Republikanie w USA potrafią skuteczniej aktywizować uczucia związane z każdym fundamentem moralności. PiS nauczył się robić to samo

Koniec rządów Prawa i Sprawiedliwości głoszono już wielokrotnie. Miały go pogrążyć dwie wieże, hotelik Mariana Banasia czy przekleństwa i posiadłości Daniela Obajtka. A jednak partia Kaczyńskiego trwa.
Eksperci i analitycy próbowali na różne sposoby tłumaczyć tajemnicę teflonowości PiS. Ciekawego klucza do rozumienia obecnej sytuacji politycznej i społecznej w Polsce dostarcza amerykański psycholog społeczny Jonathan Haidt. Jeśli posłużyć się metaforami, które zaproponował, to umysł wyborcy jest jak jeździec na słoniu. Kaczyński umie przemówić do słonia, zaś opozycja bezskutecznie przemawia do jeźdźca.
Jeździec, w uproszczeniu, to nasza część racjonalna, wykonująca pracę intelektualną i posługująca się słowami. Słoń to część intuicyjna, czująca, działająca w ułamkach sekundy. Dlaczego Haidt pisze o jeźdźcu na słoniu, a nie o typowym dla naszego obszaru kulturowego koniu? Bo koń daje się osiodłać i prowadzić. Sprawny jeździec może nim kierować, jak mu się podoba. Natomiast słoniem sterować się nie da.
Załóżmy, że na przyjęciu podają nam apetycznie wyglądającą przekąskę. Wyciągamy po nią rękę i w tym samym momencie ktoś wyjaśnia, że to grillowane afrykańskie robaki. To nasz wewnętrzny słoń każe nam (przynajmniej dużej części z nas) błyskawicznie cofnąć rękę ze wstrętem. Dopiero potem jeździec w nas zapyta: „A może to jest dobre? Może warto spróbować czegoś nietypowego?”. Słoń jest tym, co odruchowe, intuicyjne, zakodowane głęboko w pamięci. I tak naprawdę – twierdzi Haidt – to on prowadzi jeźdźca, a nie odwrotnie.
Zwykle można z góry przewidzieć, jaką opinię zaprzysięgły zwolennik PiS lub PO wygłosi w danej sprawie. I nawet jeśli ewidentnie nie będzie miał racji, z dużym prawdopodobieństwem będzie szedł w zaparte. Pewnie każdy z nas nieraz brał udział w dyskusji na jakiś temat wywołujący emocje – czy to polityki, czy szczepionek – w której nasz rozmówca wymyślał najbardziej karkołomną i rozbudowaną argumentację, by za wszelką cenę bronić swojego stanowiska. Tak właśnie działa jeździec będący na usługach słonia. Część racjonalna umysłu odpowiedzialna za argumentację pełni funkcję rzecznika prasowego dla tego, co Haidt nazywa „moralnymi emocjami”, czyli głęboko zakorzenionymi w nas odczuciami mówiącymi nam, co jest dobre, a co złe. Według amerykańskiego psychologa te odczucia są dziedziczonymi genetycznie instrukcjami dla naszego mózgu. Słoń w dużej mierze decyduje o naszych podstawowych wyborach politycznych, a jeździec dopisuje już do tych wyborów racjonalne argumenty.„Niektóre mózgi lubią porządek, przewidywalność. Są bardziej odpowiedzialne. Ci ludzie nie muszą zostać konserwatystami, ale szanse, że nimi zostaną, są większe. (…) Inne mózgi są stworzone do tego, by szukać różnorodności, są mniej odpowiedzialne. Ci ludzie, gdy widzą artystów, hippisów i słyszą o «obalaniu tradycji» – są podekscytowani” – mówił Haidt Aleksandrze Rybińskiej w wywiadzie dla „Nowej Konfederacji”. Co prawda jego zdaniem istnieje przestrzeń dla wolnej woli, a nawet dla Boga i wiary, ale zwraca uwagę na duże znaczenie genów i osobistego temperamentu.
Haidt uważa, że istnieje sześć fundamentów moralności. Każdy z nich można opisać jako pary przeciwstawnych zjawisk, budzących u naszego słonia pozytywne i negatywne uczucia. Te pary to: troska/krzywda, sprawiedliwość/oszustwo, lojalność/zdrada, autorytet/bunt, świętość/upodlenie oraz wolność/ucisk. W zależności od genetycznie uwarunkowanego temperamentu jedna osoba może najsilniej reagować na krzywdzenie zwierząt (troska/krzywda), druga – na wetknięcie polskiej flagi w psie odchody (świętość/upodlenie), inna – na aferę korupcyjną (sprawiedliwość/oszustwo) itd.
Jak to przekłada się na dzisiejszą sytuację polityczną w Polsce? „Nie można uszczęśliwić psa poprzez machanie jego ogonem na siłę. Nie można zmienić zdania ludzi poprzez całkowite odrzucanie ich argumentów. Jeśli chcesz zmienić czyjeś zdanie, musisz przemawiać do jego słonia” – pisze Haidt w książce „Prawy umysł”. I to właśnie nauczył się robić PiS. Haidt przekonuje, że republikanie w USA potrafią skuteczniej przemawiać do słonia, gdyż aktywizują uczucia związane z każdym fundamentem moralnym. O ile w realiach amerykańskich liberalna lewica odwołuje się przede wszystkim do troski, wolności i sprawiedliwości, o tyle prawica gra na wszystkich fortepianach. Dość podobną sytuację mamy w Polsce. Po pierwsze, PiS utrzymuje wysokie poparcie, bo odpowiada na krzywdę, której doznała duża część Polaków po 1989 r. (w wymiarze materialnym lub moralnym). Program „Rodzina 500 plus” czy dodatkowe emerytury mają być wyrazem troski wobec tej grupy. Po drugie, partia Kaczyńskiego deklaruje zaprowadzenie sprawiedliwych stosunków społecznych i przywrócenie ludziom godności (wstawanie z kolan). Po trzecie, odwołuje się do poczucia lojalności (przede wszystkim wewnątrz narodu), przedstawiając działania opozycji jako zdradę, zwłaszcza na arenie międzynarodowej (czego przykładem są słowa prezesa o „mordach zdradzieckich”). Po czwarte, podkreśla rolę autorytetu i hierarchii, piętnując buntowników. Po piąte wreszcie – nie odżegnuje się od związków z katolicyzmem, akcentuje świętość narodu, jego historii i bohaterów. Najrzadziej ekipa rządząca odwołuje się do wolności, co nie dziwi, bo to idea liberalna, która w ostatnich latach na całym świecie przechodziła kryzys.
Komunikaty, które wysyłał rząd Platformy Obywatelskiej – z jej polityką ciepłej wody w kranie, proeuropejskością i przedsięwzięciami za pieniądze unijne – łatwiej trafiały do jeźdźca – racjonalnego umysłu (wybudowano X stadionów, X km autostrad i dróg ekspresowych itd.). To nie mogło poruszyć słonia. Polityka PO nie budziła silnych, moralnych emocji. Gdy w 2015 r. szła do wyborów pod hasłem „Od ośmiu lat zmieniamy Polskę”, trudno było stwierdzić, które fundamenty moralności chciała poruszyć. Pokazywanie orlików i innych osiągnięć od biedy można by podciągnąć pod troskę, tyle że nie taką, jakiej Polacy wtedy potrzebowali. Krzywdę miał według przekazu PO robić ludziom PiS, ale wyborcy tego nie kupili.
Podobnie wyglądały działania opozycji w następnych latach, gdy PiS przeprowadził szturm na Trybunał Konstytucyjny i przemeblowywał sądownictwo. Argumenty o łamaniu konstytucji są w znacznej mierze słuszne, ale nie usłyszy ich słoń – nie poruszą one pamięci mięśniowej i uczuć moralnych większości osób. Zrozumienie negatywnych konsekwencji zmian w wymiarze sprawiedliwości wymaga długiego procesu myślowego u jeźdźca. Stwierdzenie, że obsadzono stanowiska sędziów TK w nieprawidłowy sposób, nie wywołuje w ludziach emocjonalnej odpowiedzi, powiązanej z cielesnym odczuciem. Słoń nie zareaguje.
Przed wyborami samorządowymi w 2018 r. kampania wyborcza PO już wyraźniej odwoływała się do fundamentu sprawiedliwości/oszustwa („PiS wziął miliony i chce być bezkarny”, „PiS wziął miliony, a wszystko drożeje”). Ale wzrost cen nie był tak duży (w porównaniu ze wzrostem płac), by to poruszyło Polaków. Poza tym nie wiadomo było dokładnie, o jakie miliony chodzi i za co należałoby partię rządzącą ukarać. Słoń co prawda nie działa na zasadzie rozumowej, ale nie jest irracjonalny. Nie da się w nim wzbudzić każdej emocji, o jaką nam chodzi.
To, że Polska 2050 Szymona Hołowni pnie się w sondażach, potwierdza, że odwoływanie się do troski działa na polskiego słonia. Lider ruchu kładzie bowiem nacisk na społeczną solidarność, dialog i partycypację obywatelską. W czasach pandemii coraz częściej czujemy – jak to nazywa prof. Anna Giza-Poleszczuk – deficyt troski. Czy to wystarczy Hołowni, by pokonać obecną formację rządzącą? Jedno jest pewne: szeptanie jeźdźcowi do ucha racjonalnych zaklęć nie jest w polityce najlepszym wyborem.
Słoń jest tym, co odruchowe, intuicyjne, zakodowane głęboko w pamięci. I tak naprawdę – twierdzi Haidt – to on prowadzi jeźdźca
Jarema Piekutowski – publicysta, socjolog, główny ekspert ds. społecznych w „Nowej Konfederacji”