Dlaczego papieski samolot wyląduje w kwietniu w Budapeszcie, a nie w Kijowie czy choćby Warszawie lub Rzeszowie? By zrozumieć politykę zagraniczną Stolicy Apostolskiej, musielibyśmy obrócić globus do góry nogami.

Decyzja Franciszka o wizycie na Węgrzech, w państwie, które prowadzi politykę co najmniej nieprzychylną Ukrainie, wzbudziła nad Wisłą duże emocje. Wielu obserwatorów polityki Watykanu, ale także wiernych czuje co najmniej niedosyt z powodu tego, że papież niewystarczająco akcentuje, po której stronie opowiada się w wojnie wywołanej przez Federację Rosyjską.

„Rachunek za wojnę płacą ludzie, są to żołnierze rosyjscy i ludzie, którzy są bombardowani i giną” – brzmiał komunikat biura prasowego Stolicy Apostolskiej z marca 2022 r. Kilka miesięcy później, pod koniec sierpnia, w czasie audiencji generalnej, odnosząc się do zamachu, w którym zginęła Daria – córka „myśliciela Kremla” Aleksandra Dugina – papież stwierdził: „Myślę o tej biednej dziewczynie, która została wysadzona w powietrze (…). Niewinni płacą za wojnę, niewinni”. Po czym dodał: „Pomyślmy o tej rzeczywistości i powiedzmy jeszcze raz: wojna jest szaleństwem. A ci, którzy zarabiają na wojnie, na handlu bronią, to przestępcy. Oni mordują ludzkość”.

Przed rokiem, miesiąc po rosyjskim ataku na Ukrainę, Franciszek powiedział: „Zrobiło mi się wstyd, kiedy przeczytałem, że grupa państw zgodziła się podnieść do 2 proc. PKB wydatki na zbrojenia jako odpowiedź na to, co się dzieje. Szaleństwo”.

Takich komunikatów w ostatnich miesiącach było więcej. Wzbudzają one konsternację wiernych, niekiedy także znawców Kościoła, a jednak ten obraz nie jest do końca prawdziwy.

– Przestudiowałem przemówienia wygłoszone przez papieża. Ponad stukrotnie mówił o tym, że to Rosja prowadzi wojnę, że Ukraina została zaatakowana. Powiedziałbym, że jest on proukraiński, tylko zupełnie inaczej to wyraża – mówi Michał Kłosowski, autor książki „Dekada Franciszka”. Dodaje, że Franciszek nie rozumie naszej części Europy. W jego rzeczywistości świat jest odwrócony do góry nogami. Upraszczając: przekonania, które my mamy wobec Rosji, papież żywi wobec Stanów Zjednoczonych.

– Musimy pamiętać, że obecny papież wywodzi się z Ameryki Południowej. Żył w Argentynie, w której w latach 60. i 70. rządziła junta wojskowa. Wspierali ją Amerykanie. Dlatego imperializm i kolonializm jednoznacznie kojarzą się Franciszkowi ze Stanami Zjednoczonymi – tłumaczy Michał Kłosowski. Jak wskazuje, w tamtym okresie Moskwa bardzo dbała o swój wizerunek w Ameryce Południowej. – Papież dorastał w innym świecie i nie dopuszcza do siebie myśli, że ostatnim państwem imperialnym jest Rosja, bowiem sam imperializmu doświadczył z innej strony. Nie rozumie Rosji, nie rozumie, że to właśnie Moskwa wypowiedziała wojnę de facto byłej kolonii – uważa autor „Dekady Franciszka”.

– Podejście papieża do wojny jest dowodem na to, iż nie udało się nam jako regionowi przekonać Globalnego Południa do naszego spojrzenia na wojnę. Papież Argentyńczyk funkcjonuje wciąż w rzeczywistości, w której całą odpowiedzialność za to, co złe, ponoszą Stany Zjednoczone Ameryki Północnej – wtóruje mu Tomasz Terlikowski, publicysta, autor książki „Czy konserwatyzm ma przyszłość?” – Katolicy z Azji kupują narrację Putina, bowiem w ich świecie to USA siłowo zmieniają władzę w innych państwach, a nie Rosja.

Watykańska Ostpolitik

– Papież zna Rosję z pocztówek, jest reprezentantem linii włosko-hiszpańsko-latynoskiej, sam pozostaje zainteresowany rosyjską kulturą – mówi Tomasz Terlikowski. Jak dodaje, wpływ na postrzeganie rzeczywistości ładu międzynarodowego wywarła na obecnego papieża koncepcja Ostpolitik znana z czasów Jana XXIII (na czele Kościoła stał w latach 1958–1963) oraz Pawła VI (papież w latach 1963–1978). Jej autorem był Agostino Casaroli. Jak tłumaczy Terlikowski, polegała ona na tym, że z Rosją (wówczas Związkiem Radzieckim) i Chinami można się porozumieć, a sposobem na utrzymanie dialogu są ustępstwa, a nie „boksowanie”. Jak dodaje Michał Kłosowski, koncepcja Casarolego „miała na celu uzyskanie dla Kościoła katolickiego za żelazną kurtyną czegoś, co sam jej twórca określił mianem «modus non moriendi», czyli sposobu, by nie umrzeć”.

Koncepcja Ostpolitik miała powstrzymać komunistów przed poczynieniem ogromnych zniszczeń w Kościele, np. polskim, jako instytucji. Refleksja nad zmianą polityki przyszła dopiero w 1978 r., wraz z wyborem na Stolicę Piotrową Jana Pawła II. On jako pierwszy wprost powiedział, że Rosję trzeba pokonać. Karol Wojtyła na nowo zdefiniował politykę zagraniczną Watykanu, ale zmiana była aktualna tylko tak długo, jak trwał jego pontyfikat. Korekcie podejście papieża Polaka uległo już za jego bezpośredniego następcy, Benedykta XVI.

– Problem dotyczy także Chin. Rzecz bowiem w tym, że jeżeli są podpisywane porozumienia z Pekinem, to powinno to skutkować poprawą sytuacji katolików w Chinach, ale ta się nie poprawia – mówi Tomasz Terlikowski. Jak dodaje, ważne jest także pragnienie, które dominowało jeszcze za czasów Pawła VI, by papież mógł się udać do Moskwy.

– Franciszek jest przekonany, że jest już na dobrej drodze do odbycia takiej pielgrzymki, tym bardziej że do jednego spotkania z patriarchą Cyrylem już doszło – wskazuje publicysta. Franciszek i patriarcha moskiewski i całej Rusi spotkali się w 2016 r. w Hawanie. Jak tłumaczy Tomasz Terlikowski, Franciszek chciałby spotkania na wzór tego, do którego doszło na Górze Oliwnej 5 stycznia 1964 r., gdy pojednali się patriarcha Konstantynopola Atenagoras I i Paweł VI. Wówczas zniesiono nałożone w 1054 r. wzajemne ekskomuniki (formalnie nastąpiło to w 1965 r.). Już za czasów Jana Pawła II, w 1979 r., powstała katolicko-prawosławna komisja dialogu teologicznego. Obecny papież widzi dla siebie podobnie przełomową rolę.

Kiedy pytam, do czego Franciszek potrzebuje wizyty na rosyjskiej ziemi, Tomasz Terlikowski przypomina, że polityka Stolicy Piotrowej musi być zgodna z linią ekumeniczną. Podstawowym celem jest kontynuacja dialogu z prawosławiem. Z perspektywy Watykanu Rosja i tamtejsza Cerkiew prawosławna są potęgą. Tyle że jeżeli chodzi o liczbę praktykujących, to zdecydowanie cenniejszym terenem jest już Ukraina, szczególnie gdyby doszło tam do połączenia dwóch Cerkwi – tej pozostającej pod kontrolą Rosji i Kościoła Prawosławnego Ukrainy powstałego w 2018 r. Według szacunków Moskwa nie jest nawet druga pod względem liczebności – więcej wiernych ma Kościół prawosławny w Rumunii.

Zdanie szefa

Watykan jest z jednej strony państwem, z drugiej zaś stolicą Kościoła w wymiarze duchowym. Od strony ustrojowej pozostaje formalnie elekcyjną monarchią absolutną. Poza wybieranym w czasie konklawe władcą ma premiera – sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej. Odpowiednikiem ministerstw są dykasterie. Ministrem spraw zagranicznych jest sekretarz ds. relacji z państwami w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. Obecnie jest nim abp Paul Richard Gallagher. Sekretarzem stanu jest kardynał biskup Pietro Paroli, który reprezentuje Watykan na wszystkich oficjalnych spotkaniach międzynarodowych.

– Watykańską dyplomację charakteryzuje to, że jest prowadzona za zamkniętymi drzwiami, jak w XIX w. – mówi Michał Kłosowski. – To nie jest dyplomacja Twittera czy Facebooka.

Tym faktem można tłumaczyć m.in. to, że o aktywności Watykanu na polu wspierania Ukrainy wiemy niewiele. Jak wskazuje Kłosowski, ogromna pomoc jest koordynowana przez papieskiego jałmużnika, abp. Konrada Krajewskiego, oraz jezuitę Michaela Czernego. Kłosowski tłumaczy, że dzięki nim po Buczy i Irpieniu papież zmienił spojrzenie na wojnę. Wysłał do Ukrainy Elisabettę Piqué (korespondentkę watykańskiej gazety „La Nación” i autorkę biografii „Papież Franciszek: życie i rewolucja”) – która jest tam jego oczyma. Jednakże papieska dyplomacja opiera się na dwóch podstawowych filarach. Po pierwsze, na tym, że z nikim nie prowadzi się wojny, po drugie – na autorytecie „szefa” państwa watykańskiego.

Polityka Watykanu jest w największej mierze definiowana przez wizję danego papieża. Dowodem na to jest radykalna zmiana, jaką przyniósł pontyfikat Jana Pawła II. Do 1978 r. polityka zagraniczna była realizowana z perspektywy Włoch. Zmieniło się to wraz z wyborem Karola Wojtyły, który do Rzymu zabrał zaufanych współpracowników. Dokładnie to samo robią jego następcy. Nasi rozmówcy podkreślają, że to naturalne – o ważnych sprawach rozmawiamy z ludźmi, którzy myślą podobnie, a zatem de facto utwierdzają nas w przekonaniu, do którego sami doszliśmy. I to ma miejsce w przypadku obecnej głowy Kościoła.

I tak kardynał Pietro Parolin – jeden z dziewięciu kardynałów doradców – wywodzi się ze środowiska lewicowego. Włochy na początku wojny próbowały zachować do agresji dystans. Ale otoczenie papieża składa się z osób różnych narodowości i z różną wrażliwością kulturową. Arcybiskup Paul Richard Gallagher, minister spraw zagranicznych Watykanu, jest definiowany jako proukraiński. Jak zauważa Tomasz Terlikowski, formalnie urzędnicy Watykanu reprezentują Ostpolitik, jednakże pozostają niejednokrotnie wierni polityce rządów państw, z których się wywodzą. Arcybiskup Gallagher jest Brytyjczykiem, a Wielka Brytania wspiera Kijów. Kurt Koch – z pochodzenia Szwajcar, w administracji Watykanu odpowiadający za dialog ekumeniczny – przez ostatni rok wielokrotnie krytycznie wypowiadał się o Rosji. Poparcie wojny przez Cyryla określił zaś mianem herezji. A jednak nie udało im się wzmocnić przekazu samego Franciszka.

Rzecz w tym, że poza Europą chęć zakończenia wojny dominuje. – Franciszek chce za wszelką cenę wojnę zakończyć, jest papieżem peryferii – tłumaczy Michał Kłosowski. I podkreśla, że jako Polacy patrzymy na walczącą Ukrainę inaczej niż mniej zaangażowane państwa Europy, a co dopiero mówić o reszcie świata.

– Z perspektywy papieża nie jest ważne, kto wygra, liczy się tylko to, by ludzie przestali umierać. Strategicznym myśleniem obecnym w dyplomacji Watykanu jest to, by Ewangelią powstrzymać machinę śmierci – wskazuje autor „Dekady Franciszka”.

Kłosowski wskazuje, że papież opowiada się za pokojem między narodami, a nie państwami. Tłumaczy to tym, że Kościół ma 2 tys. lat. W tym czasie państwa powstawały, przemijały, ewoluowały. Podmiotowym bytem w relacjach międzynarodowych są więc ludzie, a nie byty państwowe i ich granice.

O innym pojmowaniu roli Kościoła mówił choćby Paweł VI. 12 września 1965 r. stwierdził: „Stolica Apostolska unika zbyt częstego i zbyt gwałtownego podnoszenia głosu słusznego protestu i ubolewania nie z powodu nieznajomości lub lekceważenia rzeczywistego obrazu rzeczy, lecz z myślą̨ o chrześcijańskiej cierpliwości i aby nie prowokować́ jeszcze większego zła” (cytat za: Jan Czaja, Stolica Apostolska wobec procesów integracyjnych w Europie, „Studia Europejskie” nr 1/2001).

W Watykanie pojednanie?

– Inna rzecz, że papieży się nie słucha w sprawach wojny. Przed wkroczeniem wojsk USA do Iraku i Afganistanu Jan Paweł II błagał, by George Bush nie podejmował tej decyzji. Podkreślał, że wojna nigdy nie jest rozwiązaniem. Prezydent USA ostro go za to podejście potępił – mówi Kłosowski. Paradoksem jest według niego to, że gdy jesienią 2021 r. abp Gallagher przekonywał do tego samego w Moskwie Siergieja Ławrowa, nic z tego nie wyniknęło.

Według naszych rozmówców Watykan widzi się jednak w roli mediatora. Michał Kłosowski wskazuje, że rolą Stolicy Apostolskiej jest utrzymanie otwartych kanałów komunikacji. – Pragmatyzm i dorobek dyplomacji watykańskiej umożliwiają stworzenie przestrzeni, w której dwie strony mogłyby usiąść i porozmawiać. To miejsce jest dzisiaj w Watykanie – uważa. – Ambasada Rosji przy Stolicy Apostolskiej jest położona przy Via della Conciliazione pod numerem 10. Przechadzając się tamtędy, widziałem, jak pod ambasadą Rosji w Watykanie stoi auto ambasadora Ukrainy. Na samochodzie powiewała jej flaga – relacjonuje Michał Kłosowski.

Nuncjuszem apostolskim w Moskwie jest abp Giovanni d’Aniello, człowiek niezwykle doświadczony, który zjadł zęby na dyplomacji w trudnych zakątkach świata. Pełnił posługę m.in. w Laosie, Kambodży, Birmie czy Brazylii. – Ambasadorem Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej jest Andriej Jurasz, który nie krytykuje polityki Watykanu. Równie oszczędni w słowach są sam prezydent Wołodymyr Zełenski czy szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba – wylicza Tomasz Terlikowski. Publicysta mówi, że politykę Stolicy Apostolskiej można porównywać z chińską. Pekin wyczekuje momentu, gdy dwie strony będą gotowe do rozmów, by wkroczyć jako siła pokojowa. Dlatego Watykan nie zajmuje konkretnego stanowiska. – Według mnie jest to błąd perspektywy – tłumaczy Tomasz Terlikowski. Jak wskazuje, z perspektywy Rosji Watykan nie jest żadnym negocjatorem. Rosja ma swojego patriarchę Cyryla, który z jej punktu widzenia ma o wiele większe znaczenie. Gdyby do pojednania stron wojny doszło dzięki Franciszkowi, wzrosłoby jego znaczenie, a to zupełnie nie leży w interesie Moskwy. Dla Rosjan dużo ważniejszym graczem jest Pekin.

Po co ten Budapeszt?

Komentując na Twitterze informację o podróży Franciszka na Węgry, Tomasz Terlikowski napisał: „Franciszek jest zaproszony do Ukrainy, gdzie trwa bestialski, barbarzyński atak Rosji, jest zaproszony do Polski, gdzie przebywają miliony ukraińskich uchodźców, tu jednak nie przyjedzie. Zamiast tego pojedzie na Węgry, które prowadzą obrzydliwą, serwilistyczną wobec Rosji, antyukraińską i prorosyjską politykę wobec tej wojny (…)”.

Czy Jan Paweł II odwiedziłby Ukrainę?

– Tak, Jan Paweł II bez wątpienia poleciałby do Kijowa i Rzeszowa i spotkał się z uchodźcami, ale wyłącznie dlatego, że zna tę część świata. Franciszek jej nie rozumie – mówi Michał Kłosowski. Jak jednak dodaje, przy ocenie nieobecności Franciszka na Ukrainie musimy uwzględnić także jego kondycję. Otoczenie papieża nie chce pozwolić na jego podróż do państwa ogarniętego wojną, zwłaszcza że papież porusza się na wózku inwalidzkim i ewentualna ewakuacja byłaby utrudniona. Jednakże Franciszkowi pozwolono polecieć na przełomie stycznia i lutego do Konga.

Większość członków rządu, a także sam prezydent, są chrześcijanami, jednakże przynależą do kościoła reformowanego. Dlatego wizyta Franciszka byłaby w większym stopniu wizytą głowy państwa niż duchownego. Ostatnią wizytę Franciszek złożył w Budapeszcie 12 września 2021 r., kiedy przewodniczył mszy wieńczącej 52. Kongres Eucharystyczny. Warto wspomnieć, że wówczas pojawiały się duże wątpliwości wokół tego, czy w ogóle spotka się on z węgierskimi władzami. Papież bowiem był krytykiem węgierskiej polityki migracyjnej. W mediach publicznych był wręcz czasem porównywany do Gerge’a Sorosa – postaci, którą przedstawia się jako „wszelkie zło”.

Dość szybko

Nie można mieć pewności, że do wizyty na Węgrzech dojdzie (media donoszą o chorobie, papieża. Nie wiadomo, jak poważnej). Ale takie wyjazdy planuje się zazwyczaj rok, dwa wcześniej. Po podaniu informacji, że 28 kwietnia Franciszek odwiedzi Budapeszt, głos zabrała prezydent Katalin Novák, która poinformowała, że jest to odpowiedź na jej zaproszenie z sierpnia 2022 r. Zwraca uwagę fakt, że wizyta papieża rozpocznie się od spotkań z prezydent Novák oraz premierem Viktorem Orbánem. Spotkanie z duchownymi odbędzie się dopiero wieczorem w bazylice św. Stefana w Budapeszcie.

– Wizyta papieża nie jest potwierdzeniem słuszności stanowiska Węgier w sprawie wojny. To, jak mówią o niej władze, jest elementem węgierskiej narracji. 3 kwietnia 1998 r. wszedł w życie konkordat i to jest oficjalny powód, dla którego głowa Kościoła katolickiego pojawi się w Budapeszcie. Bez względu na to, co usłyszymy z ust polityków – mówi Michał Kłosowski. ©℗

Kościół ma 2 tys. lat. W tym czasie państwa powstawały, przemijały, ewoluowały. Podmiotowym bytem w relacjach międzynarodowych mają więc być ludzie, a nie byty państwowe i ich granice.