Obowiązkową mediację poprzedzającą rozpoznanie sporu dotyczącego robót budowlanych wprowadza uchwalona 25 lipca 2025 r. nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego (czeka na podpis prezydenta). Chodzi o dodany art. 458[3a] k.p.c. Zgodnie z nim sąd będzie kierował do mediacji przed pierwszym posiedzeniem wyznaczonym na rozprawę, a także przed posiedzeniem przygotowawczym. Wyjątkiem będzie postępowanie upominawcze, elektroniczne postępowanie upominawcze oraz postępowanie nakazowe. Jednak jeśli w tych postępowaniach wniesiono skuteczny sprzeciw lub zarzuty od nakazu zapłaty, mediacja również będzie obligatoryjna.
Nowelizację poprzedziła analiza przeprowadzona przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości. Na jej podstawie za optymalny uznano model oparty na obowiązku skierowania stron do mediacji, przy jednoczesnym zachowaniu dobrowolności udziału w niej. Według rządu obowiązek kierowania stron do mediacji nie narusza zasady jej dobrowolności. Strona postępowania będzie mogła sprzeciwić się prowadzeniu mediacji już w pierwszym piśmie procesowym. Wówczas ten etap będzie pomijany.
Konieczna zachęta
Zalety w tego rodzaju rozwiązaniu widzi prof. Marcin Dziurda, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego i członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego
– Moje doświadczenia jako mediatora pokazują, że jeśli już uda się skłonić strony do podjęcia mediacji, jej rezultaty są więcej niż zadowalające – argumentuje.
- Trzeba przy tym pamiętać, że przepis przewidujący obligatoryjne kierowanie niektórych spraw do mediacji już obowiązuje. Chodzi o art. 593 ust. 2 ustawy - Prawo zamówień publicznych, który dotyczy sporów wynikających z umów zawartych na podstawie tej ustawy, jeżeli wartość przedmiotu sporu przekracza 100 tys. zł. Skuteczność mediacji prowadzonych w takich sprawach, w ramach Sądu Polubownego przy Prokuratorii Generalnej, przekracza 70 procent – dodaje prof. Marcin Dziurda.
Zaznacza również, że przepis przewiduje jedynie obowiązek kierowania stron do mediacji, ale nie zmusza do jej faktycznego podjęcia. Każda ze stron może w ciągu tygodnia wnieść wiążący sprzeciw wobec jej przeprowadzenia, co wynika z art. 183[8] par. 2 k.p.c.
- Nowe przepisy odpowiadają także na najczęściej podnoszone wątpliwości związane z obowiązkowym kierowaniem do mediacji. Zgodzić się trzeba, że rozwiązanie to nie znajduje uzasadnienia w sprawach oczywistych, takich jak spory o niezapłaconą fakturę - podkreśla prawnik.
W jego opinii obawy dotyczące ewentualnego przedłużenia postępowania również nie znajdują potwierdzenia. Nawet abstrahując od tego, że strona może skutecznie wyrazić sprzeciw wobec mediacji, z art. 458[3a] par. 3 k.p.c. jednoznacznie wynika, że po skierowaniu stron do mediacji sąd nie powinien wstrzymywać biegu postępowania, lecz podejmować działania zmierzające do przygotowania posiedzenia przygotowawczego lub rozprawy.
- W mojej ocenie jest to dobry kierunek zmian - spory dotyczące robót budowlanych są bardzo czasochłonne, wymagają wielu opinii i ekspertyz, na które czeka się nierzadko kilka miesięcy. Przewlekłość tych postępowań jest dotkliwa i uciążliwa dla przedsiębiorców biorących udział w sporze i każdy krok w celu przyspieszenia jest krokiem w dobrą stronę – komentuje Piotr Szulc, radca prawny, prowadzący własną kancelarię.
Nie każda sprawa się nadaje
Nie brakuje jednak przeciwników uchwalonego rozwiązania. Justyna Mironiuk, adwokat w dziale procesowym kancelarii BCLA Bisiorek, Cieśliński i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni zwraca uwagę, że jedną z podstawowych cech mediacji jest dobrowolność. To strony, a nie sąd, powinny decydować, czy chcą skorzystać z tej formy rozwiązywania sporów. Tymczasem projektowane zmiany, które przewidują obligatoryjne kierowanie do mediacji w sprawach wynikających z umów o roboty budowlane oraz z umów ściśle związanych z procesem budowlanym, w rzeczywistości w istotny sposób ograniczają tę dobrowolność. Jej zdaniem, wbrew lakonicznym zapewnieniom projektodawcy, rozwiązanie to może zniechęcać strony do korzystania z mediacji, prowadząc do efektu odwrotnego od zamierzonego.
Z kolei Michał Siembab, radca prawny w kancelarii GKR Legal, podkreśla, że choć mediacja jako alternatywna forma rozwiązywania sporów ma wiele zalet, to nie jest optymalnym rozwiązaniem w wypadku wszystkich umów o roboty budowlane.
- Nie każda sprawa budowlana ma potencjał ugodowy, który uzasadniałby kierowanie jej do mediacji. W tego typu sprawach często zdarza się, że trafiają one do sądu nie z powodu rzeczywistego sporu prawnego, lecz jedynie dlatego, że jedna ze stron chce w ten sposób odroczyć termin zapłaty – zauważa mec. Siembab.
Termin na sprzeciw wobec podwykonawcy
Kolejną zmianę dotyczącą umów o roboty budowlane przewiduje projekt nowelizacji kodeksu cywilnego, którym w minionym tygodniu zajmowała się sejmowa komisja nadzwyczajna ds. zmian w kodyfikacjach. Zgodnie z propozycją Ministerstwa Sprawiedliwości uwzględniającą postulaty deregulacyjne inicjatywy SprawdzaMY, inwestor i generalny wykonawca zyskają możliwość elastycznego określania terminu na złożenie tzw. sprzeciwu wobec podwykonawcy. Dzisiaj jest na to 30 dni na zgłoszenie. Dopiero po upłynięciu tego terminu inwestor na równi z głównym wykonawcą odpowiada za opłacenie prac podwykonawcy. Problem w tym, że jak wskazuje MS, tak długi termin „w praktyce prowadzi do nieuzasadnionego przedłużenia procesu inwestycyjnego, zwłaszcza w przypadku mniejszych inwestycji”.
- Rozmawiałem zarówno z wykonawcami, jak i podwykonawcami. Mówią, że o ile nowelizacja ustawy na pewno przyspieszy realizację wszystkich prac budowlanych, o tyle w wymierny sposób ograniczy prawa podwykonawców. Jak ministerstwo przewiduje zabezpieczyć praw dla podwykonawców? – pytał podczas posiedzenia komisji Grzegorz Lorek, poseł PIS.
Przedstawiciele resortu odpowiedzieli, że nie dostrzegają tego rodzaju zagrożenia, a nowe przepisy wyraźnie nakazują obu stronom wyrażenie zgody na skrócenie terminu na wniesienie sprzeciwu. „Sami zainteresowani (przede wszystkim inwestor) mogą ocenić, czy skrócony termin jest dla nich odpowiedni, zanim zaakceptują taką treść umowy. Dodatkowo skrócenie 30-dniowego terminu w umowie inwestora z wykonawcą nie zagraża interesom podwykonawców (osób trzecich względem tej umowy). Tym samym nie narusza standardów ochrony podwykonawcy jako wierzyciela gwarancyjnego” - czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Wątpliwości posłów, również z rządzącej koalicji, wzbudziło to, że przepisy znajdą zastosowanie do już zawartych umów i rozpoczętych budów. Parlamentarzyści wskazywali też, że projekt nowelizacji nie został poddany konsultacjom. Ten argument przedstawiciele resortu zbyli stwierdzeniem, że to działanie na rzecz samych przedsiębiorców, które wpisuje się w deregulacyjną politykę rządu
O ocenę nowelizacji poprosiliśmy Łukasza Mroza, radcę prawnego i eksperta ds. prawa budowlanego z kancelarii Mróz Radcy Prawni. Według niego skrócenie czasu na zgłoszenie sprzeciwu to krok w dobrą stronę.
- Trzydzieści dni na budowie to naprawdę bardzo dużo, dzisiejsza regulacja niepotrzebnie wstrzymuje podwykonawców przed uruchomieniem prac. Nie sądzę, że istnieje ryzyko zmuszania inwestorów przez wykonawców do skrócenia tego okresu. Wykonawca zwyczajnie nie ma do tego nacisku narzędzi – mówi Łukasz Mróz.
- Warto podkreślić, że inwestor zawsze będzie mógł zostawić domyślny termin, czyli 30 dni. Nie sądzę jednak, by komukolwiek się to opłacało, bo to spore wydłużenie całego procesu budowy. Prognozuję, że ta zmiana w prawie realnie przyspieszy budowy w Polsce – dodaje mec. Mróz.