Rosja, od najazdu na Ukrainę, notuje niesamowite nadwyżki obrotów handlowych. Ich ogrom jest logiczną konsekwencją sankcji, jakie Zachód nałożył na państwo Putina po lutowej inwazji. Przypomnijmy: przez ostatni rok kraje Zachodu nadal kupowały od Moskwy ropę oraz gaz, a jednocześnie uderzyły w Kreml szeregiem obostrzeń, w wyniku których europejskie i amerykańskie firmy zostały w praktyce zmuszone do rezygnacji ze sprzedawania Rosji swoich towarów. Wyszło więc takie równanie: wzrost rosyjskich dochodów z eksportu + gwałtowny spadek importu = rekordowe nadwyżki handlowe.

W sumie prawie 150 mld dol. w pierwszej połowie 2022 r. Czyli ok. 15 proc. całego rosyjskiego PKB. Dla porównania w pierwszej połowie 2021 r. (przed wojną, ale już w czasie, gdy Moskwa zaczynała bogacić się na rosnących cenach surowców) ta nadwyżka była trzy razy mniejsza.
Ciekawe pytanie brzmi jednak: co się stało z tą górą pieniędzy? Tym tropem podąża nowa praca ekonomistów Emidio Cocozzy, Flavii Corneli, Valerio Della Corte i Michele Saviniego Zangrandiego. Wnioski: w zwykłych warunkach te „dziengi” zwiększyłyby oficjalne rezerwy państwa, tak się zresztą działo z większością ropno-gazowych zysków osiąganych przez Rosję w czasie ostatniej dekady. Za ich pomocą Kreml budował sobie „zbroję” z walut obcych (głównie dolary i euro, ale także pomniejsze waluty zachodnie) – i ta zbroja, w połączeniu z popytem na surowce, do pewnego stopnia ochroniła go przed niszczącym efektem sankcji wojennych. Rubel się broni, Rosja uzupełnia importowe zapotrzebowanie na rynkach azjatyckich, a resztę potrzebnych rzeczy produkuje sama. I tak to się kręci. Jednak w związku z wojną i sankcjami – z perspektywy Rosji – dalsze zwiększanie oficjalnych rezerw walutowych nie miałoby sensu. Nie bardzo byłoby też możliwe od strony technicznej.
Co się dzieje z interesującymi nas pieniędzmi? Dokąd trafiają? Ekonomiści szukają ich w trzewiach globalnego systemu bankowo-finansowego. Tam walczą z brakiem pełnych statystyk – zwłaszcza dotyczących wewnętrznego rynku Rosji. To, co da się sprawdzić, to hipoteza, do jakiego stopnia pieniądze te wypływają poza granice tego kraju. A w szczególności: czy wciąż trafiają na Zachód? I faktycznie – patrząc na najnowsze raporty Banku Rozrachunków Międzynarodowych – widać, że takie przepływy miały w 2022 r. miejsce. I tak np. w belgijskim systemie bankowym wolumen rosyjskich depozytów w euro zwiększył się w minionym roku z 10 mld do 70 mld. Czy to są te pieniądze, których szukamy? Czy to tu – pod samym nosem Komisji Europejskiej – rosyjskie nadwyżki handlowe zostały zaparkowane? Ekonomiści ostrzegają, że nie ma na to stuprocentowych dowodów. Trzeba bowiem pamiętać, że Belgia to miejsce, gdzie znajduje się Euroclear – duża międzynarodowa instytucja finansowa rozliczająca zyski z zamrożonych w Europie aktywów rosyjskich obywateli. Nie możemy więc z całą pewnością powiedzieć, czy mamy tu do czynienia z nowymi środkami. Czy tylko z zyskami od starych pieniędzy, które – teoretycznie – wciąż należą do rosyjskich podmiotów. Ale (niejako aresztowane) nie są transferowane na Wschód.
Dużo bardziej prawdopodobne, że miejscem (miejscami), którego szukamy, są inne kraje strefy euro – tu wzrost rosyjskich depozytów to w sumie 14 mld dol. Do tego Stany Zjednoczone – wzrost depozytów o 30 mld dol. Oraz „inne (niezachodnie) jurysdykcje” – wzrost o 10 mld dol. W sumie jakieś 50 mld dol. A reszta? No cóż, reszty po prostu – na razie – namierzyć nie sposób. ©℗