Dobiegły końca konsultacje społeczne do długo wyczekiwanego projektu ustawy o opakowaniach i odpadach opakowaniowych (nr z wykazu: UC100), który w połowie sierpnia opublikowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ). Jego przepisy mają wdrożyć w Polsce system rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP). Choć resort nie ujawnił jeszcze otrzymanych uwag, to DGP udało się dotrzeć do większości z nich. Zaskoczeniem jest to, że rozwiązania zaproponowane przez resort Pauliny Henning-Kloski krytykują nie tylko przedsiębiorcy, od początku im niechętni, lecz także ich dotychczasowi zwolennicy, czyli samorządowcy.

Ustawa o opakowaniach i odpadach do poprawki?

System ROP w ograniczonym zakresie działa od dawna, jednak dopiero teraz nastąpi jego pełna implementacja do krajowego porządku prawnego. Chodzi o to, by to przedsiębiorca wypuszczający na rynek dany produkt ponosił koszty jego utylizacji. Dziś finansowanie tego procesu ciąży na barkach samorządów, a więc w konsekwencji na nas wszystkich.

Nad założeniami tej największej od lat reformy przepisów dotyczących gospodarowania odpadami od ponad roku pracowali wspólnie w resorcie klimatu przedstawiciele przedsiębiorców, samorządowców oraz organizacji ekologicznych. Choć treść spotkań owiana była ministerialną tajemnicą, to od dawna wiadomo, że ROP jest poważną osią konfliktu między samorządowcami a przedsiębiorcami. Punkt zapalny to wybrany przez resort model ROP, który zakłada, że producenci będą wnosili opłatę od każdego wypuszczonego przez siebie na rynek opakowania, zaś rozdysponowaniem tak zebranych środków będzie się zajmował Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Pieniądze trafią do samorządowców, którzy będą odpowiadać za gospodarkę odpadami na zasadach podobnych do tych obowiązujących dziś.

Zdaniem przedsiębiorców taki model to nic innego jak nowy rodzaj podatku. Wynika to stąd, że producenci nie będą mogli w żaden sposób nadzorować tego, w jaki sposób wydatkuje się środki zebrane w ramach opłaty ROP. Według odpowiedzialnej za projekt wiceminister klimatu i środowiska Anity Sowińskiej przedsiębiorcy nie powinni móc ingerować w proces gospodarowania odpadami przez gminy. Zapytana o możliwość zmiany tego modelu minister Sowińska w rozmowie z DGP stwierdziła jasno, że nie przewiduje takiej opcji.

– Uważamy, że to jest system skuteczny i jak najbardziej sprawiedliwy. Przede wszystkim te pieniądze będą docierały tam, gdzie rzeczywiście te koszty gospodarowania odpadami opakowaniowymi powstają, czyli w gminach. W tej chwili tak nie jest – powiedziała Sowińska.

– Niewątpliwa zaleta projektu to konsekwentne wdrażanie modelu, który jest zgodny z postulatami środowisk samorządowych. Model ten wyraźnie przypisuje role poszczególnym uczestnikom. Podmioty zobowiązane do finansowania systemu ROP (producenci – red.) nie są w tym modelu uprawnione do kształtowania stawek opłat oraz warunkowania wypłaty środków. Nie będą miały bezpośredniego wpływu na gminne systemy odpadowe. Zaletą jest także opracowanie całkowicie nowego projektu ustawy zamiast dużej nowelizacji – mówi Maciej Kiełbus, prawnik reprezentujący środowiska samorządowe w ramach ministerialnych rozmów o ROP oraz partner w kancelarii Ziemski&Partners.

Brak transparentności

Na tym pochwały się kończą. Samorządowcy protestują m.in. przeciwko obowiązkowi poddawania się przez gminy audytom kontrolującym wydatkowanie środków z opłaty ROP. Minister Sowińska podczas spotkania z dziennikarzami przekonywała, że to swego rodzaju odpowiedź na zarzuty przedsiębiorców, że brak jest kontroli nad gminami. Samorządowcom nie podobają się też kryteria wypłaty środków pochodzących z opłaty ROP na rzecz gmin. „Kryterium tym nie może być liczba mieszkańców według danych GUS. Kryterium to nie oddaje kosztów związanych z funkcjonowaniem gminnego systemu odpadowego. Dodatkowo pod uwagę powinna być brana gęstość zaludnienia oraz ilość odpadów komunalnych w przeliczeniu na jednego mieszkańca" – czytamy w uwagach Związku Miast Polskich, podpisanych również przez Związek Pracodawców Branży Komunalnej.

– Organizacje samorządowe słusznie zwracają uwagę na wiele kwestii wymagających zmiany w przedłożonym projekcie. Dotyczy to przede wszystkim procedury opracowywania i uzgadniania zasad działania organizacji ROP opakowań (przez NFOŚiGW – red.). Ta procedura powinna być transparentna i umożliwiać aktywny udział wszystkich zainteresowanych środowisk, w tym przyszłych beneficjentów środków pochodzących z opłaty opakowaniowej (samorządów – red.) – uważa Maciej Kiełbus.

Jego zdaniem niezbędne jest także uproszczenie procedury wypłaty środków z opłaty ROP na rzecz gmin oraz ustawowe zagwarantowanie konieczności aktualizacji rozporządzeń dotyczących stawek opłaty opakowaniowej dla poszczególnych kategorii materiałowych opakowań.

– W przeciwnym wypadku raz uchwalone stawki z uwagi na czynniki polityczne mogą obowiązywać latami – ostrzega mec. Kiełbus.

Przedsiębiorcy alarmowali

– Nie jestem zaskoczony tym, że wiele spośród zapisów tego projektu budzi obawy również samorządowców. Już na etapie założeń wielu ekspertów ostrzegało, że ten projekt będzie niekorzystny również dla nich – stwierdza Piotr Mazurek, ekspert ds. gospodarki obiegu zamkniętego z Konfederacji Lewiatan. Jak mówi, katastrofalne skutki wszechwładzy państwowego organu, czyli NFOŚiGW, odczują wszyscy.

– NFOŚ będzie mógł niejako arbitralnie wyliczać sobie wartość środków, które przekaże poszczególnym gminom. Oczywiście zapłacą za to przedsiębiorcy. Najgorsze jest to, że znika funkcjonująca dziś platforma dialogu na linii przedsiębiorca – organizacja odzysku – samorząd, a w zamian proponuje się relacje wyłącznie urzędnicze, które nie rokują na „ludzkie” podejście do sprawy – dodaje Piotr Mazurek.

Według niego czeka nas niekorzystna rewolucja w sposobie gospodarowania odpadami w Polsce. Przekazanie całej władzy nad gospodarką odpadami opakowaniowymi w ręce jednego państwowego podmiotu grozi powstaniem monopolu, a co za tym idzie – wzrostem kosztów, spadkiem efektywności całego systemu i obniżeniem poziomów recyklingu.

– Nie chcemy sytuować siebie jako wrogów samorządowców. Nie zależy nam na tym, by jakoś szczególnie restrykcyjnie kontrolować gminy. Rzecz leży nie w nadmiarowym nadzorze, lecz w poprawie jakości selektywnej zbiórki. Jeśli jej poziom byłby coraz wyższy, to nie byłaby potrzebna kontrola. Niestety, proponowany model ROP nie daje nadziei na efektywność, ponieważ będziemy płacić daninę publiczną, nie mając wpływu na to, co dalej stanie się z naszymi odpadami – ubolewa Mazurek.

Negatywnie o projekcie ustawy o ROP w uwagach przesłanych do resortu klimatu wypowiadają się również przedsiębiorcy z branży przetwarzania odpadów oraz z organizacji odzysku (działalność tych ostatnich, zgodnie z projektem, ma zostać stopniowo wygaszona). Poprosiliśmy Witolda Włodarczyka, dyrektora generalnego Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Ochrony Środowiska, o wskazanie najbardziej palących problemów.

– Projekt ustawy o ROP całkowicie rujnuje dotychczasowy system gospodarowania odpadami. Jest skrajnie niekorzystny dla przedsiębiorców, likwiduje branżę organizacji odzysku, a najprawdopodobniej odbije się negatywnie również na samorządach i ich mieszkańcach. Jest nawet gorzej, niż początkowo zakładaliśmy. Wiele kwestii, jak np. rola podmiotów, którym gminy zlecają gospodarowanie odpadami, pozostaje niejasnych – mówi Włodarczyk.

Nasz rozmówca wylicza wady projektu. Należy do nich m.in. brak mechanizmów umożliwiających kontrolę NFOŚiGW w zakresie efektywności wydatkowania środków na infrastrukturę niezbędną do gospodarowania odpadami i jej eksploatację.

– Nie wprowadzono również procedury ustalania kosztów finansowania ROP między zainteresowanymi podmiotami, czyli przedsiębiorcami i samorządowcami. Zamiast tego stawki ma wyznaczać arbitralnie NFOŚiGW. Planuje się powołanie Rady ROP, jednak będzie to organ zdominowany przez podmioty publiczne, czyli w praktyce pozbawiony możliwości wywierania znaczącego wpływu na ustalanie problematycznych kwestii – konkluduje Witold Włodarczyk.

Etap legislacyjny: projekt ustawy w trakcie konsultacji, uzgodnień i opiniowania