Wniosek o ściganie za przestępstwo niegospodarności menedżerskiej polegające na niebezpieczeństwie wystąpienia szkody złoży już nie tylko zarząd spółki, ale nawet ten, kto ma jedną akcję bądź jeden udział. Nowy kodeks karny likwiduje prawny absurd, ale dolewa oliwy do ognia.

Dotychczas ustawodawca bardzo mocno ograniczał możliwość ścigania przestępstwa niegospodarności menedżerskiej z art. 296 par. 1a ustawy z 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1138; ost.zm. Dz.U. z 2023 r. poz. 1834; dalej: k.k.). W odróżnieniu od „zwykłej” niegospodarności (uregulowanej w art. 296 k.k., ściganej z urzędu, przy której występuje szkoda) przestępstwo to (art. 296 par. 1a k.k. mówi o bezpośrednim niebezpieczeństwie wyrządzenia znacznej szkody majątkowej) jest ścigane na wniosek. Oznacza to, że do jego ścigania nie wystarczy złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W przypadku przestępstw wnioskowych do uruchomienia postępowania karnego konieczne jest dodatkowo złożenie wniosku o ściganie, który musi pochodzić od osoby uprawnionej. Ogranicza to krąg osób, które mogą doprowadzić do wszczęcia postępowania karnego, bo przeprowadzenie takiego postępowania bez wniosku odpowiedniej osoby jest niedopuszczalne.

Zarząd na siebie nie doniesie

Przed 1 października przestępstwo niegospodarności menedżerskiej polegającej na sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa szkody było ścigane na wniosek pokrzywdzonego (chyba że tym pokrzywdzonym był Skarb Państwa). A sądy od dawna przyjmowały, że takim pokrzywdzonym jest tylko spółka, a nie jej wspólnicy jako podmioty od niej odrębne. To poważnie utrudniało działanie wspólników i uniemożliwiało np. złożenie subsydiarnego aktu oskarżenia lub wniosku o ściganie. W przypadku niegospodarności menedżerskiej z art. 296 par. 1a k.k. blokowało to wręcz składanie skutecznych zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstw. Ponieważ wniosek o ściganie mógł zasadniczo złożyć wyłącznie sam pokrzywdzony (czyli spółka), w praktyce oznaczało to konieczność złożenia zawiadomienia i wniosku o ściganie przez jej zarząd. Trudno natomiast oczekiwać, by sam zarząd donosił na siebie do prokuratury. I jedyne, co można było zrobić, by skutecznie uruchomić procedurę karną, to doprowadzić do zmian w składzie organów spółki. Miało to jednak dobre strony – poważnie utrudniało wykorzystanie zawiadomień o popełnieniu przestępstwa do blokowania bieżącej pracy zarząd i wikłania organów ścigania w spory korporacyjne.

Jeden przepis, mnóstwo kłopotów

Od 1 października ograniczenia te zostały znacznie poluzowane. Obecnie wniosek o ściganie niegospodarności z art. 296 par. 1a k.k., jeśli pokrzywdzonym nie jest Skarb Państwa, mogą dodatkowo złożyć wspólnik, akcjonariusz lub udziałowiec pokrzywdzonej spółki bądź członek pokrzywdzonej spółdzielni. Istotne jest przy tym, że kodeks karny w żaden sposób nie ogranicza tego kręgu. Nie wprowadza kryteriów związanych np. z liczbą akcji lub wielkością udziałów. W praktyce więc wystarczy posiadanie nawet jednej akcji danej spółki, żeby móc torpedować działania jej organów pod pretekstem sprowadzania przez nie bezpośredniego niebezpieczeństwa znacznej szkody majątkowej. Ustawodawca, wprowadzając te poluzowania, nie wziął pod uwagę, że może to drastycznie zwiększyć angażowanie organów ścigania do bieżących sporów korporacyjnych. Mniejszościowy wspólnik może bowiem w zasadzie w nieograniczony sposób wykorzystywać prokuraturę i policję do walki z decyzjami gospodarczymi podejmowanymi przez zarząd. Autorom nowelizacji umknęło przy tym, że nowe przepisy mogą być również wykorzystywane przez konkurentów spółek akcyjnych do paraliżu ich funkcjonowania po zakupie choćby jednej akcji. Co prawda nowe podmioty, które mogą składać wniosek o ściganie, dalej nie będą pokrzywdzonymi (czyli nie będą stroną postępowania karnego), jednak już sama możliwość wszczęcia takiego postępowania może wystarczyć do zastraszania członków organów spółki. Warto przy tym pamiętać, że w przypadku np. spółek notowanych na giełdzie informacje o postępowaniu karnym toczącym się w związku z ich działalnością mogą realnie wpłynąć na ich sytuację na giełdzie. To z kolei może wpłynąć na sytuację finansową samych spółek i doprowadzić do wyrządzenia im szkód majątkowych.

Diabeł tkwi w szczegółach

Przypomnijmy, że wystąpienie niegospodarności menedżerskiej zależy od realizacji poszczególnych znamion czynu zabronionego. Znamiona te zaś to warunki, które musi spełnić zachowanie sprawcy, żeby wejść w zakres działania przepisów karnych. Jak wyglądają w przypadku niegospodarności menedżerskiej? Przede wszystkim trzeba być zobowiązanym do zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą innego podmiotu. Sądy wskazują w takich przypadkach, że zasadniczo chodzi o chronienie powierzonego mienia przed zniszczeniem lub uszczerbkiem, ale także – o jego wykorzystywanie tak, żeby mogło być powiększone lub wzrosła jego wartość (tak stwierdził m.in. Sąd Apelacyjny w Krakowie w wyroku z 20 października 2011 r., sygn. akt II AKa 145/11).

Źródła tego obowiązku mogą być różne. Artykuł 296 k.k., który reguluje niegospodarność menedżerską, wskazuje, że może on wynikać z przepisu ustawy, decyzji właściwego organu lub umowy. Typowym przykładem potencjalnego sprawcy, którego odpowiedzialność za sprawy majątkowe lub działalność gospodarczą wynika z ustawy, jest wspólnik spółki jawnej. Zgodnie z przepisami kodeksu spółek handlowych, jeśli nie wyłącza tego umowa spółki, to każdy taki wspólnik ma prawo i obowiązek prowadzenia spraw tej spółki. Ustawy są też źródłem obowiązków członków zarządu w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością czy w spółkach akcyjnych. Innymi osobami, których obowiązki wynikają z ustaw (i którzy mogą być potencjalnymi sprawcami niegospodarności menedżerskiej), są syndyk masy upadłości w postępowaniu upadłościowym, a nawet członek zarządu fundacji czy członkowie rad nadzorczych spółek (na to wskazał np. SA we Wrocławiu w wyroku z 23 marca 2016 r., sygn. akt II AKa 64/16). Wszystkie te stanowiska są uregulowane prawnie i już same przepisy są wystarczającym źródłem obowiązków, których wykonanie może wejść w zakres zainteresowania ustawy karnej. Z kolei na podstawie decyzji właściwych organów działać mogą wszelkiego rodzaju kuratorzy (w tym kuratorzy spółek), a umowy są źródłem działania m.in. pełnomocników. Wśród nich jako potencjalni sprawcy niegospodarności menedżerskiej mogą pojawić się nawet pełnomocnicy profesjonalni, czyli adwokaci lub radcowie prawni.

Kodeks karny wymaga dodatkowo, żeby sprawca niegospodarności menedżerskiej musiał zajmować się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą pokrzywdzonego podmiotu. Przepis reguluje krąg tych podmiotów bardzo szeroko. Mogą być to osoby fizyczne, osoby prawne, a nawet jednostki organizacyjne, które nie mają osobowości prawnej. Tym ważniejsze są więc dwa ostatnie wymogi, które określają przestępstwo niegospodarności menedżerskiej: przekroczenie uprawnień (niedopełnienie obowiązków) oraz szkoda majątkowa.

Precyzji brak, odpowiedzialność jest

Uznanie menedżera za winnego popełnienia przestępstwa wymaga udowodnienia, że przekroczył uprawnienia lub nie wywiązał się z obowiązków wynikających z decyzji organu, umowy lub ustawy, na podstawie których działa sprawca. Dosłowne brzmienie przepisu powinno wykluczać możliwość przypisania odpowiedzialności sprawcy, który nie wywiązał się z obowiązków lub naruszył uprawnienia, które nie wynikają z decyzji, umowy lub ustawy. W praktyce jednak bardzo często zdarzają się poglądy (i wyroki), zgodnie z którymi brak precyzyjnego określenia uprawnień lub obowiązków sprawcy w umowie nie wyłącza jego odpowiedzialności. W takich przypadkach „doprecyzowaniu” uprawnień lub obowiązków służy sięgnięcie po „wzorzec racjonalnego gospodarza”, czyli standardu, którym musi się kierować osoba sprawująca daną funkcję lub stanowisko (wskazał na to np. SA w Katowicach w wyroku z 14 grudnia 2012 r., sygn. akt II AKa 466/12).

W podstawowej odmianie niegospodarności menedżerskiej działania sprawcy muszą doprowadzić do wyrządzenia szkody majątkowej pokrzywdzonemu podmiotowi. Ta szkoda obejmuje wszelkiego rodzaju uszczerbki w majątku podmiotu. Mogą to być zarówno wszelkiego rodzaju straty (np. zniszczenie specjalistycznego sprzętu wypożyczonego podmiotowi, którego kwalifikacji nie zweryfikowano), jak i utracone korzyści. Z tą drugą sytuacją będziemy mieć do czynienia, np. kiedy sprawca doprowadzi swoimi zaniedbaniami do utraty przez spółkę zarobków, które mogłaby osiągnąć.

Przepisy wymagają, żeby szkody, o których mowa w art. 296 k.k., osiągnęły określone rozmiary. Służy to eliminowaniu z obszaru zainteresowania prawa karnego przypadków błahych. Podstawowy rodzaj przestępstwa wymaga więc wystąpienia szkody majątkowej w znacznych rozmiarach. Wartość takiej szkody musi przekraczać w czasie popełnienia przestępstwa 200 tys. zł. Jeśli jednak sprawca doprowadzi do wyrządzenia pokrzywdzonemu podmiotowi szkody o wartości przekraczającej 1 mln zł, to grożą mu surowsze konsekwencje. Taka szkoda jest bowiem warunkiem odpowiedzialności za kwalifikowany typ przestępstwa niegospodarności menedżerskiej. ©℗

Bezpośrednie zagrożenie… czyli jakie?

Sprawcy, który dopuścił się niegospodarności menedżerskiej, powodując szkodę w mieniu zarządzanego podmiotu, groziło (i grozi) do pięciu lat więzienia (w typie podstawowym przestępstwa) lub do 10 lat w przypadku szkody przekraczającej milion złotych. Problem powstawał jednak w przypadku, gdy działania sprawcy nie wyrządzały szkody, ale sprowadzały bezpośrednie niebezpieczeństwo jej wystąpienia. Zgodnie z art. 296 par. 1a k.k. w takim przypadku mamy bowiem do czynienia z odrębnym typem niegospodarności menedżerskiej, za który grozi do trzech lat więzienia. Różni się on od podstawowego tym, że w mieniu pokrzywdzonego podmiotu w ogóle nie występuje szkoda majątkowa, ale jedynie bezpośrednie niebezpieczeństwo jej wystąpienia.

Pojęcie to jest nieostre i nieprecyzyjne. Przepisy nie wskazują, w którym momencie możemy mówić, że niebezpieczeństwo szkody grożącej np. spółce jest już bezpośrednie. Sądy próbowały to wyjaśniać, wskazując m.in., że ta bezpośredniość niebezpieczeństwa oznacza sytuację, gdy można mówić o bliskim i pewnym skutku wystąpienia szkody (tak np. SA w Warszawie w wyroku z 23 czerwca 2021 r., sygn. akt II AKa 87/21). W praktyce jednak nawet takie zabiegi interpretacyjne nie pozwoliły na wypracowanie pewnych i jasnych reguł określania, kiedy niebezpieczeństwo jest już bezpośrednie. Prowadzi to do sytuacji, gdy za takie niebezpieczeństwo wyrządzenia szkody majątkowej mogą być uznane nawet zwykłe czynności gospodarcze, podejmowane w uzasadnionych sytuacjach. ©℗