Prawo o ruchu drogowym będzie znowelizowane. Nowe przepisy mają umożliwić testowanie na drogach publicznych nowoczesnych technologii motoryzacyjnych. Dziś jest to praktycznie niemożliwe.

Brak samochodu polskiej produkcji nie przeszkodził nam znaleźć się, po USA i Niemczech, w gronie liderów producentów najnowocześniejszych technologii motoryzacyjnych związanych z autonomicznymi samochodami, ale obowiązująca od 2019 r. ustawa – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1047) sprawia, że coraz trudniej utrzymać tę pozycję. Po naszym tekście o problemach, jakie mają firmy pracujące w Polsce nad rozwiązaniami, które wspierają kierowców, poprawiają bezpieczeństwo i automatyzują prowadzenie samochodu, Ministerstwo Infrastruktury poinformowało, że przekazało do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wniosek o wpis projektu nowelizacji przepisów do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów.

– W Ministerstwie Infrastruktury były i są prowadzone prace nad projektem nowelizacji ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw, które umożliwią testowanie pojazdów oraz przedmiotów ich wyposażenia lub części na drogach publicznych. Dalsze prace nad tym projektem będą prowadzone po uzyskaniu wpisu do planu prac Rady Ministrów – wyjaśnia Rafał Jaśkowski, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury.

Z informacji przekazanych przez resort wynika, że zmiana przepisów to element realizacji projektu „Polska droga do automatyzacji transportu drogowego” (AV-PL-ROAD). Obecnie obowiązujące regulacje sprawiają, że testowanie samochodów autonomicznych w praktyce jest niemożliwe. W zależności od zaawansowania technologii obowiązuje sześciostopniowa skala określająca poziom automatyzacji pojazdów (od 0 do 5). Większość stosowanych i testowanych rozwiązań jest na poziomie 2, co oznacza, że system wspierający kierującego wykonuje przynajmniej jedną czynność związaną z prowadzeniem samochodu, a w przypadku pozostałych kluczowe decyzje podejmuje człowiek.

Poziom 3 oznacza, że system sam kieruje pojazdem, z założeniem, że człowiek, w razie konieczności, zareaguje. Producenci nowoczesnych technologii praktycznie nie mają w Polsce możliwości testowania rozwiązań na tym poziomie na drogach publicznych. Mogą to robić tylko w warunkach laboratoryjnych i na zamkniętych torach. Na następny etap testów taki pojazd musi jechać do innego kraju, np. do Czech, Holandii, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii, gdzie przepisy regulujące jazdy testowe są przyjazne dla innowacji.

W Polsce prowadzący badania musi uzyskać zgody od zarządców wszystkich dróg, po których ma jechać samochód. Zezwolenia udziela się tylko na przejazd na określonej trasie, podczas gdy testy mają sens, jeśli wykonuje się je w warunkach naturalnego użytkowania samochodu, czyli na różnych trasach, w różnych warunkach pogodowych, bez asysty policji i samochodu ciężarowego. Żeby jednak do takiego przejazdu doszło, konieczne jest przeprowadzenie dodatkowo konsultacji społecznych. Każdy mieszkaniec gminy, przez którą przebiega planowana trasa przejazdu, może odmówić zgody na test i wtedy całą procedurę trzeba zaczynać od początku. Przez pięć lat udało się przetestować samochód tylko jednej firmie i tylko na terenie jednego miasta.

Producenci nowoczesnych technologii wskazują, że tak rygorystyczne przepisy obowiązują w Polsce w sytuacji, gdy niektórzy producenci samochodów sprzedają w naszym kraju auta na trzecim poziomie automatyzacji i jeżdżą one na co dzień po polskich drogach.

– Nakłady na innowacje wiążą się z wydatkowaniem miliardów euro i zatrzymanie prac z powodu niemożności przeprowadzenia testów robi nam bardzo złą reklamę wśród inwestorów. Mamy szansę stać się Doliną Krzemową w tej branży, tylko niech ustawodawca ściągnie nam z rąk te regulacyjne kajdanki – przekonuje Tomasz Bęben, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.©℗