Termin mija 28 grudnia i jest raczej pewne, że nie wszyscy się w nim zmieszczą. Firmy szkoleniowe przeżywają oblężenie, tłoczno jest także w placówkach medycyny pracy. Może się okazać, że wielu pracowników nie powinno być dopuszczonych do pracy.

Dokładnie za tydzień, 28 grudnia br., mija czas na nadrobienie przez pracodawców pocovidowych zaległości, jeśli chodzi o szkolenia bhp oraz badania medycyny pracy. Zaległości wynikają stąd, że w okresie pandemii COVID-19 został zawieszony obowiązek przeprowadzania szkoleń okresowych bhp. Pierwotnie przepisy antycovidowe przewidywały krótki termin na uzupełnienie tych szkoleń, bo zaledwie do 30 sierpnia. Ustawodawca znowelizował jednak przepisy i wydłużył czas do 180 dni, które miną właśnie 28 grudnia.

Taki termin od początku był wyznaczony na nadrobienie zawieszonych na czas pandemii okresowych badań lekarskich. Środowisko medyczne apelowało wprawdzie do Ministerstwa Zdrowia o jego wydłużenie, jednak resort nie przychylił się do tego postulatu.

Poza tym również 28 grudnia stracą moc niektóre orzeczenia lekarskie w ramach medycyny pracy. Po pierwsze, dotyczy to orzeczeń wydanych w ramach badań wstępnych, okresowych i kontrolnych, których ważność upłynęła po 7 marca 2020 r. Po drugie – tych wydanych w okresie pandemii przez lekarzy spoza medycyny pracy (np. lekarzy POZ). Tacy lekarze mogli bowiem przeprowadzać badania wstępne lub kontrolne w przypadku braku dostępności uprawnionego lekarza.

Problem z przeszkoleniem

– Jeśli chodzi o szkolenia bhp, to wielu pracodawców realizację tego obowiązku zostawiło na ostatni moment. Tych szkoleń jest teraz naprawdę dużo, bo wszyscy chcą na hura uzupełnić braki – mówi Paweł Kania, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP i prezes krakowskiego oddziału tego stowarzyszenia. Dodaje, że większość pracodawców zapewne wyrobi się z wypełnieniem obowiązku w terminie, ale znajdą się i tacy, którzy zaległości będą uzupełniać po czasie. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy o zorganizowaniu szkoleń pomyśleli dopiero w tym miesiącu i nie mogli już liczyć na przeprowadzenie ich w wymaganym terminie.

– Z pewnością więc będą takie przypadki, że po 28 grudnia część pracowników będzie pozostawać nadal bez wymaganych szkoleń okresowych bhp. Oczywiście za stan bhp odpowiada pracodawca, który o konieczności przeprowadzenia szkoleń wiedział od połowy roku – zauważa Paweł Kania.

W takiej sytuacji zatrudniający muszą się liczyć z reakcją Państwowej Inspekcji Pracy.

– Czasem będzie to nakaz dopełnienia obowiązku i mandat karny. Zakładam, że tak może być np. w sytuacji kontroli po wypadku przy pracy. Spodziewam się natomiast, że niekiedy PIP poprzestanie na wystąpieniu, w którym zobowiąże pracodawcę do zaniechania naruszeń w przyszłości – zwłaszcza wtedy, gdy braki szybko zostaną uzupełnione, np. w pierwszych dniach stycznia 2024 r. – stwierdza Paweł Kania. Ekspert wskazuje, że mniejszy problem z szybkim nadrobieniem zaległości występuje w odniesieniu do stanowisk pracy administracyjno-biurowych i kadry kierowniczej. W tym przypadku są stosowane z reguły szkolenia e-learningowe, co ułatwia ich przeprowadzenie. Wówczas to od osoby szkolonej zależy, czy szkolenie się odbędzie i czy dana osoba wyrobi się w czasie.

– Natomiast największy problem z dopełnieniem obowiązku w terminie mogą mieć firmy z branż, które najmocniej są obciążone pracą w okresie przedświątecznym, takie jak np. logistyka magazynowa, handel czy branża kurierska – wskazuje Paweł Kania.

Są kolejki

– Obserwujemy znaczny wzrost liczby szkoleń okresowych bhp – potwierdza Michał Sekunda, dyrektor handlowy SEKA SA. Jego zdaniem jest to skutkiem nie tylko nadrabiania zaległości po okresie pandemii COVID-19, lecz także wejścia w życie przepisów kodeksu pracy o pracy zdalnej, które spowodowały powrót do szkoleń na stanowiskach administracyjno-biurowych. Przewidują one bowiem, że w przypadku pracowników zdalnych nie ma zastosowania obowiązująca od 1 stycznia 2019 r. zasada, zgodnie z którą okresowe szkolenia bhp dla osób zatrudnionych na stanowiskach administracyjno -biurowych nie są obowiązkowe (przy czym zasada ta odnosi się tylko do tych firm, których przeważająca działalność należy maksymalnie do trzeciej kategorii ryzyka w rozumieniu przepisów o ubezpieczeniu wypadkowym).

– Szkoleń jednak jest więcej nie tylko w przypadku tej grupy pracowników, lecz także w różnych innych grupach zawodowych. Dotyczy to również kadry kierowniczej czy pracodawców – wskazuje Michał Sekunda.

Wydaje się, że nieco lepsza sytuacja jest w przypadku zaległych badań medycyny pracy. Robert Lisicki, radca prawny, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan, wskazuje, że w ostatnim czasie firmy dostrzegają ograniczenia w dostępności badań medycyny pracy. – Oczywiście zależy to od rodzaju pracy, a terminy znacznie wydłużają się wtedy, gdy wymagane są specjalistyczne konsultacje – zaznacza. Podkreśla też, że większość pracodawców wykonywało jednak te badania w okresie stanu zagrożenia epidemicznego.

– Od II kw. tego roku obserwujemy znaczący wzrost liczby badań medycyny pracy – informuje z kolei Magdalena Damasiewicz, dyrektor ds. abonamentów i ubezpieczeń zdrowotnych w Centrum Medycznym Enel-Med. Jak wskazuje, w związku z upływającym terminem na nadrobienie pocovidowych zaległości spodziewano się jeszcze wyższych wzrostów w ostatnim kwartale, ale ponieważ spółka podjęła działania edukacyjne, tak się nie stało.

– Liczba terminów do konsultacji i badań medycyny pracy została przez nas podwyższona o ok. 20 proc. w stosunku do poprzednich miesięcy – zaznacza.

W ocenie Magdaleny Damasiewicz zapewne będą takie jednostki, które przeniosą swoje badania na I kw. 2024 r. – Natomiast nie mamy sygnałów, że w najbliższym czasie będą wzmożone kontrole w tym zakresie i wszyscy pracodawcy będą sprawdzani, czy są na bieżąco w zakresie medycyny pracy – informuje.

– Nie obserwujemy w tym momencie nerwowych ruchów – mówi z kolei Sylwia Szulik, koordynator BOK w Centrum Medycznym CMP. Podkreśla przy tym, że jeszcze zanim zapadł oficjalny termin zakończenia stanu zagrożenia epidemiologicznego, jej firma przypominała swoim klientom o konieczności zadbania o uzupełnienie zaległych badań. – Chcieliśmy uniknąć sytuacji, w których klienci będą borykać się z umawianiem badań na ostatnią chwilę – wskazuje.

Skutki zaniedbań

Co grozi pracodawcom, którzy nie wyrobią się ze szkoleniami i badaniami medycyny pracy? Formalnie nawet kara grzywny od 1000 zł do 30 000 zł. Karalne jest – szeroko pojęte – nieprzestrzeganie przepisów lub zasad bhp. Dotyczy to zarówno przypadku, gdy wbrew regulacjom kodeksu pracy pracodawca dopuszcza pracownika do pracy bez aktualnych badań lekarskich, jak i tego, gdy pracownik nie ma dostatecznej znajomości przepisów oraz zasad bhp. Kwestie te są sprawdzane przez inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy.

Jednak niezależnie od tego brak badań i szkoleń może skutkować odpowiedzialnością cywilną – odszkodowawczą – pracodawcy względem pracownika (patrz: opinia). A w skrajnych przypadkach w grę wchodzi również odpowiedzialność karna. Kodeks karny przewiduje bowiem, że ten, kto będąc odpowiedzialnym za bhp, nie dopełnia wynikającego stąd obowiązku i przez to naraża pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. ©℗

OPINIA

Brak badań może skutkować roszczeniami za wypadek przy pracy

ikona lupy />
Karolina Kanclerz radca prawny, partner w PCS | Littler / Materiały prasowe

Niezrealizowanie obowiązku przeprowadzenia zaległych okresowych badań lekarskich oraz szkoleń z zakresu bhp do 28 grudnia br. rodzi ryzyko odpowiedzialności wykroczeniowej przewidzianej w kodeksie pracy. Zgodnie z art. 283 k.p. kto, będąc odpowiedzialnym za stan bezpieczeństwa i higieny pracy albo kierując pracownikami lub innymi osobami fizycznymi, nie przestrzega przepisów lub zasad bezpieczeństwa i higieny pracy, podlega karze grzywny od 1 tys. zł do 30 tys. zł. Taka odpowiedzialność powstanie zarówno wtedy, gdy pracodawca nie przeprowadzi badań lekarskich w terminie, jak i wtedy, gdy pomimo braku aktualnych badań lekarskich dopuści pracownika do pracy.

Pracodawca nie może dopuścić do pracy pracownika, który nie ma aktualnego orzeczenia lekarskiego stwierdzającego brak przeciwwskazań do pracy na określonym stanowisku w warunkach pracy opisanych w skierowaniu na badania lekarskie. Jeżeli niedopuszczenie do pracy następuje na skutek okoliczności zawinionych przez pracodawcę, pracownik za czas niewykonywania pracy zachowuje prawo do wynagrodzenia.

Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego dopuszczenie do pracy pracownika bez aktualnego orzeczenia lekarskiego stwierdzającego brak przeciwwskazań do pracy na określonych stanowiskach może stanowić przyczynę zewnętrzną wypadku przy pracy. Ustalenie, że dane zdarzenie takim wypadkiem jest, może uprawniać pracownika nie tylko do świadczeń przewidzianych w ubezpieczeniach społecznych, lecz także do naprawienia szkody na zasadach ogólnych kodeksu cywilnego. Zawinione działanie pracodawcy, które ma związek z zaistniałym wypadkiem przy pracy, może skutkować jego odpowiedzialnością na gruncie prawa cywilnego. Tym samym pracownik ma prawo do dochodzenia uzupełniających świadczeń odszkodowawczych.

Współpraca Michalina Lewandowska-Alama, prawniczka w PCS | Littler