary pozbawienia wolności lub jej złagodzenie. Nie zastanawiali się zbytnio nad karami finansowymi. A jaki sens ma skazywanie ludzi na grzywny w wysokości 50 tys. euro? Wsparcie tych osób jest niemożliwe i możemy kwestionować skuteczność odzyskiwania takich sum – mówi socjolog Hélène Ducourant. – Istotne jest odniesienie tych kwot do możliwości skazanych. Z sondażu zleconego przez stowarzyszenia Emmaüs i Secours Catholique wynika, że trzy czwarte zatrzymanych uważa się za biednych. Na ogół pochodzą ze środowisk znajdujących się w niekorzystnej sytuacji i często są słabo wykwalifikowani. Kilkadziesiąt tysięcy euro to dla nich wieloletnie wynagrodzenie.

Pozostaje poważne myślenie o prewencji albo budowanie więzień. Przyjęty w zeszłym roku przez parlament plan przewiduje, że do 2027 r. ma powstać 15 tys. nowych miejsc dla osadzonych. Dziewięć zakładów karnych – na ponad 2 tys. miejsc – jest w tej chwili w budowie. O prewencji słychać niewiele. ©Ⓟ

Więzienna populacja starzeje się razem z francuskim społeczeństwem. W 1980 r. w miejscach odosobnienia było 359 osób w wieku co najmniej 60 lat. Teraz jest ich ponad 3 tys.