Węgrzy masowo zawierają małżeństwa, ale nie wszyscy, którzy by mogli. Tylko ci, którzy w zamian za zobowiązanie się do spłodzenia dzieci mogą liczyć na finansowe wsparcie państwa.

Gdyby przygotować spot reklamowy węgierskiej rodziny, to na początek szłaby brzegiem Dunaju. Mama, tata i co najmniej dwoje dzieci. Najlepiej troje. Spacerują szczęśliwi, a co jakiś czas pojawiają się przebitki na polityków Fidesz-KDNP mówiących: „chronimy węgierskie rodziny”, „obronimy interesy węgierskich rodziców i nie może się do tego mieszać żadna instytucja unijna czy międzynarodowa”, „migracja nie jest rozwiązaniem problemów demograficznych, sami poradzimy sobie z tym wyzwaniem”. Na koniec lektor: „mama to kobieta, tata to mężczyzna”. Tyle retoryka. Fideszowi udało się jednak zatrzymać trend spadku liczby zawieranych małżeństw obserwowany w statystykach od 1974 r. zupełnie innymi środkami.

Pod wrażeniem

W kwietniu 2021 r. minister rodziny Marlena Maląg mówiła: „Jestem pod ogromnym wrażeniem działań w ramach polityki prorodzinnej i tego, co udało się dotąd osiągnąć w tym zakresie na Węgrzech. (…) Szczególnie interesujące są dla nas rozwiązania, które na Węgrzech wpłynęły na wzrost liczby zawieranych małżeństw i spadek liczby rozwodów”.
Faktycznie w 2020 r. liczba zawieranych małżeństw wzrosła na Węgrzech o 3 proc. rok do roku, i to mimo pandemii, która na wiele miesięcy uniemożliwiła organizację wesel, przez co część z narzeczonych zdecydowała się na przełożenie ślubu. Dostępne dane za pierwsze półrocze 2021 r. pokazują, że liczba ślubów przekracza wskaźniki z pierwszego półrocza 2019 r., tj. sprzed COVID-u.

Pełna, tradycyjna, wspierana

Jak to osiągnięto? Polityka rodzinna węgierskiego rządu – poza wielkimi słowami, których nadużywa – przypomina bardziej kontrakt pomiędzy obywatelami a państwem. Obywatele połączeni węzłem małżeńskim mają się dorabiać jak najliczniejszego potomstwa. W zamian państwo udzieli im wsparcia, na które nie mogą liczyć osoby, które nie są w związku małżeńskim, w tym rozwiedzione, nie wspominając o rodzinach tęczowych.
Tezę o kontrakcie z państwem potwierdza badanie przeprowadzone od lipca do sierpnia 2021 r. na reprezentatywnej grupie 450 osób w wieku 18–50 lat przez największy państwowy bank węgierski OTP. Ślub planuje według niego 9 proc. pozostających w związkach pozamałżeńskich, głównie w wieku 30–39 lat.
Dane te znajdują potwierdzenie w bazach Centralnego Urzędu Statystycznego. Respondenci zostali zapytani o motywację ewentualnego zawarcia małżeństwa. Okazuje się, że w największej mierze chęć zawarcia związku małżeńskiego wynika z czynników zewnętrznych (profity związane z polityką rodzinną państwa, umożliwiającą pozyskanie wsparcia finansowego – 62 proc., możliwość urodzenia dziecka i związane z tym wsparcie finansowe – 38 proc., a blisko co trzeci badany wskazywał na oczekiwania rodziny i przyjaciół).
W węgierskiej konstytucji rodzina zajmuje szczególne miejsce, a duże kontrowersje budziło jej zredefiniowanie. Chodziło o to, aby za rodzinę uznawać tylko małżeństwa rozumiane jako „dobrowolna wspólnota życiowa kobiety i mężczyzny”. Wykluczono w ten sposób możliwość zawierania związków małżeńskich przez pary jednopłciowe, które już wcześniej zdecydowały się na sformalizowanie relacji, zawierając rejestrowany związek partnerski z uprawnieniami w wielu punktach tożsamymi z tymi, które przysługują klasycznym małżeństwom. Kolejnym krokiem było doprecyzowanie, że w ramach tej wspieranej przez państwo rodziny matka musi być kobietą, a ojciec mężczyzną. Ten krok (z grudnia 2020 r.) po raz kolejny wykluczył z polityki rodzinnej państwa rodziny tęczowe. W największym skrócie – polityka rodzinna, polityka finansowa państwa adresowana jest wyłącznie do heteroseksualnych związków małżeńskich. Osoby żyjące w konkubinacie, także heteroseksualnym, nie otrzymają wsparcia finansowego.

Węgierskie dzieci pilnie potrzebne

Poprzednie władze postawiły na duże rodziny, np. kiedy umożliwiano korzystanie z ulg w podatku dochodowym odliczanych stosownie do liczby posiadanych dzieci. System wypracowany blisko dwie dekady temu doprowadził do sytuacji, w której większość rodzin z trojgiem i więcej dzieci w praktyce w ogóle nie płaciła podatku dochodowego (ze względu na wysokość odliczeń). Hojność wobec rodzin miała także inne źródło: podatki drenowały kieszenie Węgrów, a zdecydowaną większość żyjących poniżej minimum egzystencji stanowiły rodziny z trójką i więcej dzieci. Tymczasem podwyżki VAT do 27 proc. dotyczyły m.in. nabiału, mięsa i innych podstawowych produktów. Najwyższą dopuszczalną przez UE stawką VAT wciąż obłożone są jednak na Węgrzech produkty dla dzieci. Oznacza to, że chociaż udział świadczeń społecznych w przychodach (wyłącznie dla małżeństw) się zwiększał, to wysokie koszty życia wciąż czyniły je niewystarczającymi.
Konieczność stworzenia narzędzi wspierania dzietności stała się jasna po przeprowadzonym w 2011 r. spisie powszechnym, z którego wynikało, że przez dekadę liczba Węgrów spadła aż o ponad 800 tys. Drugim istotnym momentem był rok 2015 i kryzys migracyjny. Pojawiały się sygnały, że Niemcy mogłyby przyjąć 1 mln migrantów, aby zasypać dziurę na rynku pracy. Także Węgry borykały się (i wciąż się borykają) z chronicznym brakiem rąk do pracy (nieobsadzonych pozostaje kilkaset tysięcy stanowisk). Władze podkreślały wówczas, że zamiast przyjmować cudzoziemców, problem rozwiążą węgierskie rodziny i dzieci, które wprawdzie wejdą na rynek pracy za 20 lat, ale wejdą.
W dorocznym orędziu o stanie państwa w 2019 r. Viktor Orbán powiedział: „Naród potrzebuje węgierskich dzieci”. To wówczas minister ds. rodziny Katalin Novák zwróciła uwagę na problem bezpłodności. Firmująca całą politykę rodzinną rządu polityk mówiła, że może on dotyczyć nawet 20 proc. Węgrów. Remedium miał być wprowadzony pod koniec 2019 r. Narodowy Program Reprodukcyjny. Jego elementem była nacjonalizacja klinik in vitro w grudniu 2019 r. (ruch ten uzasadniano koniecznością ścisłej kontroli nad zarodkami), a następnie zapewnienie bezpłatnych i powszechnych zabiegów in vitro. Od początku stycznia 2020 r. leki na bezpłodność są bezpłatne.
Rewolucyjny plan prorodzinny ogłoszony przez Viktora Orbána (CSOK) – wiążący się ze zwiększeniem nakładów na politykę rodzinną z 3 do 5 proc. PKB – zaczął obowiązywać w 2020 r. i ten moment zdecydowanie widać w danych Centralnego Urzędu Statystycznego Węgier. Otóż liczba związków małżeńskich zawieranych w I kw. 2020 r. wzrosła o ponad 200 proc. w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej. W położonym w uboższej, południowej części Węgier komitacie (odpowiednik powiatu) Bács-Kiskun odsetek zawieranych związków małżeńskich wzrósł o 252,9 proc.
Zanim jeszcze małżeństwo zdecyduje się na dzieci, może podpisać z państwem umowę kredytową o gwarantowanym oprocentowaniu nie wyższym niż 3 proc. na zakup używanej bądź nowej nieruchomości lub budowę domu. Na mocy umowy para zobowiązuje się do posiadania co najmniej dwójki dzieci. Może otrzymać 10 mln forintów (ok. 131 tys. zł), a na pojawienie się potomstwa na świecie ma osiem lat. Jeśli zdecyduje się na trójkę, ma 10 lat na ich urodzenie, a łączna suma kredytu wynosi 15 mln forintów (196,5 tys. zł). Kiedy parze urodzi się pierwsze dziecko, spłacanie kredytu zostanie zawieszone na trzy lata. Podobnie przy drugim, ale wtedy zostanie też umorzone 30 proc. pozostałego do spłacenia zadłużenia. Z kolei po narodzeniu trzeciego dziecka kredyt zostanie umorzony całkowicie.
Jest też program mieszkaniowy CSOK. W przypadku umowy „na jedno dziecko” państwo wypłaci 600 tys. forintów (7860 zł) z przeznaczeniem na nieruchomość. Potomek musi się urodzić w ciągu czterech lat od podpisania umowy. Przy dwójce kwota wynosi 2,6 mln forintów (34 tys. zł), a przy trójce 10 mln forintów (131 tys. zł). Jeżeli pomimo podpisania umowy dzieci na świecie się nie pojawią, para zobligowana jest do zwrotu udzielonej kwoty wraz z karnymi odsetkami. W przypadku trójki dzieci zamiast pożyczonych 10 mln oddać trzeba 13 mln forintów (170 tys. zł).
Ze wspomnianych powyżej badań OTP wynika, że osoby powyżej 40. roku życia nie planują małżeństwa. Ten wiek nie jest przypadkowy – to, czy małżeństwo otrzyma wsparcie CSOK czy nie, uzależnione jest od kryterium wieku… kobiety. Żeby być zdolną do posiadania potomstwa, wstępując w związek małżeński, według ustawodawcy powinna mieć 18–40 lat, a wcześniej powinna być panną (nie istnieją żadne kryteria dla mężczyzn).
Kiedy małżeństwo zdecyduje się na dziecko, to system wsparcia rodziny rozpoczyna pracę wraz z 91. dniem ciąży, co zdaniem rządzących jest wymierną konsekwencją konstytucyjnej ochrony życia od poczęcia. Małżeństwo może otrzymać kolejny – tym razem nieoprocentowany – kredyt z „programu oczekiwania na dziecko”, który po drugim dziecku jest w 30 proc., a po trzecim całkowicie umarzany przez państwo. Po narodzinach dziecka rodzice otrzymują GYED (podobny do polskiego zasiłku macierzyńskiego) przysługujący do ukończenia przez dziecko drugiego roku życia. Wynosi on 70 proc. minimalnego wynagrodzenia z poprzedniego roku. Od 1 lipca 2021 r. świeżo upieczona mama przez pierwszych sześć miesięcy otrzyma świadczenie wyższe niż wynagrodzenie, jakie uzyskiwała w pracy przed urodzeniem dziecka. Co istotne, do 2020 r. państwo promowało styl życia, w którym kobieta zostaje w domu możliwie długo, jednak powiększający się deficyt rąk do pracy sprawił, że dopuszczono możliwość przerzucenia GYED na dziadków, jeżeli zrezygnują oni z pracy. Emeryci tego świadczenia nie otrzymują. Wysokość GYED nie jest zależna od liczby dzieci, otrzymuje się je „ryczałtem”.
Matki czwórki dzieci do końca życia są zwolnione z podatku dochodowego. Wisienką na torcie jest dopłata do zakupu nowego siedmioosobowego auta w wysokości 2,5 mln forintów (niespełna 33 tys. zł) dla rodzin 2+3 (plus). W polskich realiach pozwoliłoby na zakup dacii lodgy. To auto jest także najpopularniejsze na Węgrzech.
Podstawowym założeniem polityki rodzinnej jest jednak przymus pracy. Pomoc adresowana jest wyłącznie do aktywnych zawodowo, a także do rodzin, które wywiązują się z obowiązku szkolnego (co jest przepisem antyromskim, czego w momencie wprowadzania w zasadzie nikt nie ukrywał). Brak pracy wiąże się z bardzo niską kwotą świadczeń socjalnych, bowiem chociaż w ostatniej dekadzie płace nominalne wzrosły o blisko 100 proc., a emerytury o 33 proc., to świadczenia socjalne pozostały bez zmian. Większość z nich powiązana jest z wysokością emerytury minimalnej, która od 2010 r. wynosi 28,5 tys. forintów (373,35 zł.).

Więcej pieniędzy, a problemy te same

20 września, w trakcie inauguracyjnego posiedzenia jesiennej sesji Zgromadzenia Krajowego, premier Viktor Orbán zapowiedział, że do 15 lutego 2022 r. osoby wychowujące dzieci otrzymają pełen zwrot podatku dochodowego, który zapłaciły i zapłacą za 2021 r. Zwrot otrzyma łącznie 1,9 mln Węgrów, a łączna suma, którą odda fiskus, przekroczy 600 mld forintów (7,8 mld zł). W tym przypadku status rodziny nie będzie odgrywał roli. Pomimo zmian w polityce rodzinnej i zdecydowanego zwiększenia wydatków wciąż bowiem nie udało się Węgrom uporać z najpoważniejszym problemem: ubóstwem wśród rodzin z dziećmi. Wydaje się, że problem ten jeszcze wzmocni pandemia COVID-19. Chociaż węgierska gospodarka powoli się odbudowuje, to jednak ci, którzy powinni zakładać rodziny, mają największe problemy ze znalezieniem pracy. A by otrzymać np. GYED, trzeba pracować co najmniej przez dwa lata.
Konsekwencje bezrobocia objawią się też w mniej oczywisty sposób. Choćby moratorium kredytowe – jego powszechne obowiązywanie dobiegnie końca 31 października, potrzebujący zaś będą mogli wydłużyć ten okres do 30 czerwca 2022 r. (po wyborach). Do tej ostatniej grupy zaliczeni zostali emeryci, osoby spodziewające się lub wychowujące dziecko, pracownicy sfery publicznej oraz ci, których dochód obniżył się w porównaniu z ubiegłym rokiem. Osoby wychowujące dzieci stanowią 30 proc. korzystających z moratorium, natomiast emeryci – 15 proc. Jak podano w komunikacie Węgierskiego Banku Narodowego, „do końca 2020 r. suma odroczonych rat kredytów u ludności wyniosła 600 mld forintów (1,7 mld euro), a do czerwca 2021 r. wzrosła o dalsze 300–400 mld forintów (0,86–1,15 mld euro)”. Wyzwaniem dla Węgier będzie utrzymanie stabilności systemu finansowego, przede wszystkim w obszarze rynku nieruchomości, bowiem jeszcze według danych sprzed pandemii nawet kilkaset tysięcy dłużników może mieć problemy ze spłatą kredytów. To zapowiada niebawem ponowne masowe eksmisje.
Zapowiedź pogorszenia sytuacji przynosi opublikowany na początku roku raport think tanku GKI Gazdaságkutató Zrt. Czytamy w nim, że miesięczny dochód mniejszy niż 101 tys. forintów (1313 zł) lub 81 tys. forintów (1053 zł) miało ponad 2 mln (tj. co najmniej 20 proc.) obywateli Węgier. Mimo szerokiego wsparcia państwa i wzrostu wynagrodzeń dysproporcje finansowe między zamożnymi a biednymi regularnie się powiększają.
Jest jeszcze jeden problem – wizja, w której kobiety poświęcają się w największym stopniu rodzinie. W grudniu 2020 r. minister Katalin Novák w filmie na Facebooku powiedziała, że kobiety nie muszą ścigać się z mężczyznami, w tym ubiegać się o takie samo wynagrodzenie, bowiem mogą się spełniać w roli matek, nie rezygnując „w niezrozumiałej walce o emancypację ze swoich przywilejów”. Novák dodała, że kobiety mogą czuć się spełnione życiowo, zajmując się wyłącznie wychowaniem dzieci. Wypowiedź wprawiła w konsternację także wyborców Fidesz, była bowiem przejawem niekonsekwencji władzy. Z jednej strony zachęcają do powrotu do pracy, z drugiej zaś namawiają do pozostawania w domach. Widać tu wyraźnie, że polityka rodzinna, chociaż w największej mierze już ukształtowana, wciąż poszukuje swojej docelowej formy. I że najistotniejsze jest wciąż wykorzystanie tematu rodziny do walki politycznej tak w wymiarze wewnętrznym, jak i w relacjach z Unią Europejską. Argument zemsty UE za węgierską politykę rodzinną, odrzucenie migracji i chęć wychowania dzieci w zgodzie z własnym sumieniem na razie bowiem jest stałą odpowiedzią na każdą krytyczną ocenę Budapesztu przez unijne instytucje.