Fałszowane jest wszystko, co można stosować przy walce z koronawirusem: od leków, przez wyroby medyczne takie jak maski, po sprzęt szpitalny. Takich żniw międzynarodowe grupy przestępcze nie miały od czasu narkotykowego boomu z lat 80. XX wieku.

Jürgen Stock, sekretarz generalny INTERPOL-u: – Podczas gdy rządy planują akcję szczepień, zorganizowane grupy przestępcze planują infiltrację lub przerwanie łańcucha dostaw.
Profesor Zbigniew Fijałek, kierownik zakładu farmacji kryminalistycznej i szef zespołu ds. sfałszowanych leków Wydziału Farmaceutycznego WUM, w latach 2005–2015 dyrektor Narodowego Instytutu Leków: – Przestępczością farmaceutyczną zajmują się przeróżne osoby. To mogą być groźni mafiosi, terroryści, cyberprzestępcy, ale i anegdotyczni Janusz z Grażyną, którzy rozpoczynają produkcję sfałszowanych leków w garażu.
Juliusz Krzyżanowski, adwokat w kancelarii Baker McKenzie Krzyżowski i Wspólnicy, były doradca ministra zdrowia: – Przestępcy wykorzystywali niewiedzę ludzi w temacie COVID-19. I tam, gdzie rządy i eksperci Światowej Organizacji Zdrowia rozkładali ręce i mówili, że czegoś jeszcze do końca nie wiadomo, niektórzy dawali wszystkie odpowiedzi. Sprzedawano więc cudowne remedia, które nie działały, środki ochrony osobistej, które tej ochrony nie zapewniały, a także mnóstwo bezużytecznych testów rzekomo wykrywających wirusa lub antyciała po jego przejściu.
Piotr Rykowski, ekspert w dziedzinie rynku medycznego: – Przestępczość farmaceutyczna jest co najmniej tak samo opłacalna jak sprzedaż narkotyków, więc nie dziwi pokusa do prowadzenia takich działań. Zwłaszcza że odpowiedzialność po wpadce jest nieporównywalnie niższa niż w przypadku obrotu substancjami psychoaktywnymi.
Globalny alert
Pandemiczna przestępczość dotknęła wszystkie kontynenty poza Antarktydą. A dokładniej: na to, że dotknęła Antarktydę, nie udało nam się znaleźć dowodów. Wartość sfałszowanych lub skradzionych leków i wyrobów medycznych szacuje się na co najmniej kilkadziesiąt miliardów euro miesięcznie.
2 grudnia 2020 r. INTERPOL ogłosił globalny alert dla organów ścigania w 194 państwach, w którym ostrzeżono rządy, by przygotowały się na działalność zorganizowanych grup przestępczych związanych ze szczepionkami na COVID-19. Kradzieże transportów i sprzedaż niezapewniających żadnej ochrony podróbek są równie prawdopodobne. Namiastka największych kłopotów spotkała już Europejską Agencję Leków, której serwery zostały zaatakowane przez hakerów (agencja informację przekazała na początku grudnia 2020 r.). Weszli oni w posiadanie wewnętrznej korespondencji pracowników, którą udostępniali wybiórczo w sieci, tak by – jak uważają pracownicy agencji – podważyć zaufanie do legalnych źródeł szczepień.
Leki fałszują międzynarodowe grupy przestępcze handlujące do niedawna narkotykami i zwyczajni ludzie, którzy postanowili rozkręcić nielegalny biznes w garażu
Na wstępie wyjaśnijmy: przestępczość farmaceutyczna ma bardzo różne oblicza. Największy kłopot stanowią fałszerstwa leków i wyrobów medycznych. Można sfałszować cały produkt, zastępując go np. gipsem, sprzedawać drożej tańszy medykament (z mniejszą dawką substancji czynnej bądź inną substancją niż wskazana), ale za sfałszowany uważa się także np. pełnowartościowy produkt wytworzony po godzinach pracy przez chcących dorobić pracowników fabryki, do którego dołączona jest nielegalnie wytworzona dokumentacja. Fałszywym wyrobem medycznym będzie też np. maseczka bez prawdziwego certyfikatu potwierdzającego jej rzekome właściwości ochronne.
Fałszywki najczęściej są sprzedawane przez internet. Już w marcu i kwietniu 2020 r. – czyli na początku globalnej pandemii SARS-CoV-2 – Departament Bezpieczeństwa Krajowego USA zidentyfikował 19 tys. podejrzanych domen internetowych, za pośrednictwem których dochodziło do sprzedaży błędnie oznaczonych, oszukańczych, nieautoryzowanych lub zabronionych zestawów testowych na COVID-19, leków oraz wyrobów medycznych. Amazon z kolei w 2020 r. oznaczył ponad 6,5 mln sprzedawanych za pośrednictwem swojej platformy towarów jako „produkty z niedokładnymi oświadczeniami”.
INTERPOL w swym ostatnim opracowaniu wskazuje wprost, że przestępcy zaczęli masowo wykorzystywać zwiększone zapotrzebowanie na produkty ochrony osobistej. Czyli weszli na rynek jeszcze na początku 2020 r. dziewiczy, bo o ile fałszowanie leków jest od dawna sposobem na krociowe zyski, o tyle produkcja niespełniających standardów maseczek, które następnie sprzedaje się w pełnej cenie, to coś nowego. Ten biznes właśnie się kończy, bo wielu legalnych producentów zaczęło produkować więcej masek. Jak przewiduje INTERPOL, przestępcy lada moment przerzucą się na produkcję fałszywych szczepionek przeciwko koronawirusowi. Tym bardziej że w wielu państwach widać już, iż akcja zaszczepienia wszystkich zainteresowanych to proces wielomiesięczny, a być może nawet kilkuletni. Ludzie szukają już w internecie możliwości zdobycia szczepionki na koronawirusa poza kolejnością.
Ale fałszuje się już nie tylko pigułki i maseczki. Coraz więcej jest wytwarzanych bez zachowania jakichkolwiek standardów bezdotykowych termometrów, które coraz więcej osób chce mieć w domu. I niejeden uważa, że sensowniej będzie kupić tańszy sprzęt w internecie, aniżeli droższy w legalnie działającym sklepie bądź w aptece. Ba, w niektórych państwach służby wykrywały nawet respiratory-składaki, za których produkcję odpowiadali ludzie o szemranej reputacji, a nie profesjonalny biznes (tak było m.in. w Maroku).
Najlepiej doposażone grupy przestępcze nie tylko fałszują, lecz także kradną. Czasem z fabryk, częściej z ciężarówek przewożących medykamenty. Profesor Zbigniew Fijałek opowiada nam, że zazwyczaj dochodzi do tego na postojach. Złodzieje opróżniają pakę po cichu albo zastraszając kierowcę. Ale są też spektakularne akcje kradzieży z jadących TIR-ów. Wyspecjalizowała się w tym mafia rumuńska. Zasadą jest, że późnym wieczorem jeden samochód podjeżdża z przodu i „zajmuje” kierowcę, to zwalniając, to przyspieszając. W tym czasie złodzieje przeskakują z drugiego auta, jadącego z tyłu, włamują się na pakę pojazdu z transportem i przerzucają kartony do siebie.
Wszyscy mamy problem
W tym, że w dobie koronawirusa przestępczość farmaceutyczna zyskała nowe, gorsze oblicze na niemal wszystkich kontynentach, nie ma nawet odrobiny przesady. Przykłady? Jak wynika z listopadowego raportu Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej, w aż pięciu państwach członkowskich UE odsetek strat producenckich w sprzedaży produktów leczniczych w porównaniu do całkowitej sprzedaży (to skomplikowany wskaźnik, który pozwala ocenić liczbę fałszywek – im wyższy odsetek, tym gorsza sytuacja) wyniósł powyżej 10 proc. To rzecz bez precedensu. Polska w tej statystyce jest pośrodku. Jest u nas o wiele lepiej niż w Bułgarii, Rumunii i na Węgrzech, ale też o wiele gorzej niż w Niemczech, Francji czy Holandii.
Na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce Północnej od początku lutego do końca marca 2020 r. służby skonfiskowały niemal 20 mln nielegalnych produktów leczniczych o wartości kilkudziesięciu milionów dolarów. Do tego dochodzi ponad 200 tys. maseczek i rękawiczek w samych Maroku, Jordanii i Katarze.
Nie lepiej jest w Australii. Z raportu tamtejszego instytutu kryminologii wynika, że w sieci rozkwitł handel sfałszowanymi lekami, które miałyby pomóc zwalczyć objawy koronawirusa. W darknecie, czyli części sieci niedostępnej przy używaniu typowych przeglądarek internetowych, można kupić nawet lewe szczepionki z surowicy krwi ozdrowieńców. Eksperci wyliczyli, że fałszywe szczepionki były rozprowadzane przez co najmniej 110 różnych sprzedawców na 20 australijskich forach internetowych. Najdroższe specyfiki były sprzedawane po 10–15 tys. dolarów za sztukę.
W USA kwitnie handel internetowy fałszywkami. Część sądów federalnych stara się walczyć z tym procederem, wydając zakazy prowadzenia budzących wątpliwości stron internetowych. Kanada z kolei niedawno przechwyciła przesyłki z Kolumbii Brytyjskiej, w których znajdowało się 48 tys. sfałszowanych zestawów testowych na COVID-19, 4,5 mln sztuk produktów ochrony osobistej oraz 33 tys. tabletek na receptę. Brazylia zaś znalazła się na niechlubnej liście ośmiu państw wskazanych przez Światową Organizację Zdrowia, do których trafiało najwięcej sfałszowanych testów i odczynników laboratoryjnych (wskazano także Australię, Kanadę, Chiny, Rosję, Singapur, Koreę Południową oraz USA).
Oszukać państwo
Widać, że przestępczość farmaceutyczna jest demokratyczna – dotyka dużych i małych, bogatych i biednych. Oszukiwani zaczęli zaś być już nie tylko naiwni konsumenci, lecz także całe państwa reprezentowane przez polityków. Wiele już powiedziano o nieudanych zakupach masek od instruktora narciarstwa, który znał się z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, czy respiratorów od handlarza bronią, które ostatecznie nie dotarły do Polski, a pieniądze nie zostały zwrócone. Ale tego typu sytuacje to kłopot globalny. Wystarczy wspomnieć, że w marcu 2020 r. Niemiecka Agencja Zdrowia zamówiła na fałszywej, sklonowanej stronie internetowej maseczki za 15 mln euro. A w kwietniu 2020 r. rząd Słowenii zakupił 3 mln masek, zapłacił 300 tys. euro zadatku, ale towaru nigdy nie otrzymał.
Profesor Zbigniew Fijałek uważa, że rządy często zamawiały towar nie u nierzetelnych kontrahentów, lecz po prostu – oczywiście nieświadomie – od zorganizowanych grup przestępczych.
– To fakt, że wiele krajów kupiło fałszywe wyroby medyczne oraz testy do wykrywania koronawirusa. To najlepszy dowód na to, jak bezmyślni ludzie odpowiadają za zdrowie obywateli, obracając ogromnymi pieniędzmi. I gdy Kowalski dał się oszukać na 100 zł za lipny test, ministrowie przepuszczali po 100 mln euro na dziesiątki tysięcy takich bezużytecznych wyrobów – potwierdza Piotr Rykowski. Jego zdaniem pandemia obnażyła dramatycznie złe przygotowanie służb specjalnych nawet najpotężniejszych państw do pilnowania, aby zakup tak drogocennego w dobie globalnej choroby towaru przebiegł właściwie.
Według Juliusza Krzyżanowskiego osoby decyzyjne w poszczególnych państwach kupowały wszystko, jak leci. I łatwo zrozumieć, dlaczego.
– Każdy chciał możliwie najszybciej zakupić jak najwięcej maseczek, środków do dezynfekcji, testów na wypadek gwałtownego wzrostu zachorowań. Załatwienie dostawy, nawet od niesprawdzonego dostawcy, uchodziło za sukces. A że po kilku tygodniach okazywało się, że sprzęt albo był wadliwy, albo w ogóle nie dojechał? Wtedy przekonywano, że pandemia to nagły kryzys, czas gonił, nie było możliwości weryfikacji każdego szczegółu – wskazuje prawnik przyglądający się rynkowi farmaceutycznemu. Innymi słowy, na całym świecie ministrowie tłumaczyli się tak samo jak Łukasz Szumowski i Mateusz Morawiecki.
W dobie pandemii do łask wrócili też pośrednicy. Zazwyczaj rządy państw i więksi dystrybutorzy wyrobów medycznych negocjują bezpośrednio z producentami. W kryzysowej sytuacji kupowano od każdego, kto deklarował, że ma dojścia. „Załatwiactwo” przybrało taką skalę, że nawet na Facebooku mnożyły się oferty typu „mam milion maseczek na sprzedaż”. I najczęściej szybko znajdował się chętny.
– Etatowi biznesmeni, przestępcy handlujący narkotykami, a także zwykli ludzie, którzy akurat mieli kapitał w zanadrzu, postanowili wykorzystać okazję. Niektórzy odnawiali stare znajomości. Ktoś znał kogoś, kto znał kogoś innego mogącego załatwić maseczki z Chin... Żadnych gwarancji, wbrew jakimkolwiek procedurom, ale z szansą na ogromny zarobek. Koronawirus stał się trampoliną do wielkich pieniędzy – uważa Juliusz Krzyżanowski.
Od mafii po przeciętniaków
Gdybyśmy jednak mieli stworzyć model typowego lekowego przestępcy, jak by on wyglądał? Pytamy o to prof. Zbigniewa Fijałka, a ten się uśmiecha i mówi: – Nie da się stworzyć takiego profilu. Jest włoska mafia, ISIS, międzynarodowe grupy przestępcze handlujące do niedawna narkotykami, a wreszcie zwyczajni ludzie, którzy postanowili w garażu w betoniarce dorobić na wysłanie córki na studia.
– Włoska mafia? ISIS?! – dopytujemy, bo i trochę nie dowierzamy. – Włoska mafia, przede wszystkim kamorra (odpowiednik mafii z Neapolu – red.), od wielu lat zajmuje się przestępczością farmaceutyczną. W pewnym momencie porzuciła ona część działalności związanej z produkcją fałszywych leków na rzecz kradzieży prawdziwych i wprowadzania ich do legalnego obiegu. Prawdopodobnie skorzystała z tego, że zna się na wymuszeniach i korupcji, a i prowadzenie fabryki leków wydaje się bardziej ryzykowne niż wprowadzanie produktów przez legalne hurtownie – tłumaczy prof. Fijałek. I dodaje, że w czasie pandemii koronawirusa włoscy mafiosi wyczuli okazję na łatwy zarobek, więc znów zaczęli dostarczać fałszywe wyroby medyczne, prowadzić strony internetowe z cudownymi remediami, za pośrednictwem których wyciągano dane bankowe.
Potwierdził to w jednym ze swoich ostatnich obwieszczeń INTERPOL. W jednej z akcji sprawdzono 3000 stron internetowych, na których sprzedawano leki. Ujawniono, że ok. 1,7 tys. stron zawierało zagrożenia cybernetyczne, takie jak ryzyko utraty dostępu do swojego rachunku bankowego lub zainfekowanie komputera złośliwym oprogramowaniem. W 2020 r. INTERPOL przeprowadził też operację nazwaną Pangea, w ramach której służby poszczególnych państw zablokowały dostęp do ok. 2,5 tys. stron, za pośrednictwem których sprzedawano fałszywe medykamenty.
A co do ISIS, to 2 lipca 2020 r. włoska policja przechwyciła największy w historii ładunek tabletek Captagon (zawierających pochodne amfetaminy) wyprodukowanych przez Państwo Islamskie w Syrii. Funkcjonariusze wyśledzili trzy podejrzane kontenery w porcie w Salerno w południowo-zachodnich Włoszech i znaleźli w papierowych cylindrach do użytku przemysłowego 84 mln tabletek o wartości rynkowej ok. 1 mld euro. Transport miał trafić właśnie do kamorry.
Zdaniem Zbigniewa Fijałka równie groźna może być przestępczość na małą skalę. Nie brakuje osób, które postanowiły wykorzystać czas strachu i po prostu dorobić. W ruch poszły przydomowe betoniarki i kupione w internecie tanie tabletkarki, w których mieszane są różne substancje. Tak stworzone „leki” sprzedaje się sąsiadom czy na lokalnym targu jako resztki po bracie, który wyzdrowiał dzięki zażywaniu specyfiku. Farmaceuci jednak ostrzegają, że właśnie taka domowa produkcja może być najbardziej niebezpieczna. Bo – to pewien paradoks – zorganizowane grupy przestępcze mają z reguły dobry sprzęt i rzadko kiedy produkują coś, co może bezpośrednio zagrozić ludzkiemu życiu. Byłoby to nieopłacalne, gdyż przyciągałoby uwagę służb. Z kolei domowi producenci najczęściej popełniają proste błędy, np. myląc proporcje lub nie mieszając dokładnie. W efekcie w jednej tabletce substancji czynnej nie ma wcale, za to w innej znajduje się jej dziesięć razy więcej niż powinno.
Z poczucia bezkarności
Juliusz Krzyżanowski uważa, że wiele osób łamiących prawo rozzuchwaliło poczucie bezkarności. Drobni producenci uznali, że w natłoku nieprawidłowości ich aktywność umknie służbom. Ci więksi założyli, że w dobie globalnego kryzysu zaangażowanie państw w walkę z przestępczością będzie mniejsze. Ponadto sprzedaż internetowa fałszywek rozwinęła się tak bardzo, że państwowi nadzorcy nie są w stanie nadążyć za lekowym procederem.
– Choć z fałszerzami nie da się wygrać, to jest możliwość ograniczenia podaży ich produktów poprzez uszczelnienie łańcucha dystrybucji leków. W Polsce od lat brakuje silnej inspekcji farmaceutycznej, a przecież to ona gwarantowałaby większy nadzór nad rynkiem farmaceutycznym – zaznacza Piotr Rykowski. I nie ukrywa, że marzy mu się wdrożenie u nas takiego systemu, jaki jest choćby w USA, gdzie tamtejszy odpowiednik naszej inspekcji – FDA – jest niczym policja lekowa. Może prowadzić śledztwa, wejść do domu wraz z drzwiami i dzięki tym uprawnieniom jest w miarę skuteczna. – Tymczasem w Polsce mamy wciąż niedofinansowany urząd i garstkę inspektorów farmaceutycznych, których w dodatku próbują zastraszać przestępcy – ubolewa Rykowski.
Według Zbigniewa Fijałka nie jest wykluczone, że to ci sami – nieuchwytni – przestępcy najpierw wciskali nam maseczki i płyny do dezynfekcji, potem respiratory, jeszcze później pseudoleki na koronawirusa, a teraz już szczepionki. To profesjonaliści doskonale dostosowujący się do potrzeb społecznych, o czym najlepiej świadczy fakt, że gdy w drugiej połowie 2020 r. zaczęło brakować szczepionek na grypę, światowe rynki bardzo szybko zostały zalane przez fałszywki. Wcześniej fałszowano wiele produktów leczniczych, ale akurat szczepionek na grypę nie.
– Nawet gdy służby dokonują zatrzymań, to i tak nie da się wyłapać wszystkich przestępców i szefów. Pozostali dalej prowadzą działalność, albo łączą się z tymi, którym udało się uniknąć policji, tworząc zupełnie nową grupę. To jak walka z mitologiczną hydrą, której po ucięciu łba wyrastają dwa kolejne – konkluduje profesor.