We wtorek media poinformowały o incydencie drogowym z udziałem posła Prawa i Sprawiedliwości, Łukasza Mejzy. Jak ustaliło RMF FM, parlamentarzysta został zatrzymany przez policję na drodze ekspresowej S3 w okolicach Polkowic w województwie dolnośląskim. Według informacji funkcjonariuszy, polityk miał jechać z prędkością sięgającą 200 km/h, czyli niemal dwukrotnie przekraczając dopuszczalny limit.
Mejza zatrzymany przez policję, nie przyjął mandatu
Policyjny patrol zatrzymał samochód posła do kontroli, a mundurowi zaproponowali mu mandat w wysokości 2,5 tysiąca złotych oraz 15 punktów karnych. Mejza odmówił jednak jego przyjęcia, powołując się na przysługujący mu immunitet poselski. W związku z tym policja nie mogła nałożyć kary ani zatrzymać prawa jazdy parlamentarzyście, co w przypadku zwykłego kierowcy byłoby konsekwencją tak poważnego wykroczenia.
Sprawa trafi teraz do Kancelarii Sejmu, a funkcjonariusze skierują wniosek o uchylenie immunitetu posła, by możliwe było pociągnięcie go do odpowiedzialności. Incydent już wywołał polityczne reperkusje – przedstawiciele rządu i opozycji komentują zachowanie parlamentarzysty, wskazując, że osoby pełniące funkcje publiczne powinny świecić przykładem, a nie nadużywać swoich przywilejów.
Marcin Kierwiński komentuje działania Mejzy i grozi mu konsekwencjami
"Niejaki Mejza pędził 200 km/h. Odmówił przyjęcia mandatu. Bo przecież jest posłem…. posłem PiS. Nie odpuścimy. Policja zrobiła swoje. Mejza odpowie za ten barbarzyński rajd" - napisał szef MSWiA Marcin Kierwiński na platformie X.
Można więc spodziewać się, że sprawa będzie miała dalszy ciąg.