Z Szymonem Hołownią rozmawia Tomasz Żółciak
„Osoby, które chcą w Polsce ubiegać się o ochronę międzynarodową, powinny móc złożyć wnioski na przejściach granicznych, po ustalonym mechanizmie weryfikacji” – powiedział pan w Gdańsku. Czyli przyjmujmy uchodźców, ale nie wszystkich?
Na razie nie rozmawiamy o „przyjmowaniu uchodźców”, lecz o przyjmowaniu wniosków od tych, którzy chcą zapytać Polskę, czy status uchodźcy w ogóle im nada. Wniosek o ochronę międzynarodową składa się Straży Granicznej, a ona ma obowiązek go przyjąć i przekazać do Urzędu do Spraw Cudzoziemców (UdSC). Konwencja genewska od 1991. r. jest również polskim prawem, a art. 56 naszej konstytucji nie można zmienić rozporządzeniem wiceministra Wąsika. To, co robi na polecenie PiS Straż Graniczna wobec grupy migrantów koczujących w Usnarzu, jest więc oczywistym łamaniem prawa. Mówiąc w Gdańsku o wstępnej weryfikacji, odnosiłem się do sytuacji, której dziś na granicy jeszcze nie mamy. Takiej, w której liczba szukających ochrony migrantów przerośnie możliwości państwa. Gdy nie da się zrealizować praw wszystkich, trzeba robić wszystko, by zrealizować prawa choć niektórych. Obecnie Polska jest w stanie wywiązywać się ze swoich zobowiązań i powinna to robić. A nade wszystko starać się być mądra przed kolejną szkodą. Rząd chwali się stawianymi w popłochu kilometrami zasieków. Nikt przytomny nie neguje konieczności ochrony i uszczelniania naszych granic: siłą ludzką, techniką czy drutem. Przez granicę docierać mogą do nas przecież nie tylko szukający pomocy ludzie, ale też narkotyki, przestępcy. Trzeba radykalnie zwiększyć budżet i zasoby UdSC. Zabezpieczać bazę logistyczną w kraju. Pracować intensywnie z naszymi europejskimi partnerami.
Pana recepty wymagają czasu i pieniędzy, a problem mamy tu i teraz. W dodatku niektórzy spodziewają się większego napływu uchodźców z Afganistanu i intensyfikacji działań hybrydowych Rosji i Białorusi.