Przyznam szczerze, że ja bym tak chciał. Chciałbym umieć negocjować tak, jak radzi Lars-Johan Age. I żeby inni w negocjacjach ze mną używali paru prostych zasad proponowanych przez doświadczonego szwedzkiego ekonomistę i negocjatora.

Nie dajcie się zniechęcić do tego typu książek. Nie słuchajcie tych, którzy z poczuciem wyższości i obrzydzenia będą was przekonywali, że poradniki dotyczące relacji w pracy, instytucjach, biznesie czy polityce to banał i zawracanie głowy. Przeciwnie. Uczcie się, korzystajcie z nowych narzędzi. Właśnie od tego są takie poradniki.
Proszę wybaczyć ten nieco patetyczny apel, ale zbyt często słychać: „Na co mi jakieś rady”. Wychodzi z tego potem piekło codziennych relacji. Powstają konflikty, których można by uniknąć. Padają oskarżenia, którym dałoby się zapobiec. A co najważniejsze, nie dochodzi do porozumienia, z którego mogłaby powstać nowa jakość. Dlaczego? Bo wywracamy się na negocjowaniu.
Lars-Johan Age, „Happy Happy. Jak w pięciu krokach dojść do porozumienia z każdym”, przeł. Bratumiła Pawłowska-Pettersson. Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2021 / Materiały prasowe
Do tego celu prowadzi – zdaniem Agego – pięć prostych kroków. Po pierwsze, pozytywne nastawienie. Po drugie, chwila zastanowienia. Po trzecie, budowa relacji. Po czwarte, odpowiedni dobór słów. I wreszcie – po piąte – plan B na wypadek, gdyby wszystko się posypało. Ten szkielet uzupełniony został w dalszej części pracy o kilka bardziej szczegółowych rad oraz zasad. Takich jak choćby reguła „jak gdyby”, która uczy nas, że nieważne, czy np. udajemy, że się uśmiechamy czy też uśmiechamy się szczerze. Albo czy zainteresowanie tym, co mówi drugi człowiek, jest głębokie, czy wynika z uprzejmości. Pozytywny efekt dla rozmowy i relacji bywa zazwyczaj dokładnie taki sam.
Wydaje się, że wielu z nas stosuje (lub choćby próbuje stosować) przynajmniej część zalecanych przez Szweda sposobów prowadzenia negocjacji. Świadomie lub nie próbujemy budować relacje i odruchowo wzdrygamy się przed traktowaniem drugiej strony jak frajera do ogrania. Wynika to z zakorzenionych głęboko zasad współżycia społecznego, które opierają się na fundamentalnym zaufaniu i ludzkim podejściu do drugiego człowieka. Czytając książę Agego, można więc dojść do wniosku, że jego metoda wywodzi się z tego samego dobrego pnia. Może więc warto po nią sięgnąć, by się w codziennych (często niełatwych) bojach ze światem kompletnie nie zagubić.